Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
  • Dodany: 18 sierpnia 2016
  • Dla Ukraińców stoczona 29 stycznia 1918 roku z bolszewikami bitwa pod Krutami ma takie znaczenie, jak dla Greków Termopile czy dla Polaków Westerplatte. Nie ma się więc co dziwić, że setną rocznicę tych wydarzeń rząd ukraiński postanowił uczcić filmem kinowym. W takich okolicznościach powstał dramat wojenny Ołeksija Szaparewa "Kruty 1918", któremu wprawdzie daleko jest do bycia dziełem wybitnym, ale na pewno jest wzruszającym.

    Więcej
  • "Siódma kula" - ostatnia część trylogii historyczno-rewolucyjnej Alego Chamrajewa - okazała się jednocześnie filmem najbliższym stylistyce easternu. Mamy w niej wszystkie podstawowe elementy składające się na klasyczną opowieść z Dzikiego Wschodu: stróża prawa tropiącego pośród stepu i gór przywódcę okrutnej bandy, piękną femme fatale i połączone ze strzelaninami konne pościgi.

    Więcej
  • W lutym 2014 roku na ukraińskim Krymie pojawiły się tak zwane "zielone ludziki", czyli pozbawieni dystynkcji żołnierze rosyjscy, którzy otrzymali rozkaz zbrojnego opanowania półwyspu. Z kolei okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej przystąpiły do blokady swoich ukraińskich odpowiedników. Najdłużej stawiała opór załoga trałowca "U311 Czerkasy". Kilka lat później poświęcony jej film nakręcił - wykształcony między innymi w łódzkiej "Filmówce" - Tymur Jaszczenko.

    Więcej
  • Dzisiaj temat podjęty przez uzbeckiego reżysera Alego Chamrajewa w "Bez strachu" - środkowej części jego trylogii historyczno-rewolucyjnej - nikogo by nie zdziwił. Ba! idealnie wpisałby się w nastroje społeczne. Gdy jednak film ten powstawał, czyli pół wieku temu, wciąż u części mieszkańców środkowoazjatyckich republik Związku Radzieckiego mógł wywoływać mieszane uczucia. Jego fabuła osnuta jest bowiem wokół walki kobiet muzułmańskich o równouprawnienie.

    Więcej
  • Po sukcesie "Wystrzału na przełęczy Karasz" Bołotbek Szamszyjew postanowił nakręcić kolejny rozgrywający się w ojczystej Kirgizji eastern. Jego poetycki tytuł - "Szkarłatne maki Issyk-Kulu" - w dużej mierze odpowiada nastrojowi filmu, w którym ponownie świetną rolę zagrał Sujmenkuł Czokmorow. Gdyby aktor ten przyszedł na świat w Stanach Zjednoczonych, mógłby zrobić karierę na miarę Charlesa Bronsona.

    Więcej
  • Premiera "Złotego tronu" - drugiej odsłony dylogii Rustema Abdraszewa "Chanat Kazachski" - miała miejsce dwa lata i trzy miesiące po pierwszych pokazach "Diamentowego miecza". Co nieco zmieniło się w tym czasie w samym Kazachstanie, a dowodem na to fakt, że z filmu zniknęły tym razem wszelkie nawiązania do postaci prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, któremu w grudniu 2016 roku oddawano na ekranie prawdziwe hołdy.

    Więcej
  • Zdaję sobie sprawę, że tytuł dzisiejszej recenzji może wydać się niezrozumiały. W tekście jednak wszystko jest, jak sądzę, właściwie wyjaśnione. A dotyczy on adaptacji "Dnia dłuższego niż stulecie" - kolejnej powieści kirgiskiego klasyka Czingiza Ajtmatowa, którą tym razem przeniósł na ekran - pod tytułem "Mankurt" - turkmeński reżyser Chodżakuli Narlijew.

    Więcej
  • Choć "Tomyris" jest wielkim freskiem historycznym, nie należy odczytywać jej literalnie. To bowiem film, który powstał na polityczne zamówienie poprzedniego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa. Reżyser Akan Satajew wypełnił je w stu procentach, co oznacza, że "dowiódł", iż słynna tytułowa pogromczyni Cyrusa Wielkiego jest częścią kazachskiej tożsamości narodowej.

