Mechanik i jego córka dokonują odkrycia, które sprowadza do nich Autoboty i Decepticony.
- Aktorzy: Mark Wahlberg, Stanley Tucci, Kelsey Grammer, Nicola Peltz, Jack Reynor i 15 więcej
- Reżyser: Michael Bay
- Scenarzysta: Ehren Kruger
- Premiera kinowa: 27 czerwca 2014
- Premiera DVD: 24 listopada 2014
- Premiera światowa: 19 czerwca 2014
- Ostatnia aktywność: 16 marca
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Rozczarowuje na każdym polu, nie olśniewa też wizualnie, ani nie porywa ścieżką dźwiękową. To takie typowe odcinanie kuponów od poprzednich odsłon.
-
W moim przekonaniu, nie broni się jako film akcji ani też rozrywkowy. W moim przekonaniu to również nie dobre rozpoczęcie nowej trylogii. Efekty nigdy nie nadrobią braków fabularnych, a nieumiejętne rozłożenie napięcia tylko pogłębiło ten defekt.
-
Nie ma się co oszukiwać: "Transformers: Wiek zagłady" to film, który po prostu nie powinien był powstać. Wszechobecna nuda, odgrzewanie porcji tych samych fabularnych kotletów i dramatyczne wręcz zubożenie kwintesencji serii, czyli wielkich, walczących robotów, odbija się dramatycznie na jakości recenzowanego filmu.
-
Durne dialogi, nieciekawe postacie, mała ilość scen akcji - to wszystko sprawiało, że z kina wyszedłem zmęczony i z bolącym zadem.
-
Scenariusz, który nawet jak na tego typu produkcję razi głupotą i nielogicznością, montaż rodem z MTV, wszechobecny chaos, orgia efektów specjalnych i nuda, która pomimo całej parady atrakcji jaką serwuje nam Bay pod koniec daje się mocno we znaki.
-
Nie wymagające wytężonego myślenia kino rozrywkowe także jest potrzebne, ale tę produkcję polecić można jedynie stałym fanom Transformersów i młodym dzieciakom ubóstwiającym walki robotów. Dla innych to strata i czasu i pieniędzy.
-
Naprawdę szkoda filmu, na który najarałem się jak szczerbaty na suchary i którego oczekiwałem od początku roku z zapartym tchem. Pomimo pokładów sentymentu i sympatii dla serii, Bay tym razem zawiódł na całej linii, dając mi coś, czego nawet nie można nazwać historią, a co napakowane jest mdłymi bohaterami i tekstami żywcem wziętymi z "Flirtu towarzyskiego".
-
Jest długo, jest głośno i mega efektownie. Jak wspomniałem w pierwszym zdaniu. Chciałem odmóżdżającego filmu i go dostałem.
-
Choć "Wiek zagłady" to średnie kino, to miłośnicy serii i tak po niego sięgną, bo jeśli traktować go tylko jako kolejną odsłonę bijatyki ogromnych robotów pośrodku miasta, film da się obejrzeć - zwłaszcza jeśli uda się trafić na maraton w kinie, gdzie potężne wybuchy odwrócą uwagę od wszystkiego innego. Daleko jednak do poziomu "jedynki", do której chętnie się wraca.
-
Typowa rozwałka bez ambicji bycia czymś więcej. Ci, którzy oglądali trzy pierwsze części i im się podobało podczas Wieku zagłady będą zadowoleni, zaś tym którym to nie podeszło niech się trzymają z daleka, aby nie mieć spazmów.
-
Historia służy rozwałce i niczemu więcej. Jasne, efekty specjalne wgniatają w fotel, a sceny akcji są świetnie zrealizowane. Hong-Kong prezentuje się niesamowicie. Kiedy jedna fabuła rozczarowuje, sam film nie bawi już tak, jak powinien.