Z winem do kina
Źródło-
Lowery swoim prostolinijnym, rozkosznie optymistycznym filmem sprawia, że nawet ci, którzy odeszli od srebrnego ekranu w stronę płatnych telewizji serwujących historie z najwyższej półki emocjonalnej, zatrzymają się i zatęsknią za kinem, które wywołuje niczym niezmącony uśmiech na twarzy. Kinem relaksu i pozytywnej energii.
-
Tam, gdzie historia 12-letniego, kochającego gotować chłopaka normalnie zamieniłaby się w inspirującą, hollywoodzką baśń o drodze do sukcesu, tam "Chef Flynn" nabiera mrocznego ciężaru blasków i cieni życia pod parasolem apodyktycznej matki.
-
Na tle całej tej mediowej burzy, jaką wywołał, okazuje się zaskakująco wyważony, miarkujący argumenty i skupiony na celnym ich wymierzaniu. To kompromis pomiędzy żartem, przeszywającą grozą, a i nawet wzruszeniem.
-
To ekstrawagancka wariacja na temat legendy o bohaterze z La Manchy i jego giermku Sancho Pansy. To także autotematyczny, filmowy komentarz reżysera do iście don kichotowskiej walki z wiatrakami, jaką artysta przeszedł na drodze od pomysłu do ostatecznej realizacji "dzieła życia". To osobliwa historia jego powstawania.
-
Choć obraz "Ella i John" wzorowo pracuje na wizerunek klasycznego kina drogi, lansując wartości stanu "bycia w podróży" - poznawania nowych ludzi, odkrywania siebie na nowo, poszukiwania pasji życia - to przemyca coś daleko bardziej cennego. Portret pięknych, bo nieudawanych, doświadczonych życiem, niezakłamanych makijażem, pooranych zmarszczkami twarzy, symbolizujących wieloletnie uczucie dwojga ludzi.
-
Koniec końców pozostaje jednak niedosyt. Tak, jak jedna z psich postaci - Chief - jak zdartą płytę powtarza niczym swoje credo kwestię - ja gryzę - tak wydaje się, że... Amerykanin również. Szkoda tylko, że to zaledwie uszczypnięcie nie w pełni jeszcze uzębionego szczeniaka.
-
Wirtuozeria filmowego ujęcia muzyki w najlepszym możliwym wydaniu. Sam obraz rozgrywa się w rytm występów filmowego zespołu "Mazurek", jazzowych koncertów Wiktora, czy paryskich prób wokalnych Zuli. Każdy utwór wwierca się w uszy i nie pozostawia nas obojętnym, a sam film w konstrukcji przypomina trochę musical.
-
Ciąg obrazów zbrodni przeplatanych retrospekcjami i melancholijnymi wtrętami składa się w "Nigdy cię tu nie było" na niezwykle oryginalną, oniryczną i poetycką przypowieść o odkupieniu i walce z demonami. Świetnie zostaje to podkreślone hipnotyzującą muzyką Johnny'ego Greenwooda z Radiohead.
-
7.59 maja 2018
- Skomentuj
-
Specjalizujący się w tematyce niemiecko-tureckiej Akin ponownie wchodzi w środek konfliktu, który zna najlepiej. Z lubością wykorzystuje jeden z atutów kina politycznego - prostotę.
-
8.36 maja 2018
- Skomentuj
-
Jakkolwiek nie odebralibyście tego interpretacyjnego rozkroku i wróżby, pewne jest jedno. To przepowiednia intrygującej drogi artystycznej.
-
Przekonuje tu wiarygodna psychologia postaci, naturalny obraz buzującej seksualności i społeczno-rodzinne tło. To kino osobiste tak dobre, że osobiście je polecam.
-
Jest lepiej, niż się można było spodziewać, jest gorzej, niż na samym początku serii, ale "Pitbull. Ostatni pies" i tak wraca wiarę w dwie rzeczy. Jeśli masz dobrze wymyślonych, z krwi i kości bohaterów - zawsze warto dać im kolejną szansę. Jeśli potrafisz pisać scenariusze - kino gatunkowe w Polsce wciąż ma sens.
-
Jak długo można trwać w miłosnym niespełnieniu? Jak odnaleźć się w świecie, gdzie po miłości zostają zgliszcza? Ciężar tych pytań mógł unieść tylko ktoś taki jak Andriej Zwiagincew. W "Niemiłości" znów zrobił to z wyrachowaniem i precyzją, niczym chirurg, a efekt operacji jest druzgocący.
-
Ogląda się to wszystko z niekłamanym zachwytem. Ręce same składają się do oklasków.
-
Kawał porządnego kina niezależnego, w którym Sean Baker dokonuje niemal rekonstrukcji kina dziecięcego.
-
Zgrabna, dowcipna i czarująca opowieść o tym, jak przesuwając horyzont czubka własnego nosa można znaleźć coś dużo cenniejszego, niż nawet najbardziej błyskotliwe "ja". Szczerą, może i niedoskonałą, ale prawdziwą miłość.
