Krzysztof Ociepa
Krytyk-
Można i z takiej fabuły zrobić kawałek dobrego kina, czego najlepszym przykładem jest trylogia o przygodach Jasona Bourne'a. Jednak "Gunman" to blada kopia tych filmów, obraz do bólu przewidywalny. Jedyna satysfakcja, jaką można czerpać w trakcie jego oglądania, bierze się z bezbłędnego odgadywania, co wydarzy się w następnej scenie.
-
Za ogromny atut należy uznać szacunek, z jakim reżyser odniósł się do literackiego oryginału.
-
Nie ma widzowi niczego do zaoferowania. Świat przedstawiony w "Marsylskim łączniku" nie uwodzi, a skoro tak, to tęsknota za starymi dobrymi czasami jest tu mocno umowna. To zaś sprawia, że jedynym uczuciem, jakim widz może obdarzyć ów film, jest obojętność - i tak dzieje się, niestety, podczas całej projekcji.
-
Wiele lat temu Andrzej Wajda powiedział, że warto robić takie filmy, których nikt inny za nas nie zrobi. Wolałbym, żeby następny film Jana Hřebejka był dziełem, które mógłby nakręcić tylko Jan Hřebejk. Bo oglądając "Po ślubie", miałem nieodparte wrażenie, że twórcy pokroju Thomasa Vinterberga i Susanne Bier dużo lepiej poradziliby sobie z tym tematem.
-
Martin Scorsese w wielkiej formie. "Wilk z Wall Street" to jego najlepszy film od wielu lat i murowany kandydat do kilku statuetek Oscara.
-
Film Lernera i Pozdorovkina nie wykracza poza formułę dokumentu o interwencyjnym charakterze. Taki był zamiar twórców i można uznać, że udało im się go zrealizować. Jeśli po obejrzeniu filmu chociaż jedna osoba zaangażuje się w walkę o prawa człowieka, sukces będzie można uznać za pełny.
-
Filmy Ulricha Seidla nie są strawą łatwą i przyjemną. Wymagają cierpliwości, często dosłownie, gdyż reżyser lubi celebrować codzienność. Wymagają także odporności na obraz tego, co w człowieku wstydliwe i skrzętnie skrywane, gdyż Seidl nie ma litości dla widzów.
-
Jest niewątpliwie filmem z aspiracjami. W zamierzeniu miał być dramatem społecznym z ambicjami psychologicznymi, tylko że przedstawiony w nim rysunek psychiki bohaterów jest niezwykle powierzchowny. Nie skreślałbym jednak tego filmu całkowicie. Ukazuje on ważny problem, jaki pojawił się na Śląsku w wyniku transformacji ustrojowej - problem wstydliwy i pomijany milczeniem.
-
Sorrenti stworzył filmowe widowisko, którego atrakcje potrafią przykuć do ekranu nawet widza niezainteresowanego światem smutnych mężczyzn w czarnych garniturach. To niewątpliwie duży atut tego filmu, gdyż widz nieorientujący się w świecie polityki zazwyczaj gubi się w gąszczu nazwisk i zdarzeń. "Boski" jest zatem filmem umiejętnie łączącym walory widowiska z funkcją poznawczą.
-
Nie bardzo potrafię zrozumieć, czemu miałby służyć ten fabularny miszmasz. Wiem tylko, że nie układa się on w żadną spójną całość.
-
Można więc ponarzekać na lekko mizoginistyczny ton filmu Scotta, ale czy bez niego moglibyśmy ciągle mówić o "męskim kinie"?
-
Wydaje się, że triumfalny ton jakim reżyser kończy film jest co najmniej nie na miejscu.
-
Nam wypada cieszyć się, że ktoś z zewnątrz potrafił zrobić dobry użytek z polskiej scenerii i z polskich aktorów, dzięki czemu powstał obraz wartościowy i przekazujący kawałek prawdy o naszym dniu dzisiejszym.
-
-
Przypomnienie 1968 roku, najbardziej bolesnego momentu w powojennej historii Czechosłowacji.
-
Pozostaje mieć nadzieję, że następni filmowcy podejmujący afrykańskie tematy wykażą się większą pokorą wobec faktów i realiów Afryki. W przeciwnym wypadku grozi nam kolejny, ciężkostrawny miks stereotypów i schematów fabularnych nijak nie przystających do rzeczywistości, którą mają opisywać.
-
Reżyserka sprawiła, że mieszkańcy afrykańskiej wioski stali się bliscy widzom filmu.
-
Film wart jest obejrzenia i paradoksalnie nie brakuje w nim ani seksu ani nudy.
-
Proporcje wyważone są idealnie i dzięki temu "Biała Masajka" jest niezwykle udanym przykładem kina społecznie zaangażowanego.
-
Sceny bez znaczenia przeplatają się w tym filmie ze scenami, w których wszystko wyłożone zostaje tak dosadnie, jakby reżyserka wątpiła w inteligencje widza.
-
-
Widzowie znający "mumiowy" humor tylko z reklam mogą czuć się zawiedzeni i nie pozostaje im nic innego jak czekać na następny film i wierzyć, że tym razem Borusiński i spółka więcej uwagi poświęcą fabule filmu, bo kolejna seria skeczy może okazać się niewystarczająca nawet dla najzagorzalszych fanów.
-
Reżyser wskrzesza tradycyjne westernowe wartości, ale jednocześnie nieustannie pozostaje z nimi w otwartej polemice.
-
Reżyser ukazując wyjątkowość pierwszej wojny w Zatoce Perskiej postarał się ująć problem w ramę, którą jest uniwersalne doświadczenie wojny. Wydaje się, że efekt jest co najmniej zadowalający.