    Więcej
  • Akcja "Wejścia na Fudżi" Bołotbeka Szamszyjewa wcale nie rozgrywa się w Japonii, ale na terenie sowchozu nieopodal dzisiejszego Biszkeku. Tam z okazji Dnia Zwycięstwa spotykają się czterej przyjaciele - weterani wojenni - by przypomnieć sobie dawne, chwalebne i bohaterskie czasy. Nastrój rujnuje jednak wspomnienie szkolnego kolegi, którego z nimi przy stole biesiadnym nie ma. Ekranizacja sztuki Czingiza Ajtmatowa i Kałtaja Muchamedżanowa.

    Więcej
  • W roku śmierci Czingiza Ajtmatowa w bliskim kirgiskiemu pisarzowi Kazachstanie powstała druga ekranizacja jego głośnej książki z lat 60. - "Żegnaj, Gulsary!". Podjął się tego zasłużony dla kinematografii środkowoazjatyckiej Ardak Amirkułow, który uczynił z historii przyjaźni człowieka i konia uniwersalną opowieść o opresyjności systemu politycznego oraz walce o wolność i godność.

    Więcej
  • Piękna miłosna historia opisana przez kirgiskiego prozaika Czingiza Ajtmatowa w powieści "Moja dziewczyna" doczekała się aż pięciu adaptacji kinowych i telewizyjnych. Jedną z najbardziej znanych, chociaż nie w Polsce, jest powstały w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku turecki melodramat "Dziewczyna w czerwonej chuście". Jego reżyserem był cieszący się nad Bosforem niemal kultem Atıf Yılmaz.

    Więcej
  • Jak więc widać, wszystkie trudy, z jakimi ekipa borykała się w czasie kręcenia zdjęć, opłaciły się - filmowe "Żurawie..." okazały się być arcydziełem, do którego warto powracać nawet kilkadziesiąt lat po jego powstaniu.

    Więcej
  • Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

    Więcej
  • Tak, takie filmy powinny powstawać. Tak, powinny pokazywać pełne spektrum zachowań Polaków w czasie drugiej wojny światowej i ich reakcji na Zagładę Żydów: od mniej lub bardziej świadomego bohaterstwa, poprzez "umywanie rąk", aż po współpracę z okupantem. Tylko, na Boga!, niech one mają odpowiednią do wagi tematu wartość artystyczną. Nie jak w przypadku "Ciotki Hitlera" Michała Rogalskiego.

    Więcej
  • Retrospektywy wypadają przekonująco, podkreślając to, co najważniejsze, i uczciwie nie oszczędzając tych, którzy byli władni podjąć odpowiednie decyzje, lecz tego nie zrobili. Jest też jednak w "Śmierci..." kilka mielizn.

    Więcej
  • Miłość to niezwykle skomplikowana materia. Nic więc dziwnego, że powstało na jej temat tyle filmów. Także w Związku Radzieckim - kraju, w którym nawet najbardziej intymne sfery życia były zideologizowane. "Ta jedyna..." Josifa Chejfica to historia, której autor balansuje na granicy lirycznej tragikomedii i melodramatu. Z czasem przeciągając linę w tę drugą stronę.

    Więcej
  • W epoce Związku Radzieckiego dekabryści, wbrew pozorom, nie byli wcale wynoszeni na sztandary. Owszem, podkreślano ich antycarską postawę i chęć walki o wolność dla chłopów, ale byli jednak niebezpiecznymi buntownikami, którzy podnieśli rękę na władzę. Może dlatego doczekali się jedynie dwóch filmów na swój temat. Trzeci powstał dopiero teraz - to "Związek Ocalenia" Andrieja Krawczuka, który dokładnie przedstawia przygotowania do rewolty i jej przebieg.

    Więcej
  • W swojej kilkudziesięcioletniej karierze reżyserskiej nakręcił zaledwie sześć filmów fabularnych. Każdy z nich jednak odegrał istotną rolę w dziejach radzieckiej - i nie tylko - kinematografii. "Był sobie dziad i baba" to czwarte dzieło Grigorija Czuchraja, będące kameralnym dramatem psychologicznym, w którym pobrzmiewają echa tragedii epoki stalinowskiej.

    Więcej
  • Do dzisiaj - choć od jego ostatniego meczu minęło prawie pół wieku, a od śmierci niemal równe trzydzieści lat - jest piłkarską legendą. Zawodnikiem uznawanym za najlepszego golkipera świata w dziejach futbolu. W tym kontekście dziwić może fakt, że dopiero teraz, przy okazji dziewięćdziesiątej rocznicy urodzin, doczekał się w Rosji filmu biograficznego na swój temat. Nakręcił go Wasilij Cziginski, a nadał mu tytuł "Lew Jaszyn. Bramkarz moich marzeń".

