Pismak1986
Użytkownik-
Reżyser Shawn Linden umiejętnie pogrywa sobie z oczekiwaniami widza w swoim nowym filmie "Hunter Hunter". Zwodzi go, sprytnie przekracza jego wymagania, ale daje coś za coś. Gdy w połowie filmu zdajemy sobie sprawę, że nie oglądamy kolejnego thrillera o starciu człowieka z naturą, atmosfera zagęszcza się jak smoła. Tytuł "Hunter Hunter" okazuje się zobowiązujący: stale zmienia się tu dynamika ról, postaci z łowcy stają się ofiarą i vice versa.
-
6.520 grudnia 2020
- 1
- Skomentuj
-
Filmu nie warto odbierać inaczej niż w charakterze wielkiej, postmodernistycznej zgrywy. Jest on przerysowany do potęgi, świadomy artystycznie, ma eklektyczną formę. Zarówno fanów czarno-komediowego horroru, jak i miłośników college'owych sex comedies zabiera na jazdę bez trzymanki. Czy finał tej podróży okaże się zadowalający - to już zależy od gustu oglądającego, jego tolerancji na wulgarny dowcip i profanację.
-
Twórcy mieli farta, że jako członka ekipy udało im się zwerbować Stana Winstona. Czarodziej efektów specjalnych - który przy okazji film wyprodukował - sprawia, że wszelkie akty kanibalizmu, wszelkie uderzenia siekierą i inne krwawe wypadki ogląda się z dużą dozą spaczonej przyjemności.
-
Siłą filmu okazuje się jego kampowy scenariusz, pełen absurdu, przesady, profanacji oraz wulgarnego języka. Kamp w "Drodze bez powrotu 2" to umowność, zawieszenie rzeczywistości, wyolbrzymione gesty i okoliczności. To sceny kazirodczych perwersji i dorośli mężczyźni eksplodujący w starciu ze strzałą, do której przywiązano laskę dynamitu.
-
Można mówić o "The Funhouse Massacre" jako o horrorze cudownie zdeprawowanym.
-
Narracyjna niekształtność ma swoje przełożenie na rozwój wydarzeń, a wspomniane już zamknięcie fabuły potrafi pozytywnie zaskoczyć. Gdyby Benson nie obwołał swojego projektu mylnym sloganem i gdyby tylko jego reżyseria okazała się bardziej dbała, "Girl in Woods" można by uznać za film co najmniej niezły.
-
Nie tylko przemyślany, na filarach rutyny budujący kino w pełni oryginalne, ale też świadomy technicznie.
-
Wyróżnia się pozytywnie na tle kilku poprzednich odsłon - głównie za sprawą wyższego budżetu, bogatszych efektów specjalnych, namiętniejszego aktorstwa. To miła odmiana, choć sama historia przeszła tak drastyczną metamorfozę, że nazywanie "Genezy" rebootem nie ma sensu - to po prostu odrębny film, tego samego scenarzysty, który dał nam "jedynkę" lata temu.
-
5.515 lutego 2021
- 1
- Skomentuj
-
Interesują De Palmę dwa pojęcia: voyeuryzm i dualizm. Podglądactwo wysuwa się na pierwszy plan zaraz po napisach początkowych, gdy bierzemy udział w telewizyjnym show z motywem ukrytej kamery. Później motyw voyeuryzmu nabiera dużo bardziej eksploatacyjnego charakteru, ponaglając typowo horrorową intrygę. De Palma operuje nim instynktownie, jak Hitchcock, ale niczego z jego filmów nie kopiuje - co najwyżej zapożycza.
-
Dzięki dociekliwej pracy kamery większość kadrów odznacza się realizatorskim sznytem. Światłocienie i zakrzywienia przestrzeni planu zdjęciowego sprawiają, że nadano całości art-house'ową nutę, a Gevargizian potrafi przekuć makabrę w prawdziwe widowisko, wie, jak uczynić film atrakcyjnym wizualnie. Wkrótce po napisach początkowych stosuje efekt podzielonego ekranu, przedstawiając nam różniące się od siebie bohaterki. Zabieg budzi wspomnienie "Sióstr" Briana De Palmy.
-
Emocjonalny rollercoaster, film bez reszty intrygujący i kapitalnie zagrany.
