Piotr Han
Krytyk-
Jeśli przymknąć oko na nieco rozłażącą się w szwach intrygę można czerpać pewną przyjemność z seansu. Ta historia miała naprawdę potencjał na wielkie kino, tym większa szkoda, że nie udało się go wykorzystać.
-
Na szczęście finał z powodzeniem wynagrodził te fabularne niedociągnięcia. Scena na wojskowym cmentarzu jest jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek wyszły spod ręki mistrza.
-
Jest zaś jednym z niewielu filmów, które prawdopodobnie nigdy mi się nie znudzą. Przy pisaniu niniejszego artykułu obejrzałem go dwa razy w przeciągu kilku dni. I mam już ochotę na powtórkę.
-
Jest satyrą na antykomunistyczną obsesję, ale również - albo przede wszystkim - trzymającym w napięciu thrillerem z pomysłowo rozpisaną intrygą.
-
W "Za kilka dolarów więcej" reżyserowi udało się chyba najlepiej w swojej karierze wyważyć proporcje między podszytym bezlitosną ironią poczuciem humoru, a fatalizmem.
-
Nie ma klasycznie skonstruowanej fabuły, głównego bohatera ani wątku miłosnego. Włoski reżyser postawił bowiem na realizm i głównym przyświecającym mu celem było, aby "Bitwa o Algier" jak najbardziej przypominała film dokumentalny. Chciał być jak najbliżej prawdy.
-
Jest jednym z tych niepozornych filmów, które niełatwo wyrzucić z pamięci. W kilka chwil po seansie zdałem sobie sprawę z faktu, że nie mogę przestać się uśmiechać. Ten efekt oczywiście po jakimś czasie minął. Jednak nawet dla tych kilku chwil, gdy da się odczuć magię kina, warto zapoznać się z tym niesłusznie zapomnianym dziełem.
-
Jest doskonale zrealizowanym thrillerem psychologicznym, który straszy skuteczniej niż większość "paranormalnych" horrorów.
-
Jest naprawdę świetnym, trzymającym w napięciu politycznym dreszczowcem i fakt istnienia innego arcydzieła o podobnej tematyce niczego w tej materii nie zmienia.
-
Wbrew pozorom nie jest pełnym strzelanin filmem akcji. Jest to raczej swojego rodzaju dramat opowiadający o człowieku, który zostaje postawiony w ekstremalnej sytuacji i próbuje sobie z nią radzić.
-
Jest to naprawdę solidne kino, które ogląda się bez chwili znużenia. Fabuła ciekawi, akcja posuwa się do przodu bez większych zastojów. Naprawdę trudno mi się do czegoś konkretnego przyczepić. Jednak całość nie porywa i charakteryzuje się pewną swoiście pojmowaną letniością.
-
Porównanie z kinem braci Coen byłoby tutaj oczywiście nie na miejscu, ale w kilku scenach promil skojarzeń z ich twórczością jest wyczuwalny.
-
Naprawdę ciekawie jest obejrzeć film, który przeciwstawia się przyzwyczajeniom widzów i pokazuje historię Stanów Zjednoczonych od innej strony niż większość "zwykłych" filmów. Także inaczej niż klasyczne westerny.
-
Reżyser Andrew Leman nakręcił dosłownie - w skali jeden do jednego - film żywcem wyjęty z lat dwudziestych. Innymi słowy "Zew Cthulhu" Anno Domini 2005 to rasowy film niemy!
-
Niespodziewany cios w szczękę wynosi ten zimowy western na wyższy poziom.
-
Strona techniczna stoi na najwyższym poziomie. Zwłaszcza zdjęcia i aktorstwo. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż "Tyranozaur" praktycznie pozbawiony jest muzyki. Takie rozwiązanie świetnie pasuje do tego filmu.