Norbert Szamota
Krytyk-
Okazuje się udaną kinówką, którą nawet po latach można sobie odświeżyć. Nie jest to niezapomniane widowisko, ale oferuje wystarczająco wiele, by zdobyć serca fanów uniwersum. Jest kilka efektownych pojedynków, plejada znanych postaci, trochę humoru.
-
Typowy średniak, który wielu fanów uniwersum DBZ może spokojnie potraktować jako ciekawostkę lub całkowicie pominąć. Brak najważniejszych postaci z serii, a tym samym najsilniejszych ziemskich wojowników, dobrze wskazuje, że to poboczna historia, która nie ma wielkich aspiracji.
-
Z tweetów w tej recenzji wylewa się krytyka, ale nie może być inaczej, gdy film ignoruje poziomy mocy i marnuje potencjał herosów w takim stylu.
-
Pozytywnie mnie zaskoczył. Japońscy twórcy pokazali, że są w stanie w godzinnej produkcji skondensować kilka efektownych pojedynków i dołożyć do tego mające sens tło fabularne. Film wykorzystuje potencjał postaci, nie bazuje jedynie na sprawdzonych schematach i serwuje wszystko to, czego szukają fani Dragon Balla.
-
Na tle poprzedników oferuje wystarczająco wiele, by nawet dzisiaj poświęcić mu te 70 minut.
-
Duży krok w tył filmowego uniwersum. Produkcja bez ciekawego tła fabularnego, oparta na utartych schematach.
-
Wykonanie jest niezłe, stanowiące kluczowy punkt każdego Dragon Balla walki prezentują dobry poziom, ale niestety warstwa fabularna leży i kwiczy. Film ma swoje momenty, ale często ich potencjał idzie na marne.
-
Nie jest złym filmem, choć mam wrażenie, że cierpi z powodu ograniczeń czasowych. Gdyby autorzy wydłużyli film o piętnaście minut, dopracowali nieco tło fabularne i przedłużyli pojedynki, byłoby tylko lepiej. A tak dostaliśmy powtórkę z Drzewa Mocy, a więc kolejny interesujący koncept ze słabym wykonaniem.
-
Lord Slug ma kilka uproszczeń, które najwyraźniej były konieczne, by utrzymać czas filmu poniżej godziny. Na tle wcześniejszych filmów wypada jednak nad wyraz dobrze, bo oferuje ciekawe zwroty akcji i efektowne pojedynki.
-
Film z kilkoma ciekawymi pojedynkami i interesującym konceptem fabularnym, w którym zabrakło tylko nieco lepszego zakończenia. Na tle wcześniejszych tytułów wypada solidnie. Na tyle nieźle, że w wolnej chwili można sobie do niego wrócić nawet po tych osiemnastu latach.
-
Wypada w gruncie rzeczy przyzwoicie. Nadal nie jest to może kinówka, którą warto polecać wszystkim na lewo i prawo, ale w odróżnieniu od poprzedników jest tutaj chociaż kilka niezłych pojedynków i potrafiąca zaintrygować fabuła.
-
Początkowo uważałem koncept filmu za intrygujący. Cieszyłem się na pomysł wsadzenia znanych postaci w nietypowe role. W praktyce Wielka Mistyczna Przygoda wypada jednak blado. Akcja gna na złamanie karku, mało jest walk, a te pokazane rozczarowują.
-
Jak na produkcję z 1986 roku, Dragon Ball: Legenda o Shenlongu wypada bardzo przyzwoicie, choć czas poświęcać jej powinni tylko fani uniwersum. Specyficzny rodzaj humoru, znajome motywy i postacie. Dla mnie to był przyjemny powrót do przeszłości, gdy oglądało się oryginalne Dragon Ball na RTL7.
-
Odrobina humoru ratuje tę kinówkę, która mocno się zestarzała i nie sprawdza się specjalnie, ani jako film przygodowy, ani kolejny Dragon Ball.
-
Fabuła jest naiwna, kreska się trochę zestarzała, ale walki ogląda się przyjemnie.