-
94 marca 2021 [2]
- 5
- Skomentuj
-
Atmosfera filmu jest senna, ale nie oniryczna, a ślamazarne tempo akcji sprawia, że trudno utrzymać uwagę na ekranie. Gniew głównego bohatera zdefiniowano bardzo oględnie i niewyraźnie, podobnie motywacje tajemniczego kultu - nie wiemy zupełnie, co napędza jego członków do działania. W akcie trzecim "Smiley Face Killers" intryga odrobinę się zagęszcza, a sceny brutalności prowadzone są całkiem sprawną ręką - cóż jednak z tego skoro bezsens i przypadkowość zdarzeń odbierają im siłę uderzenia.
-
Jest na poły posthorrorem z artystycznym zacięciem, a po części komediodramatem o nietypowej terapii małżeńskiej. Kampowy dryg i rozmowy o wampiryzmie w kontekście zrównoważonego stylu życiu uzupełniają się z soczystym gore'em oraz wstrętnie odmalowanymi, praktycznymi efektami specjalnymi. Kilka one-linerów wprowadzi Was jedną nogą do grobu, ale tak naprawdę wszystkie słowa padające w scenariuszu dobrano bystrze i ironicznie.
-
89 maja 2021
- 1
- Skomentuj
-
Wyszło Wrightowi neo-noir ze średniej półki, murder mystery z zagadką kryminalną, którą niektórzy rozpracują jeszcze w toku seansu. Pomaga filmowi, że doprawiono go szczyptą De Palmy, choć nie jest on równie trzymający w napięciu, jak chociażby "Body Double" - z podobnym motywem voyeuryzmu i podglądania sąsiadów.
-
Nie jest żadnym rozpisanym na dramatis personae traktatem filmowym, a bardziej horrorem ku przestrodze, o kulturze gwałtu i ciemnej stronie college'owego życia. To mocna pozycja wśród ostatnich filmów typu stalk n' slash - może nie perła na miarę "Pięknej i rzeźnika", ale wciąż udane, efektowne kino.
-
6.522 maja 2021
- 1
- Skomentuj
-
Film nadal "odrysowano" jakby od linijki, jest on równie odważny, jak ostatnie części warnerowskiego uniwersum. A to oznacza, że odważny po prostu nie jest - nie tak, jak modne dziś, art-house'owe straszaki w stylu "Lighthouse" czy remake'u "Suspirii". Dowodzi tego już sam ledwo liźnięty wątek sądowniczy.
-
Całość nie wywoła gorących dyskusji na aktualne tematy, nie będzie jawić się jako komentarz do brutalności policji, nic nie mówi nam o źródle tej agresji. Bousman próbuje ugryźć rzeczywisty problem, ale wykazuje dość tchórzliwe podejście - oratorsko jakby się jąka, przebąkuje, że All Cops Are Bastards, ale przecież widzowie, i w Stanach, i w Polsce, dobrze o tym wiedzą. Brakuje w "Spirali" polotu, przemyślanej strategii, dobrze ukartowanej narracji. Brakuje siły przekazu.
-
Przewidywalny jako slasher i irytujący jako horror z wątkiem nadnaturalnym.
-
Atmosfera w "Censor" jest mglista, ale kolorystyka neonowa, fluorescencyjna. Obszar planu, surrealistycznie opalony, wyzwala deliryjne stany, choć nie cały film jest przeszarżowany. Wątek przestępczego półświatka i undergroundowych horrorów przypomina o "Ośmiu milimetrach" Schumachera, lecz całość, minimalistyczna i niewykrzyczana, bliższa jest kapitalnemu "Berberian Sound Studio".
-
7.57 lipca 2021
- 3
- Skomentuj
-
"Ulica Strachu - część 2: 1978" jest bardziej autentyczna jako seventisowy slasher niż "1994" jako horror rodem z lat dziewięćdziesiątych. Tym razem reżyserka Leigh Janiak wywiązuje się ze złożonych obietnic, a film spełnia pokładane w nim nadzieje. "Dwójka" świetnie sprawdza się jako hołd dla kempingowych stalk n' slashów, a twórcy ewidentnie czuli na planie letnie wibracje. Całość ogląda się jak jeden z zaginionych retro-horrorów o śródleśnej masakrze.
-
Twórcom należą się brawa za dynamiczne zamknięcie fabuły, lesbijską final girl i wiarygodną scenografię - film wyróżnia się głębokim poczuciem czasu i miejsca, podobnie zresztą jak "Ulica Strachu - część 2".
-
Sequel nie podnosi adrenaliny tak, jak jego poprzednicy, a fabuła to zlepek wątków z "Mad Maksa" i "Sicario". Zbyt wiele tu postaci, na horyzoncie trudno dopatrzyć się wyraźnie zarysowanego protagonisty. W scenariuszu zabrakło skupienia, stałego miejsca akcji, aury osaczenia, która była siłą innych "Nocy".