    Więcej
  • Zastanawiam się, czy dzisiaj - gdy w konstytucji mamy wpisany zakaz propagowania ustroju komunistycznego - mógłby zostać zaprezentowany w telewizji jeden z najsłynniejszych powojennych obrazów Julija Rajzmana. Przedstawia on przecież mit o "dobrym komuniście" - człowieku prostym, ale uczciwym, niewykształconym, lecz marzącym o świetlanej przyszłości chłopów i robotników. W Polsce Ludowej wyświetlano go pod tytułem "Niezłomny"...

    Więcej
  • Brian De Palma nikomu już nic nie musi udowadniać. Ma już niemal osiemdziesiąt lat na karku i nakręcił wystarczająco dużo arcydzieł, aby zajmować poczesne miejsce w panteonie najwybitniejszych reżyserów XX wieku. Właśnie, XX, bo w XXI radzi już sobie znacznie gorzej. Oparty na scenariuszu Norwega Pettera Skavlana thriller "Domino" nie pozwala, niestety, zmienić tego zdania.

    Więcej
  • Nie ukrywam, że po słabych produkcjach fantastycznonaukowych i sensacyjnych, jakie były przeze mnie omawiane w poprzednich odsłonach "East Side Story", sięgnięcie po film stricte historyczny miało być odwróceniem tych negatywnych tendencji. Niestety, "Lenin. Nieuchronność" Władimira Chotinienki okazał się przydługim szkolnym brykiem, na dodatek całkowicie pozbawionym napięcia.

    Więcej
  • Przyznam, że długo się wahałem, czy omawiać w tej rubryce filmy powstałe w czasach stalinowskich, będące apologią dyktatora. Z drugiej strony jednak, skoro one także są "klasyką kina radzieckiego", to dlaczego się od nich odżegnywać. Poza tym dzisiaj jest ważny dzień. Prima aprilis! I choćby z tego powodu mogę sobie pozwolić na monumentalną "Bitwę stalingradzką" Władimira Pietrowa z końca lat 40. XX wieku.

    Więcej
  • Znam przynajmniej kilka przepięknych filmów o przyjaźni człowieka ze zwierzęciem. Ale ten, radziecki obraz Stanisława Rostockiego sprzed ponad czterdziestu lat, jest chyba najwspanialszy. Najbardziej wzruszający i wyciskający łzy. W największym stopniu skłaniający do refleksji. I dzięki temu również najaktualniejszy. Choć nazywa się tak niepozornie - "Biały Bim Czarne Ucho".

    Więcej
  • Prawie dwugodzinny film można by spokojnie zmieścić w trzydziestu minutach, na więcej autorzy pomysłu nie mieli. Są za to efekty specjalne i rozwleczone fragmenty rodem z fantastycznych filmów postapokaliptycznych, służące głównie nabiciu czasu.

    Więcej
  • Reżyserskie duety, zwłaszcza na początku kariery, w chwili artystycznego debiutu, nie były w radzieckiej kinematografii niczym niezwykłym. Niektórym dane było przetrwać nawet wiele lat, zdecydowana większość rozpadała się jednak natychmiast po nakręceniu jednego filmu. Drogi Grigorija Aronowa i Aleksieja Germana rozeszły się od razu po premierze "Siódmego towarzysza". Ten drugi został później jednym z najoryginalniejszych twórców w Kraju Rad, o pierwszym mało kto już dzisiaj pamięta.

    Więcej
  • Fiodor Bondarczuk niezbyt często staje przed kamerą w roli reżysera. Ale kiedy już to robi, kręci filmy z prawdziwym przytupem i za olbrzymie pieniądze. Podobnie rzecz ma się z najnowszym - fantastycznonaukowym melodramatem "Inwazja", który jest kontynuacją wcześniejszego o dwa lata "Przyciągania". Niestety, kontynuacją wydumaną, ckliwą i zupełnie niepotrzebną. Filmu nie potrafią uratować nawet przyzwoite efekty specjalne.

    Więcej
  • Nadzwyczaj udana odpowiedź na francuską i czechosłowacką Nową Falę. O sile liczącego sobie już ponad pół wieku "Cierpkiego wina" decydują przede wszystkim prezentowane przez autora zacięcie dokumentalisty oraz wyrazista postać głównego bohatera, który mimo młodego wieku i wcale nie najlepszych ocen w szkole, okazuje się być prawdziwym człowiekiem zasad.

