mors dicit
Źródło-
Willie Dynamite rysuje paralelę między kapitalizmem a monopolem zachłannego alfonsa, nie rezygnując przy tym z aspektów rozrywkowych tego charakternego, toczonego tłustym funkiem nurtu kina eksploatacji.
-
Po seansie można poczuć się brudnym, rozbawionym, zaniepokojonym, zadziwionym, wymęczonym - a prawdopodobnie wszystko to na raz. Fantom kiler jest paskudnie seksistowski, monotonny i zły w każdym znaczeniu tego słowa. Trudno go polecić czy odradzić, ale z pewnością nie pozostawia obojętnym, ba, dla admiratorów i admiratorek złego smaku może stanowić pyszną zabawę!
-
Mieszają się tu kinoobsesje, narkotyczne odurzenia, seksualne napięcie i artefakty z psychodelii dzieciństwa. Nastrój dyktuje niedopowiedziana wampiryczność, najpierw Pedra, potem samej materii filmowej.
-
Jonathana z powodzeniem można stosować jako antybiotyk na monotonię filmowych adaptacji Draculi.
-
W pewnym sensie to film o terapeutycznej roli kina i przyjemności płynącej z teatralizacji codzienności.
-
Na liście video nasties "Siekiera" wylądowała prawdopodobnie za sprawą silnych inspiracji głośnym "Ostatnim domem po lewej" Wesa Cravena, bo faktycznie, oba filmy uderzają w podobnie minorowe tony i bezkompromisowo babrzą się w przemocy.
-
W najlepszych momentach klimat obcowania z pełzająco przerażającą, choć wciąż atrakcyjną siłą kładzie się zimnym dreszczem na karku, a baśniowe mięcho nabiera odpowiednio paskudnej realności.
-
Trąci strychem, dziecięcym lękiem przed jego ciemnymi kątami, twarzami brzydkich, starych lalek wyłaniającymi się z mroku, walającymi się stertami folii bąbelkowej, które zmieniają zwykłe poddasze w osobny świat, jak gdyby wyjęty z niepokojącego snu. Taka przestrzeń rodzi potwory odmienne od swoich klasycznych, wycyzelowanych odpowiedników, bardziej zdziwaczałe, z wyglądu tanie, na wzór otoczenia, które zamieszkują.
-
Morgiana, choć osadzona w bezczasie, wygląda jak ekstrawaganckie skrzyżowanie estetyki przełomu wieków z bliższymi nam już latami sześćdziesiątymi. Ma twarz Siouxsie Sioux. Syci.
-
Jest jednym z tych filmów, który trudno ometkować - czuć w nim zarówno urok eurotrashu, jak i złożoność kina wampirycznego "z wyższej półki".
-
Jajcarskim Nieustraszonym pogromcom wampirów Polańskiego świetnie wyszedł klimat słowiańskiej grozy, Zamek w Karpatach całkowicie rezygnuje z podobnych miksów. I to działa. Chociaż im bliżej końca, tym bardziej czai się z tyłu głowy tęsknota za odrobiną zmiany tonu. Ale to z przyzwyczajenia.
-
Jest solidnym bałaganem, ale w ten pociągający sposób, który sprawia, że trudno nie czuć fascynacji tym przedziwnym obrazem.
-
Rzeczywiście, jest erotyka, broń, nieudane morderstwo, nagość - na równi mężczyzn i kobiet - ale wszystko zostaje potraktowane z pewną przewrotnością. Może nie polecałabym Dziewczyn Pracujących na początek przygody z filmografią Rothman, ale szkoda by było pominąć tę niepozorną produkcję.
-
Trudno pobić atmosferę jego fantasmagorycznych filmów, ale po Schoolgirl Hitchhikers żałowałam, że w filmografii reżysera nie figuruje więcej podobnych produkcji, bo miał rękę do pełnej nonsensów rozrywki.
-
Estetyczne rozdarcie pokrywa autentyczna filmowa fascynacja twórców. Wszyscy tam mają dobrą zabawę, znają pulpowe klasyki, do których się odwołują, a ich dziełko pozostaje przyzwoitą rozrywką i smakowitą ciekawostką dla fanów eurohorroru. Dawno nie widziałam, żeby ktoś tak się cieszył z możliwości przywdziania plastikowych kłów.
-
Paradoksalnie, mimo kładzenia nacisku na rodzinność i dobrotliwość bohaterów, kilkadziesiąt lat po emisji Potworniccy wyglądają jak podręcznikowy przykład rodziny z problemami, która we własnym gronie kłamie, kombinuje, zagarnia. Przez to całość ogląda się raczej z lekką goryczą - w końcu miało być tak miło.
-
Polubiliśmy się z Addamsami. Goszczenie w ich odizolowanym światku to czysta eskapistyczna przyjemność.
-
Całość to raczej nieudolna, ale przyjemna wizualnie ciekawostka zaludniona przedziwnymi bohaterami.