-
Gunn realizuje za sprawą "Legionu..." kinofilską fantazję: wstęp filmu parodiuje "Szeregowca Ryana", narracja jest jakby tarantinowska, czuć tu ducha kina exploitation. Inspiracją dla scenariusza było kino wojenne sprzed połowy wieku - pozycje jak "Parszywa dwunastka" czy "Złoto dla zuchwałych". I faktycznie, "The Suicide Squad" to taki "The Dirty Dozen" na sterydach, podany w komiksowym sosie, ale czerpiący przy tym z pulpowej prozy i komedio-horrorów klasy "B".
-
7.58 sierpnia 2021
- 1
- Skomentuj
-
Opisana scena to drobna skaza na skądinąd genialnej całości. Film jest porywający od pierwszych minut aż do spektakularnego, krwawego finału, w którym przeszywające krzyki mieszają się z delikatnymi dźwiękami fortepianu. "Candyman" to horror społecznie zaangażowany, dostający się głęboko pod skórę, a przy tym zaskakująco romantyczny i baśniowy. Helen i jej uwodziciel z zaświatów są jak umazani krwią Piękna i Bestia.
-
Drugi "Candyman" to już nie tyle horror psychologiczny, co nadnaturalny slasher z dużo wyższym body countem. Twórcy postawili na eksploatację ciał i sceny gore, ewidentnie wyznając zasadę: im więcej i krwiściej, tym lepiej.
-
6.513 sierpnia 2021
- 1
- Skomentuj
-
Candyman w Dniu umarłych pozbawiony jest głębi mitologicznej: to już niewiele więcej niż sadysta z ostrym hakiem, maszyna do zabijania na miarę Victora Crowleya. Scenarzystów nie interesuje konflikt potwora i artysty, z jakim borykał się Robitaille, a postać to po prostu mściwy, żądny krwi duch. O komentarzu społecznym rodem z pierwszej odsłony serii - na temat rasizmu w Stanach Zjednoczonych - możemy zapomnieć. Film sam zdaje się rasistowski w tym, jak ukazuje społeczność latynoską Los Angeles.
-
Cały pierwszy sezon "American Horror Stories" był fajną rozgrzewką przed nadchodzącym "Double Feature" - 10. serią bazowego "AHS". Był krwawym, napastliwym widowiskiem w stylu "starej szkoły" Ryana Murphy'ego. "Game Over" na pewno nie jest najlepszym odcinkiem tej nierównej całości.
-
Twórcy nadali Candymanowi świeżą formę i przytoczyli w filmie nową, nie mniej przerażającą legendę miejską. Uszanowali przy tym mitologię znaną z oryginału. W ich rękach powstał idealnie wyważony miks horroru psychologicznego i cielesnego, kino grozy z przesłaniem. To mocny kandydat do tytułu najlepszego filmu gatunkowego roku.
-
To wciąż solidny thriller o krwawej zabawie w kota i mysz, choć trzeba przyznać − nie jest równie gęsty i "mięsisty", jak część pierwsza. Całość wydaje się odrobinę wymuszona i spóźniona. Pisana głównie dlatego, że pierwsze wejście Nordstroma na duży ekran okazało się wielkim sukcesem komercyjnym.
-
Nadmiernie kampowy, efekciarski, zniekształcony gatunkowo. Przesadnie karykaturalny w swych założeniach i po prostu źle wyreżyserowany.
-
Oryginalny, mocny wizualnie i montażowo. Surrealistyczny i awangardowy, o aluzyjnej, ale wciągającej fabule. Choć nie został napisany jako alegoria pandemii koronawirusa, analogie widoczne są gołym okiem - co zresztą sprzyja całości narracyjnie. To opowieść o nastoletnim końcu świata i koszmarze rodzinnego "ciepła". W rękach O'Grady'ego powstał ciekawy przykład apokaliptycznego chamber horroru.
-
8.524 września 2021
- 8
- Skomentuj
-
Reżysera, Jonathana Cuartasa, dużo bardziej niż kły wbijające się w szyję interesuje horror psychologiczny, dzięki czemu całość postawić można w jednym rzędzie z "Przeobrażeniem" Michaela O'Shea, "Uzależnieniem" Ferrary, szwedzkim "Pozwól mi wejść".