-
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wyraźnie odczułem, że debiutant tak dobrze wie, co i jak chce powiedzieć. I nie boi się tego zrobić.
-
Kiedy wiesz, że na superprodukcję producenci wyłożyli 180 milionów dolarów, a w obrazie widzisz wyraźnie, że twórca pozwala sobie na luz narracyjny i zaskakujące jak na tę półkę finansową ciągoty do zwolnienia akcji, celebrowania tempa, nastroju i wysmakowanych obrazów, to możesz być pewny, że masz do czynienia z jednym z najbardziej cenionych reżyserów współczesnego kina.
-
W drażniącym i prowokującym "The Square" Ruben Östlund opowiada o narzuconych przez kulturę granicach tolerancji.
-
Choć "Nasz najlepszy rok" nie wolny jest od łzawego sentymentalizmu i mielizn środkowo półkowego kina obyczajowego, to jego szczery i niewydumany przekaz ma w sobie sporo uroku i niewymuszonego naturalizmu. Jest trochę jak burgundzkie wino ze średniej półki.
-
Mroczny, efekciarski, wypełniony atrakcyjnym wizualnie seksem - "Podwójny kochanek" - przypomina trochę grę w pokera. Obnażony w pierwszym rozdaniu blef, po odpowiedniej modyfikacji działa ponownie.
-
Kwintesencja kinowego luzu, niewymuszonego humoru i słodkiego zapomnienia.
-
Christopher Nolan wie, jak robić epickie kino i robi to z głową.
-
Zapewniam was, że tak pokazanej historii miłosnej nigdy nie widzieliście.
-
Piorunujące wrażenie, Malick wywołuje najprostszymi środkami. Skupieniem na twarzach bohaterów i - z pozoru tylko - idyllicznymi krajobrazami bezkresnej Ameryki. W następnych latach jego kino już nigdy nie będzie tak prostolinijne, niemanieryczne, odarte z metafor i przez to bezlitośnie uderzające w punkt.
-
Zostawieni samym sobie Emad i Rana muszą na powrót odnaleźć wspólnie wyznawany kodeks wartości, do których zaliczyć trzeba sztukę wybaczania. Zostawieni samym sobie widzowie obserwują z kolei mieszczański dramat rozdmuchany do rozmiarów antycznej tragedii. Czy taka metoda gry w prawdę - fałsz przynosi efekt? Finałowe olśnienie mocno, by to sugerowało.
-
Ogląda się go jak intymne wyznanie wielkiego reżysera. To obraz o sporym bagażu intelektualnym i sugestywnej ikonografii, pełen panoramicznych, malarskich kadrów, żywiących się czystą siłą kina. Dla takich momentów, gdy przyzwyczajeni do szalonego tempa i bezmyślnej treści w kinie, zamieramy w zadumie - warto wierzyć w X Muzę.
-
Kino niezależne za oceanem trzyma się mocno. Gdyby tak jeszcze wykroić z "American Honey" zbędne dłużyzny, można by mówić o prawdziwym spełnieniu.
-
Wyjątkowo mądre, edukacyjne wręcz kino.
-
Ta prosta historia posługuje się nieskomplikowaną metaforą, na tyle jednak koherentną, że nie wadzi.
-
Bardzo dobry dramat, moi drodzy wrażliwcy.
-
Mamy do czynienia z mocno oryginalnym filmem, nie tylko jak na polskie kino.
-
Xavier Dolan, jak przystało na wrażliwca współczesnego kina, piętrzy emocje i stawia na sztorc mieszankę ludzkich charakterów. Niby nic nowego, gdyby nie fakt, że robi to niezwykle organicznie. Głośniej, intensywniej, więcej - aż do bólu.
-
Szalony, niepoprawny, nieprzewidywalny, zabawny, inspirujący, inteligentny, burzący stereotypy... długo by tak można wymieniać zalety "Toniego Erdmanna".
-
Oglądałem, czując autentyczną wdzięczność dla Lonergana za reżyserską i scenariuszową powściągliwość. Ta zrozumiała i naturalna w filmie, wyciskająca łzy gatunkowa klisza melodramatu nie prowadzi tu tylko do prostych wzruszeń.
-
Pomimo swojej teatralności, ogląda się doskonale.
-
Jest, więc "La La Land" czarującą wizualną perełką dla wrażliwców.
-
Patrząc z perspektywy lat na "Dogville" - muszę stwierdzić - jego ogromna siła wciąż działa. Do dziś jestem oszołomiony przenikliwym spojrzeniem Duńczyka, a artyzm jego arcydzieła budzi mój szczery podziw.
-
Sympatyczny, prostolinijny, opowiadający czule o niezwykłości codziennych spraw i gestów.
-
Ken Loach tym gorzkim, choć niepozbawionym humoru, filmem mówi: wystarczy iskra, aby ruszyła lawina walki z biurokracją, wystarczy jedna bezduszna decyzja, by zgasić ostatni płomień w ludzkim sercu.
-
Angażuje emocjonalnie w najwyższym stopniu i nie pozwala oderwać od siebie wzroku.
-