Dziennik
-
Przejmująca historia uzależnionej od alkoholu kobiety, która, sięgnąwszy dna, próbuje się odeń odbić i raz jeszcze zawalczyć o swoje życie i przyszłość.
-
Ten plastikowy obraz jest dość opresyjny i o ile na poziomie treści wszystko to było już powiedziane, to forma przekazu zdecydowanie zwraca uwagę. Ale czy to wystarczy? Filmowi dolega jednak rażący brak oryginalności i wtórność.
-
Money Man to istny popis umiejętności kaskaderskich Patela, który musiał dojść do perfekcji w sztukach walki, by przedstawić widzom wiarygodnie walkę swojego bohatera. Widać też, że w ostatnich latach bardzo się ten rynek filmowy zmienił i teraz większość aktorów chce samemu wykonywać choreografię walk, dając reżyserom więcej możliwości nagrania całych sekwencji bez potrzeby licznych cięć. Świetnie wypada tutaj też połączenie języka hindi z angielskim.
-
Letni blockbuster Davida Leitcha to wyśmienite kino rozrywkowe dostarczające ogromnej frajdy i poczucia relaksu, gdy wychodzi się z sali. Jest to jedna z tych produkcji, która nie chce zmienić naszego życia. Nie stawia przed nami moralnych problemów, które przez następne godziny będziemy musieli sami przepracować. To zabawa w czystej postaci. Co ciekawe co innego znajdą w niej miłośnicy kina, a co innego okazjonalny widz. Jednak jedni i drudzy będą zadowoleni.
-
"Challengers" to znakomite widowisko pod względem sportowym, aktorskim i emocjonalnym. Poziom podnoszą też zdjęcia tajlandzkiego operatora Sayombhu Mukdeeproma i muzyka skomponowana przez Trenta Reznora i Atticusa Rossa. Cieszę się, że po średnio udanym "Do ostatniej kośc"i Luca Guadagnino wraca na dobre tory.
-
Uważam, że w filmie "Rebel Moon część 1: Dziecko ognia" reżyser wprowadził za dużo bohaterów, przez co opowieść była bardzo poszarpana i nierówna. Na seansie "Rebel Moon - część 2: Zadająca rany" miałem wrażenie, że tego materiału było znacznie mniej, więc wiele scen rozciągnięto do granic wytrzymałości. Mści się też na Snyderze mnogość wprowadzonych postaci, które biegają po ekranie, kogoś tam zabijają, ale gdyby ich nie było, to widz by się nawet nie zorientował.
-
Skąpane w kolorach ziemi upiorne, oniryczne, a zarazem pełne nieoczywistego humoru kino o próbie otrząśnięcia się z rodzinnych traum.
-
Tenis zawsze uważałam za miłą dla oka, ale umiarkowanie emocjonującą grę. W obiektywie Luki Gaudagnino zamienia się natomiast w fascynującą rozgrywkę, jako że właśnie na korcie nasi bohaterowie postanawiają rozstrzygać większość kluczowych dla nich kwestii, przede wszystkim tych dotyczących życia prywatnego. A jak doskonale wiadomo, w tenisie nie przewiduje się remisów i zwycięzca może być tylko jeden.
-
Najlepszy film Guadagnino od czasu "Call Me By Your Name", ale to tylko świadczy o poziomie filmografii włoskiego reżysera, który staje się parodią samego siebie.
-
Luca Guadagnino, nie idąc drogą tradycyjnego filmu sportowego, zrobił coś dużo lepszego. Wziął sobie z tenisa to, co go naprawdę interesuje, po czym wraz ze swoim scenarzystą w fantastyczny sposób dopasował do opowiadanej historii. Tak dla sportu, jak i dla kina, to bardzo piękny gest. Z wielką klasą i pietyzmem ukazał ich symbiozę.
-
8.528 kwietnia
- Skomentuj
-
Jak na wielką, epicką, kosmiczną sagę, Rebel Moon wciąż nie potrafi zachwycić sposobem opowiadania historii ani wciągnąć w polityczne zależności świata przedstawionego. Choć nie można odmówić Snyderowi pasji oraz tego, że Zadająca rany poprawia nieco błędy pierwszej części, wciąż jest ona, parafrazując znane przysłowie, krową, która dużo i głośno ryczy, ale daje zbyt mało mleka.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Wygląda to trochę tak, jakby twórcy chcieli zrobić film ukazujący, czym są rajdy ekstremalne, ale w połowie tej wyboistej drogi przypomniało im się, że serca widzów miał zdobyć rozczochrany piesek, a nie wzbudzający podziw wytrzymali sportowcy.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Bo moim największym problemem związanym z filmem "Spy x Family" jest to jak gra on na tym co najbardziej bezpieczne. Wszystkie gagi, przekomarzania oraz podkręcone do maksimum cechy postaci, które stanowią główny trzon serialu, są tu obecne i serwowane jak coś w stylu składanki "the best of". Dla mnie to było męczące. Nie jestem fanem serialu, który już w przeciągu pierwszego sezonu stał się w moich oczach zbyt powtarzalny.