-
To film kręcony wbrew oczekiwaniom: idealnie oddający współczesny zeitgeist, uderzający w lęki trapiące Amerykanów. O pułapkach moralności, samozwańczych siłach porządkowych, współczesnych samosądach. O tworzeniu własnego prawa i systemie ochrony obywatelskiej, który sromotnie nawalił. Twórcy krytykują publiczny lincz i zjawisko kolektywnego myślenia - nie są w tej krytyce ani trochę subtelni. Film jest jednak aktualny i świeży, skłania do refleksji.
-
Zabiera widzów w gorączkową podróż do lat 90., pędzących ku rozwojowi technologicznemu. Serii nadaje zaś nowy, świeży kierunek. Film stanowi udaną mieszankę horroru, fantastyki naukowej, splatterpunka, a chwilami też czarnej komedii. Technicznie to najlepsza odsłona cyklu: wiarygodna, jeśli chodzi o efekt starej taśmy wideo, wyblakła kolorystycznie, pełna audialnego dysonansu i zakłóceń obrazu. Gdyby nie znane nazwiska i napisy początkowe, film można by uznać za rzeczywistą zaginioną taśmę VHS.
-
6.76 grudnia 2021
- 3
- Skomentuj
-
Natchniony, postmodernistyczny miszmasz, którego stylistykę podyktowały ulubione produkcje reżysera sprzed lat. Oniryczny, widowiskowy, oparty na logice koszmaru sennego. Do tego pełen blichtru - uwagę zwraca zwłaszcza scenografia, stanowiąca przykładne odwzorowanie centralnego Londynu lat 60. ubiegłego stulecia. Film niemal w stu procentach składa się z gorączkowego rytmu, wibrujących kolorów, kinofilskich czarów oraz muzycznych uniesień.
-
Bystry komentarz na temat popkulturowej spuścizny i nostalgii, ale też - co tu dużo mówić - postępującego szaleństwa. Twórcy pochylają się nad kwestią toksycznych fandomów i wpływu krwawego kina na psychikę. To żaden nadęty wykład, a raczej postmodernistyczna zabawa gatunkiem, flirtująca z poprzednimi odsłonami serii.
-
914 stycznia 2022 [2]
- 20
- #55
- Skomentuj
-
Wymaga znajomości gatunku i rewirów kina grozy - bez tych ani rusz, a przez fabułę nie da się przebrnąć. Jako ktoś, kto większość życia spędził z odmianami horroru i kina gatunkowego, wystawiam "W lesie... 2" czwórkę z minusem, ale to zrozumiałe, że niektórzy mogą narzekać na kicz, rozwarstwioną fabułę, kampowe aktorstwo czy ejtisową estetykę, łatającą dziury w scenariuszu. Jedno jest pewne - takiej jazdy po bandzie nie spodziewał się chyba nikt.
-
Solidny, bardzo rozrywkowy horror, który jednocześnie nie mógłby równać się z pierwowzorem Hoopera. Nie, bo w jego rękach powstał filmowy monument i ambitna alegoria konfliktu wietnamsko-amerykańskiego, a produkcja Netfliksa to po prostu smaczny popcorniak.
-
Z reżyserowanym przez Kim Farrant dreszczowcem można więc przyjemnie spędzić czas, ale tylko wówczas, gdy nie nastawiamy się na wielkie filmowe objawienie. "Wyjazd na weekend" jest schematycznym thrillerem o porwaniu i amatorskim śledztwie detektywistycznym. Całość ma walory filmu telewizyjnego, budzi skojarzenia z "Kręgiem wtajemniczonych" czy "Współlokatorką" - gdzie też grała Meester.
-
Film o sugestywnym, surrealnym klimacie: zimny, wyciszony, osnuty grubą warstwą mgły. Dzięki temu jest trochę carpenterowski. Niestety, poza klimatem brakuje tu historii, dramaturgii czy nawet... zdarzeń. Zabrakło w "Offseason" soczystszych scen konfrontacji z mieszkańcami wyspy i grubszej akcji. Tempo bywa nader ospałe, całość to przede wszystkim pokaz umiejętności technicznych − fabuły w tym niewiele. Film jest sprawnie nakręcony i atrakcyjny plastycznie, ale forma przeważa tu nad treścią.
-
4.519 marca 2022
- 5
- Skomentuj
-
Nihilistyczny, ale prawdziwy, stanowi interesującą analizę społeczną. Jego przekaz jest sensowny, konkluzje są trafne, punkt wyjścia dla horroru dla wielu okaże się nader osobisty i zrozumiały. To z jednej strony kino grozy, a z drugiej ostry jak brzytwa dramat o rasizmie instytucjonalnym.