W XIII-wiecznej Anglii Robin i jego banda stawiają czoła korupcji i prowadzą rebelię przeciwko skorumpowanemu królowi.
- Aktorzy: Russell Crowe, Cate Blanchett, Max von Sydow, William Hurt, Mark Strong i 15 więcej
- Reżyser: Ridley Scott
- Scenarzysta: Brian Helgeland
- Premiera kinowa: 14 maja 2010
- Premiera światowa: 12 maja 2010
- Ostatnia aktywność: 25 kwietnia
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Oceny krytyków
-
Oceny użytkowników
-
Recenzje krytyków
-
Za mało Robin Hooda w tym Robin Hoodzie.
-
130-milionowy budżet dał reżyserowi swobodę m.in. podczas kręcenia scen batalistycznych, które wypadły rzeczywiście znakomicie. Jednak sam film nie porywa.
-
Po obejrzeniu filmu Ridleya Scotta nikt się nie zamieni w lwa ani nie ucieknie do lasu, by tam rozpocząć swój podkop albo wykop. Nie znaczy to jednak, że "Robin Hood" jest filmem złym. Wręcz przeciwnie, Scott po raz kolejny udowadnia, że potrafi opowiadać.
-
Rzetelne aktorstwo, sprawnie budowana dramaturgia oraz inscenizacyjny rozmach to gwarancja kina rozrywkowego na wysokim poziomie. Ale wyczuwalna pod płaszczem atrakcji refleksja nad istotą heroizmu, odpowiedzialności rządzących za rządzonych i społeczno-narodowej ofiary dyktowanej prywatą elit sprawia, że "Robin Hood" Anno Domini 2010 nabiera cech uniwersalnej przypowieści.
-
Scott dostarczył nam sprawnie nakręcone widowisko, z solidnymi scenami batalistycznymi, bogatą scenografią, niezłym aktorstwem oraz rozmytą fabułą. Myślę, że miłośnicy jego twórczości i talentu Russella Crowe'a będą w pełni usatysfakcjonowani, pozostali mogą poczuć się rozczarowani.
-
Recenzje użytkowników
-
Niewykorzystany potencjał legendy z Sherwood. Płaskie, nudne kino kostiumowe bez polotu, nie wykorzystujące do końca ciekawej epoki. Nie mam nic za bardzo do powiedzenia o tak bezpłciowym filmie kostiumowym (?), skoro Scott po prostu przyszedł sobie na plan z kamerą i wziął dobrych ludzi do scenografii i kostiumów. Po prostu nic, ani Crowe, ani Blanchet, ani reżyser, ani legendarne postacie. Nic.
-
Ridley Scott wystawia do wiatru oczekiwania najbardziej wymagającego widza , szczególnie zaś zagorzalego miłośnika mitu o zakapturzonym banicie." Wersja Scotta jest bardziej mroczna w tonie ,skupiona na intrygach politycznych i spiskach w tle a'la "Elizabeth", choc nieco wywrotowa w pomysłach, nie pozbawiona w wielu miejscach spodziewanego poczucia humoru.
Nie jest to kino zle, nawet zaskakująco nieźle zagrane, jednak tak dalekie od wielkich emocji,jak i od kina porywającej przygody.
-