-
Luca Guadagnino i jego "Challengers" to ZŁOTO!!! To fantastyczna bomba emocjonalna, pokazująca jak niewiele różni się miłość, nienawiść, sport i rywalizacja. Zendaya błyszczy! Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Zręcznie i stosunkowo lekko opowiedziana historia o trudnej do przepracowania żałobie, której akompaniuje przenosząca do przeszłości muzyka.
-
Jest to paradoksalnie przyjemny w odbiorze obraz, który mógł pretendować do bycia czymś znacznie dojrzalszym, gdyby tylko scenariusz został bardziej przemyślany, a napięcie staranniej budowane.
-
Fascynujące ukazanie tenisa od strony jakiej bym się nie spodziewał. Luca Guadagnino tym razem wplótł miłość w otoczki destrukcyjnej rywalizacji, która jednocześnie pociąga za sobą niezdrową fascynację i satysfakcję. Wszystko kręci się wokół trójkąta miłosnego tak złożonego, że cały seans spędziłem zaangażowany.
-
Film Sam Taylor-Johnson nie unika powielania błędów, które często popełniają twórcy filmów biograficznych, zwłaszcza o muzykach. Nierzadko dokonuje prześlizgnięć i przemilczeń, jednak obraz wątku miłosnego, a także dobre i emocjonalne aktorstwo Marisy Abeli ratują ten film przed byciem złym. Back to Black nie jest ani paszkwilem, ani przesadną laurką, ale taka postać jak Amy Winehouse zasługiwała na coś lepszego.
-
Film o raczej skromnym budżecie, ale za to z dużymi aspiracjami na wzbudzenie społecznych dyskusji. Seans budzi nie tyle grozę ile psychiczny dyskomfort wyższego rzędu.
-
6.320 kwietnia
- Skomentuj
-
To już nawet nie jest film tylko festiwal głupoty w slow motion...
-
Rozwleczona i zwyczajnie nudna - choć pięknie momentami chwytana - historia o rodzinnych więzach wymagających odbudowania lub wzmocnienia.
-
Mogło być ciekawie, prowokująco, intelektualnie - a zamiast tego dostaliśmy całkowitą pustkę, zarówno fabularną, jak i emocjonalną. Bohaterowie są statyczni, w ogóle się nie rozwijają, poza Jessie, której postać mimo to jest płytka, wręcz banalna. Brakuje również widowiskowości, wątki militarystyczne są nierealistyczne, a sceny bitew nie wywołują większych emocji.
-
Twórcy zgrabnie zadbali o to, by wątków z tego filmu nie dało się wykorzystać propagandowo w obecnej dyskusji w podzielonych mocno Stanach Zjednoczonych. Ze szczątkowych informacji, które tu dostajemy dowiadujemy się na przykład, że sojusz przeciwko władzy centralnej zawiązały Kalifornia z Teksasem, co jest jak wiemy kompletnie nieprawdopodobne we współczesnych realiach. Dzięki takiemu zdystansowaniu się od prawdziwej sceny politycznej, obraz zyskuje bardziej uniwersalny wymiar.
-
Garland nie bawi się w półśrodki. Jak ktoś ma zginąć, to zginie. Gdy wybuchnie bomba, to rozerwie stojących blisko ludzi. I sprytnie buduje opowieść - tak, by nie wyrażać poparcia politycznego, ale tak, by krytykować ogólny konflikt. Co ciekawe, najbardziej sugestywne i działające na emocje są momenty ciszy, gdy słychać tylko spust migawki. Niestety, kameralność jest jednocześnie siłą i piętą achillesową filmu. Brakuje większej skali w tej prostocie.
-
Rosalie to film, który porusza. W subtelny, ale niezwykle przekonujący sposób, Stéphanie Di Giusto przedstawia historię bohaterki, która walczy z narzuconymi standardami piękna i społecznymi ograniczeniami. Pomimo pewnych przewidywalności, siła filmu tkwi w jego intymności i oddziaływaniu na widza.
-
Mimo że byłem na początku zawiedziony, że nie podano mi więcej szczegółów na temat tytułowej wojny domowej, to ostatecznie konstrukcja historii spowodowała, że aż tak mi tego nie brakowała. Gdyby jeszcze coś zrobić z tą bolesną przewidywalnością, to dostalibyśmy film o kilka oczek lepszy.
-
Główna bohaterka filmu, opartego na książce wybitnego angielskiego pisarza - Johna Fowlesa, jest właśnie kimś na wzór motyla, który musi zasymilować się z nowym, bardzo wrogim otoczeniem, natomiast egzystujący w samotności porywacz, parający się entomologią, robi wszystko, by odebrać jej jedną z najważniejszych wartości, czyli wolność.
-
Dla mnie "Civil War" to powrót Garlanda do formy po rozczarowującym "Men". Wielu może rozczarować ledwo zarysowane tło polityczne czy bardzo chłodne podejście w pokazaniu całej tej sytuacji. Ale to bardzo intensywne, trzymające w napięciu kino, pełne niepokojących scen, obrazów niczym ze zbliżającego się końca świata.