    Więcej
  • Aleksandr Askołdow to twórca jednego filmu. Nie dlatego, że inne okazały się zbyt słabe, aby o nich po latach wspominać. Po prostu więcej nie pozwolono mu nakręcić. A i ten jeden starano się doszczętnie wymazać z historii radzieckiej kinematografii. Na szczęście to się nie udało, bo zwolniony aresztu po dwudziestu latach "Komisarz" okazał się prawdziwym arcydziełem sztuki antywojennej.

    Więcej
  • Pochodząca z Petersburga reżyserka nie wyrobiła sobie jeszcze takiej marki, która sprawia, że na każdy jej kolejny film widzowie czekają z niecierpliwością. Wszystko jednak przed nią, co udowadnia "Portem" - nostalgicznym dramatem, w którym młodzieżowa opowieść gangsterska miesza się z soap operą. Kiedy Aleksandrze Strielianej uda się odrzucić telenowelowy balast, może stać się bardzo cenioną twórczynią.

    Więcej
  • Jeden z najsłynniejszych radzieckich filmów fantastycznonaukowych powstał - w pewnym sensie - przez przypadek. Pierwotnie był bowiem zamierzony jako historia science fiction, dla której punktem wyjścia miała być przygodowa "Wyspa skarbów" Roberta Louisa Stevensona. Scenariusz Gieorgija Danieliji i Rewaza Gabriadzego jednak ewoluował i ostatecznie przybrał postać "Kin-dza-dza!" - gorzkiej komedii o okrutnej dyktaturze.

    Więcej
  • Reżyserski debiut aktora Grigorija Dobrygina to współczesny psychologiczny melodramat, który opowiada o tym, jak fascynacja wielkim światem i niespełnione marzenia niszczą życie młodego małżeństwa mieszkającego na rosyjskiej prowincji. W "Sheena667" krok po kroku obserwujemy destrukcję zdrowego układu damsko-męskiego, która prowadzi... - właśnie, dokąd?

    Więcej
  • W tym samym 1972 roku w Związku Radzieckim przeniesiono na ekran dwa dzieła prozatorskie Borisa Wasiljewa - debiutancką nowelę "Kuter Iwana" oraz późniejszą o dwanaście lat powieść "Tak tu cicho o zmierzchu". Drugi film zyskał wielką sławę na całym świecie, pierwszy natomiast - na długi czas powędrował na półkę. Był po prostu zbyt pesymistyczny i obyczajowo odważny.

    Więcej
  • To dzieło z gatunku tych, w których dzieje się niewiele, ale wydarza tak dużo. Nostalgiczny melodramat opowiada o spóźnionej i nie do końca spełnionej miłości dwojga ludzi, którzy znają się od lat, ponieważ mieszkają po sąsiedzku.

    Więcej
  • Mroczne kryminały ze Skandynawii urzekają skomplikowaną, wielowarstwową fabułą, rozbudowanym tłem obyczajowym, wyrazistymi bohaterami oraz niezwykłymi plenerami. To wszystko znaleźć można również w serialu "Wisting", którego fabuła oparta została na powieściach Norwega Jørna Liera Horsta.

    Więcej
  • W połowie lat 70. ubiegłego wieku radzieccy twórcy filmowi na poważnie zainteresowali się tematyką młodzieżową. W ciągu kilku lat powstało wówczas przynajmniej kilka bardzo wartościowych filmów, które nie trywializowały tematu, podchodząc do młodych bohaterów z szacunkiem i zrozumieniem. Jednym z takich dzieł była "Zgrywa" - reżyserski debiut aktora Władimira Mieńszowa, przyszłego laureata Oscara za melodramat "Moskwa nie wierzy łzom".

    Więcej
  • Kto obstawiał, że gdy filmowcy zainteresują się już prozą Dmitrija Głuchowskiego, to w pierwszej kolejności nie sięgną wcale po bestsellerową postapokaliptyczną trylogię o moskiewskim metrze, ale w pełni realistyczną powieść pisarza, czyli "Tekst"? a tak właśnie postanowił zrobić Klim Szypienko, któremu gotowy scenariusz filmu podsunął sam autor.

    Więcej
  • Powstał w bardzo złym momencie. Związek Radziecki powoli zaczął się już rozpadać, a jego obywatelom nie w głowie było chodzenie do kina. Podobnie w Polsce Ludowej, dokąd "Wory w zakonie" - tyle że pod tytułem "Mafia w blasku prawa" - trafiły pod koniec lat 80. A szkoda, bo mógł to być hit na miarę "Piratów XX wieku".

    Więcej
  • Co by bowiem o "W imię zasad" nie powiedzieć krytycznego, to mimo wszystko jest to kawał przyzwoitego kina gatunkowego z potężną porcją nostalgii.

    Więcej