Filmbuk
Źródło-
Kino sprzeczności. Z jednej strony: monumentalny, wielopłaszczyznowy koncept, imponujące kino akcji godne naszych czasów, zaawansowane technicznie, urzekające rozmachem i kreatywnością. Z drugiej: staromodny film szpiegowski, w którym wykorzystano ograne fabularne schematy i - o dziwo - sprawdzone rozwiązania operatorskie. Sprawdzona receptura, tyle że nowe opakowanie.
-
Archiwum dynamicznie ewoluującej metropolii uchwycone przez dwóch niepoprawnych marzycieli, przypowieść o męskiej przyjaźni oraz wizja toksycznego maczyzmu, medytacja o nostalgii i pamięci, opowieść o poszukiwaniu celu, tożsamości i utraconych korzeni, w końcu - a może przede wszystkim - intymny i szczery list miłosny do osobliwego miasta.
-
Próba sprzedania filmu jako coś głębszego zupełnie się nie udaje, a film zawodzi zarówno jako film akcji, ale i jako dramat.
-
Zabierając się za historię rodziny, która mierzy się uzależnieniem dorastającego chłopaka, Felix Van Groeningen miał szlachetne pobudki. Problem w tym, że w filmie "Mój piękny syn" zamiast spróbować uchwycić głębię tematu, popada w sentymentalizm i zbytnio skupia się na estetycznych rozwiązaniach, ostatecznie ślizgając się jedynie po jego powierzchni.
-
W imponującej rozmachem, acz jednocześnie niezwykle intymnej i bardzo osobistej "Romie" Alfonso Cuarón nie tylko tworzy wypełniony nostalgią pamiętnik z lat młodości, ale także swoisty list miłosny do kobiet swojego życia.
-
Jasne, ciężko nazwać "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda" przygodówką w pełni spełnioną, bo jednak jako samoistne dzieło ta część nie istnieje, a po napisach końcowych widz ma w głowie jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Mimo to seans przyniósł mi sporo satysfakcji.
-
Na szczęście maksimum ze scenariusza potrafiły wykrzesać aktorki.
-
Robotę" w tym filmie robią przede wszystkim urocze sceny ukazujące, jak powstawały największe przeboje Queen oraz sekwencje rekonstruujące koncerty zespołu. Tu naprawdę można poczuć cząstkę Marcury'ego i jego kapeli.
-
Z historii tytułowego pierwszego człowieka na Księżycu, którą znają wszyscy, która była swego czasu globalnym przeżyciem, wyciąga na pierwszy plan aspekt osobisty. I dlatego ten film tak dobrze się ogląda - bo w wydarzeniu trudnym do ogarnięcia dla zwykłego widza skupia się na tym, co widzowi bliskie - na człowieku.
-
Twórca "Róży" z zaangażowaniem piętnuje systemowe wady i ścisły związek Kościoła z państwem. Krytykuje tuszowanie skandali, punktuje brak kontroli nad działaniem instytucji, wyśmiewa kościelną retorykę.
-
Nie sposób odmówić najnowszemu filmowi Filipa Bajona przepięknej warstwy wizualnej, cudownej muzyki i rozmachu, którego dawno polskie kino nie widziało. Problem w tym, że zbyt często brakuje w tym wszystkim energii, emocji.
-
Wygląda na to, że jeszcze polska komedia nie zginęła...
-
Choć twórcy robią wszystko, czasem aż nazbyt dosadnie, by odtworzyć charakter "jedynki", to nie da się ukryć, że jest to próba z góry skazana na porażkę. Stefano Sollima to nie Denis Villeneuve, Dariusz Wolski to nie Roger Deakins, a Hildur Guðnadóttir to nie Jóhann Jóhannsson.
-
Sprawnie zrealizowany kryminał, ale bez duszy, bez autorskiego stempla. Bez wyczuwalnej w kadrach pasji, magicznego filmowego pierwiastka, który pozwoliłby zapamiętać film na dłużej. Bo jedyne, co pozostaje w pamięci, to znakomity Toni Servillo, który zdaje się trwać jeszcze w roli Jepa Gambardelli z "Wielkiego piękna".
-
Zachwyca gęstą atmosferą niepewności i szczegółowością w odmalowywaniu dnia codziennego bohaterów. Przy użyciu minimalistycznych środków udało się Krasinskiemu stworzyć film trzymający w napięciu.
-
Z tej plątaniny chwil, emocji i doświadczeń rodzi się koniec końców nie tylko ujmujący obraz przejścia w dorosłość, wyfrunięcia z gniazda, ale także genialny słodko-gorzki portret relacji, jaka łączy matkę i córkę.
-
To nie jest więc kolejna sztampowa biografia, ale sprawnie opowiedziana historia, realizacyjnie ciekawa, balansująca pomiędzy emocjonalnością i poczuciem humoru.
-
W "Kształcie wody" Guillermo del Toro miesza więc wiele różnych tropów - bywa nostalgicznie, bywa zabawnie czy przerażająco, ale umiłowanie meksykańskiego filmowca do makabry nie przysłania kwintesencji filmu, uniwersalnej puenty, która przecież charakteryzować powinna każdą baśń. Tak oto del Toro stworzył swoje najlepsze dzieło od czasu "Labiryntu Fauna".
-
Jest więc filmem ledwie poprawnym, opowiedzianym banalnie i bez polotu.
-
Ten przepiękny wizualnie kostiumowy film Andersona przywdziewa w ładne szaty to, co w rzeczywistości znajduje się w głębokim studium rozpadu. Mowa tutaj oczywiście o relacjach międzyludzkich i narastającym w człowieku egoizmie.
