-
Mimo wszystko jednak Eurovision Song Contest to wystarczająco miła, zupełnie niegroźna, kiczowata, zrobiona z sercem rozrywka.
-
Z jednej strony Córka Boga to bezpieczny krok, po którym być może Szumowska będzie mogła wkroczyć z pełnym impetem do świata Hollywood. Trzymam kciuki, choć jeśli nowym elementem jej szerokiego wachlarzu narracyjnych tricków ma być zanudzenie widza, to można mieć tylko obawy. Z drugiej strony odzew krytyków w USA pokazuje, że chyba tylko nas Polaków Szumowska nudzi.
-
Mi przez to zabrakło serca The Eddy - pięknie zrealizowanego, bosko obudowanego w różne scenerie Paryża serialu, który powinien być petardą. Powinien, ale nie jest, bo do stworzenia naprawdę udanej serii nie wystarczy utalentowana obsada i dobra muzyka.
-
Ten film ma w sobie tyle uroku, dostarcza tyle dobrej zabawy i przy okazji niegłupio opowiada o przyjaźni i relacja rodzinnych, że można przymknąć oko na niektóre jego słabości
-
W lesie dziś nie zaśnie nikt najlepsze jest w momentach, kiedy z Kowalskiego wychodzi kinoman, który być może przez to zrobił bardziej film pod siebie, niż pod widza.
-
To bez dwóch zdań najgorszych film sequelowej trylogii. Powiem więcej - nie wiem, czy to nie były najgorszej "Gwiezdne wojny" ever.
-
Jak nakręcić jeden z najgorszych thrillerów polskiego kina? Na to pytanie Bromski odpowiada śpiewająco.
-
Największy komplement jaki dla niego znajduję to generyczny akcyjniak. Tak "Mroczne przeznaczenie" wygląda krótkimi chwilami. Dłuższymi jest jednak czystą profanacją klasyku science-fiction, nieudolnym remakiem, rebootem czy jakby tego nie nazwać, a co najważniejsze w fragmencie z udziałem Arnolda przypomina aż za dobrze, że były takie czasy, kiedy Arnold był naprawdę jako aktor pogardzany i nietraktowany serio.
-
W całej swojej pompatyczności lub pretensjonalności, wydaje się być projektem skazanym na porażkę. Nikt chyba nie wierzył w to, że takie kino, przy europejskim budżecie i z europejską wrażliwością Denis, może się w ogóle udać. Co zresztą państwo za i przed kamerą nam udowodnili - nie udało się.
-
Moja irytacja związana z tym filmem wynika głównie ze sposobu przedstawienia i stylu zagrania tytułowej Marii. Jednak nie tylko, bo przy całym rozmachu scenografii, świetnych kostiumach i "widoczkach", nie ma w tym filmie dobrze rozwijającej się fabuły.
-
Co więc jednak czyni Plagi Breslau najlepiej skleconym prawie-filmem Vegi? Myślę, że głównie fakt, że w swoich 93 minutach bierze na rozkład jedną historię, z którą daje sobie radę pod względem zarówno budowania atmosfery, jak i pod względem podbudowy emocjonalnej. Nie jest to żadna rewelacja, ale przynajmniej nie irytuje.
-
Sorry Angel zyskuje jako ładny obrazek trudnych czasów. Przegrywa jednak pod względem wykorzystania tematyki oraz sposób poprowadzenia fabuły - nie chcę takich historii, z tak zmarnowanym potencjałem. Chcę więcej kreatywnego Honore, jak w Piosenkach o miłości, a mniej nudnego i pretensjonalnego Honore, jak tu.
-
Jeśli macie młodszą siostrę lub młodszego brata, to wyjście na "Alfa" nie będzie czasem straconym. Ja, mimo, że już wiekowo nad grobem, bawiłem się całkiem nieźle.
-
Dostałem tylko reżyserską wprawkę, która nie opowiada nic nowego, a w dodatku do tematyki podchodzi z zaskakującą nieporadnością i niechlujstwem.
-
Szkoda, że Marcin Dorociński dostaje w tym filmie całe 3,5 sceny, bo jest w nich naprawdę dobry. Szkoda, że Milo Gibson marnuje się w tym filmie jako John Kent. Szkoda, szkoda, szkoda.
-
Podobnie jak przez fanów mistrza Polańskiego powinien zostać szybko zapomniany ten film. Oby nie okazał się on zamknięciem jego filmowej kariery. Oby nakręcił jeszcze jedno arcydzieło, bo żal się żegnać takim rozczarowaniem.
-
Ja wiem, co powiecie - jak można oczekiwać od takiego filmu logiki? Nie oczekuję tego. Oczekuję angażującej, choćby w najbardziej prostacki sposób, historii opartej na prostych emocjach i rozwałce. I trochę wiarygodności w podejściu do inteligencji widza. Emocji tu jednak nie było, a i rozwałka okazała się rozczarowująca.