-
Mike Leigh jest jednym z najbardziej cenionych brytyjskich twórców kina autorskiego. Jego filmy w szorstki sposób poruszają tematykę egzystencjalną. Produkcja z 1993 roku pod tytułem "Nadzy" to najmroczniejsze dzieło w dorobku tego reżysera i scenarzysty. Leigh zabiera widzów w podróż do mrocznych zakamarków londyńskiej metropolii. Razem z głównym bohaterem filmu trafiamy do świata nieczułych filozofów, nihilistów, a czasem również psychopatów.
-
Mocny temat nie jest dziełem w żaden sposób rewolucyjnym. Nie dodaje do znanej nam historii czegoś nowego, stanowi raczej bezpieczne przypomnienie dawnych wydarzeń. Brakuje mu pazura, za często się prześlizguje po tym, co ważne. Dobre kreacje aktorskie nadrabiają jednak te niedoskonałości, ostatecznie czyniąc z produkcji reżyserowanej przez Martina przyzwoity film z potencjałem, który finalnie nie "dowiózł" tak, jak możnaby tego oczekiwać.
-
5.514 kwietnia
- Skomentuj
-
Perfect Days zachwyca możliwością skupienia na detalu, kwiecie i drzewach, powolności w szybkości, prowincji w centrum tokijskiego zgiełku, a na to często, we własnych zobowiązaniach i frustracjach, sami nie znajdujemy przestrzeni. Chyba za to należy się Wendersowi największy zaszczyt - że pozwolił nam na choć chwilową okazję, by odłożyć na bok złą energię i pobyć szczęśliwszą wersją siebie.
-
Zawsze przy takich produkcjach jak "Czerwone maki" pada jedno fundamentalne pytanie: Jeśli nie ma się budżetu na takie produkcje, czy w ogóle jest sens je robić? Jako film fabularny, a nie np. dokumentu? Trudno odmówić Krzysztofowi Łukaszewiczowi pasji do historii, jednak do realizacji dobrego i spełnionego filmu historyczno-wojennego. Być może należy tą pasję inaczej wykorzystać oraz przewartościować swoje cele.
-
Kolejna wojna domowa w Stanach Zjednoczonych. Przez pogrążone w krwawej wojnie domowej Stany Zjednoczone przedziera się grupa dziennikarzy, by w Waszyngtonie przeprowadzić ostatni wywiad z prezydentem. Co z tego wszystkiego wyszło? Przekonajcie się Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Dla Alexa Garlanda zmieniła się tematyka oraz konwencja względem poprzednich filmów, ale nic mu nie ubyło z talentu.
-
Garland zwraca uwagę na problemy, które każdy inteligentny człowiek już dawno powinien był zauważyć - przede wszystkim dwuznaczną moralność mediów i makabrę wojny. Kilka orygianlnych rozwiązań artystycznych, zwłaszcza sztuka montażu, sprawia, że Civil War zasługuje na dodatkowy plus. Jeśli jednak spojrzymy w scenariusz, jest to wojenne kino drogi, napisane według oczywistego schematu.
-
Rzetelnie i niemal przezroczyście zrealizowane kino sportowe o uporze, harcie ducha i dążeniu do zwycięstwa pomimo przeciwności.
-
Niepotrzebne skupienie na romansie, patos i wiążąca się z nim martyrologia, a także pozostawiająca wiele do życzenia strona techniczna. Ostatecznie cudem jest możliwość powiedzenia, że w finale przynajmniej wiedziałem jaki cel bohaterowie mają do osiągnięcia. Oby jak najdłużej nie dochodziło w polskim kinie do podobnych porażek.
-
Film się świetnie ogląda, bo jest bardzo zabawny. Dawno nie słyszałam tak błyskotliwych dialogów. To naprawdę ulga obejrzeć dzieło kulturowe, które ma za nic poprawność polityczną. Aktorzy sprawują się wyśmienicie, zwłaszcza występujący w roli głównej Jeffrey Wright. Sceny, w których profesor literatury próbuje karkołomnie wcielić się w "gangstera" należą do najlepszych i najśmieszniejszych, zwłaszcza, gdy się zaobserwuje reakcję zachwyconych adresatów tego przedstawienia.
-
"Życie" to ten typ małego filmu, który może nie ma kosmicznego budżetu, efektów specjalnych, strzelania, pogoni i rozpierduchy, ale za to jest sporo serca oraz emocji. To bardziej kameralna, refleksyjna, elegancka i cicha historia o znajdowaniu sensu życia, nawet w ostatnim jego etapie.
-
Film, z którego możesz wyjść na papierosa i niczego nie przegapić, stonerski samograj, stworzony do oglądania na kampusach i seansach o północy, kinofilska selekcja obrazów, które wciąż kształtują nasze wyobrażenia o powojennej Ameryce - dodaj, co chcesz, The Movie Orgy przyjmie wszystko.
-
Demián Rugna bawi się emocjami widza i nie pozwala ani na chwilę odpocząć. Obrazy z koszmarów zostają z nami na dłużej i gwarantują nieprzespaną noc. Uważam, że lepszego komplementu nie można dać horrorowi.
-
7.58 kwietnia
- Skomentuj