-
Doceniam cudowną aurę, jaką udało się reżyserowi stworzyć w tym filmie - jego erudycyjne igraszki z widzem, cudne zdjęcia, fantastyczne kostiumy.
-
Przykro to stwierdzić, ale wydaje mi się, że o "Wszystkich pieniądzach świata" za parę lat nikt nie powie nic więcej, jak tylko to, że Ridley Scott na ostatniej prostej wymienił Kevina Spacey na Christophera Plummera...
-
Choć zdarzają się fałszywe nuty, "Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri" to genialnie zagrane, poetyckie i głębokie studium rodzicielstwa, często nieidealnego, chropowatego, ale także błyskotliwa i naszpikowana celnymi puentami historia.
-
Kto spodziewa się po "Czasie mroku" czegoś więcej niż zanurzonej w patosie, wystawnej laurki dla Winstona Churchilla, może się nieco zawieść.
-
Relacja filmowej Zuzanny i Wojciecha jest niesamowicie dynamiczna, z każdym kolejnym dniem ulega metamorfozom. To wszystko sprawia, że "Serce miłości" staje się więc ujmującym portretem uczucia, które łączy dwoje ludzi.
-
Branagh, z workiem pełnym pieniędzy, często wychodzi poza tytułowy pociąg, bawi się feeriami efektów specjalnych, ukazując maszynę w malowniczych, baśniowych wręcz kadrach, ale ostatecznie wszystko to na nic, bo intryga z każdą minutą przestaje angażować.
-
Niezwykle intymna historia katastrofy, która szczęśliwie więcej czasu poświęca bohaterowi i jego przeżyciom, niż wypełnionemu feerią efektów specjalnych spektaklowi.
-
Kino niepozbawione wad, ale całkiem angażujące. Do tego niezwykle pomysłowe scenografie i kilka pięknych kadrów.
-
Wstydu nie ma. Jest za to autorski stempel, choć nieco zatarty.
-
Urzekające od pierwszej minuty, niezwykle klimatyczne oraz poruszające kino. Kino, dzięki któremu David Lowery wyrasta na jednego z bardziej utalentowanych twórców młodego pokolenia.
-
Dopieszczony. Wyrafinowany. Zrobiony z poszanowaniem dla pierwowzoru, do tego pierwowzoru z sentymentem się odnoszący, ale też nie żerujący bezmyślnie na nostalgii, tylko odważnie uzupełniający i poszerzający świat wykreowany przez Scotta w 1982 roku.
-
Nie ma już tej świeżości, tej energii, tego wyważenia i pomysłowości - dekonstruujący gatunek pastisz filmów szpiegowskich zamienił się w rozwleczoną komedyjkę, która kończy się uczuciem zdezorientowania. Trudno nienawidzić tego filmu ze względu na przedziwną hojność, którą zapewnia odbiorcom, ale jakiś dziwny niesmak pozostał.
-
To tylko całkiem zabawny i przyjemny film kostiumowy do obejrzenia w leniwe niedzielne popołudnie. Nie jest to zarzut, nie jest to też coś, czym można się chwalić.
-
Przepięknie zainscenizowany, rasowy film szpiegowski z plejadą południowokoreańskich gwiazd w obsadzie. Ni mniej, ni więcej.
-
Niezwykle angażujące, intensywne i doskonale zrealizowane kino akcji z kilkoma pomysłowymi rozwiązaniami, na czele ze słodko-gorzkim finałem. I choć w trzecim akcie tempo filmu wyraźnie siada, to wciąż czuć w całym tym projekcie pasję, wielkie serducho i niczym nie skrepowaną frajdę Wrighta z zabawy znanymi i utartymi motywami.
-
Prawda to, że rumuński film wymaga wytrwałości. Prawda też, że pełen jest metafor i tematów do zbadania. To film, który pozwala odczytywać się na wiele sposobów. Tym bardziej warto poświęcić mu czas, bo na samym końcu będziemy czuć się jak równoprawny członek rodziny.
-
Łączy błyskotliwe poczucie humoru i znajome gatunkowe konwencje w świeżą oraz przenikliwą satyrę na problemy rasowe we współczesnej Ameryce.
-
Najnowsza część przygód Dominica Torreto i spółki wynosi serię na kolejny poziom... głupoty. Z przyjemnego, całkiem zgrabnego akcyjniaka rozgrywającego się w świecie nielegalnych wyścigów zamienia się w potwora absurdu, który przekracza kolejne granice, ale nic konkretnego z tego nie wynika.
-
W drobnych, nierzadko ledwie zauważalnych scenach Kim Ki-dukowi udaje się przedstawić złożoną wiwisekcję sytuacji politycznej, o której nie mówi się zbyt często na Zachodzie.
-
Udało się więc Kõusaar ze zbitki pozornie nic nie znaczących wizyt stworzyć niekonwencjonalny film, który bawi się schematami, a który w przewrotnej finałowej scenie ukazuje autentyczny dramat człowieka zamkniętego w klatce nieszczęśliwego życia.
-
Jest więc całkiem zgrabnym filmem akcji ubranym w cyberpunkowe szaty. Produkcja ma określony klimat oraz gęstą, duszną atmosferę, a przez pierwszą godzinę zaskakująco dobrze naśladuje oryginał. Gdzieś po drodze ginie jednak klimat animacji, następuje zwrot w stronę tanich, przewidywalnych melodramatycznych rozwiązań i coraz bardziej brakuje w tym wszystkim głębi charakterystycznej dla anime z 1995 roku.
-
Zapomnimy o nim pięć minut po wyjściu z kina.