-
Szkoda, że za dobrym castingiem i niezłym tempem nie poszła opowieść rodem z Poszukiwaczy Zaginionej Arki. Może mielibyśmy wtedy nareszcie w pełni udaną adaptację gry komputerowej.
-
Mam wielką nadzieję, że szczególnie Dakota Johnson szybko stanie na nogi, przeliczy pieniądze zarobione z Greya i wróci do dobrej roboty w amerykańskim kinie niezależnym.
-
Jest cały szereg powodów, dla których "Syna Królowej Śniegu" trzeba odrzucić i pozwolić na odejście w filmowe zapomnienie.
-
Generalnym ratunkiem wielu sekwencji tego filmu okazała się obsada, w której próżno szukać słabych punktów. "Listy do M 3" są dowodem na to, że w Polsce wciąż mamy wielu naprawdę dobrych aktorów, którzy potrzebują lepiej pisanych ról i ciekawszych filmów. Z drugiej strony, jeśli mają grać u Vegi, to lepiej niech występują w stroju Mikołaja.
-
Nie idźcie na Ligę sprawiedliwości - nie wiadomo czy to film Zacka Snyder, czy Jossa Whedona. Wiadomo, że to film, który powinien być co najmniej dobry, ale potencjał zmarnowano na długo przed jego pojawieniem się w kinach.
-
Oglądaliście może spektakl z aktorami z Dlaczego ja na West Endzie? Tak właśnie można się czuć podczas seansu Pierwszego śniegu, filmu którego fundamenty są trwałe jak Met, Royal Albert Hall czy Carnegie Hall, ale w którym genialni wykonawcy wystąpili w stanie wskazującym na spożycie lub z ciężkimi problemami żołądkowymi.
-
Nosi znamiona identycznego przestępstwa filmowego, jakim były ostatnie filmy tego mesjasza polskiej kinematografii.
-
Cały ten film jest poniżej oczekiwań i to zarówno moich, jak i fanów twórczości Kinga. Nie ratuje go ani obsada, ani realizacja, która odbiega in minus od hollywoodzkiej normy. Mroczna wieża to jedno z największych i miejmy nadzieje ostatnich rozczarowań tego filmowego lata.
-
Film, o którym Machulski musi szybko zapomnieć i wyciągnąć wnioski. Obawiam się, że w tym momencie najlepszym byłoby przerwanie kariery i naładowanie akumulatorów.
-
Nowe dziełko Michaela Baya, którego słusznie określa się baronem CGI porn, warto odpuścić, bo nikt Wam nie zwróci tych trzech godzin spędzonych w kinie w towarzystwie... niczego.
-
Jeden z tych filmów, które w procesie produkcyjnym były zapewne świetną zabawą dla ekipy, a które jako efekt finalny nie są już żadną zabawą dla widza.
-
Niestety głównie wzruszałem na nim ramionami i walczyłem z sobą, żeby zbyt często nie ziewać.
-
Byłem tyleż rozczarowany, co po prostu zasmucony. Liczyłem, że zaśmieję się choćby kilka razy. Niestety przy takim podejściu do tematu nie było na to wielkich szans.
-
Poza wszystkimi ozdobnikami zaproponowanymi przez reżysera, Szczęście świata broni się samym aktorstwem, które jest tutaj naprawdę elektryzujące.
-
Assayas ratunku dla swojego filmu szukał w trickach narracyjnych, którymi mógłby się posłużyć choćby Krzysztof Kieślowski. Jednak Personal Shopper dowodzi, że uczniem starego mistrza okazał się fatalnym.
-
Sens rozwodzenia się nad tą filmową poczwarą jest cokolwiek żaden.
-
Można byłoby powiedzieć o tym filmie wiele - że źle zagrany, że napisany na kolanie, że wyreżyserowany w sposób opłakany.
-
Nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak źle. Inferno powinno być ostatnim odcinkiem tej wyjątkowo nieudanej filmowej serii.
-
Dołącza do blockbusterowych rozczarowań roku.
-
Po prostu oficjalnie zły - bez szans na uratowanie, nawet director's cut tutaj nie pomoże.
-
Nieprzekonująca filmowa robota debiutanta, który wziął się za zbyt trudny przy swoich brakach warsztatowych materiał.
-
Williams żegna się z fanami wspaniałą rolą w przyzwoitym, choć jednak bardzo prostym filmie.
-
Jest kompletnie pozbawiony dynamiki, nie mylić z akcją, której jest co prawda dużo, ale efektownej i zrobionej z rozmachem jak na lekarstwo.
-
Bardziej przypomnienie klasyki polskiej muzyki rozrywkowej w ładnym opakowaniu, niż prawdziwe, dobrze przemyślane kino.