Filmoskop Toruński CSF
Źródło-
Wizualizuje się jako film technicznie przeciętny i fabularnie nudząco poprawny, który niestety dość skutecznie chłodzi filmowy zapał widzów, zamiast rozpalać go do czerwoności.
-
Jest wyrazem braku chęci duńskiej reżyserki do przeprowadzenia własnej interpretacji na temat okrutnych prawd o naturze człowieka i otaczającym go świecie, w którym wystarczy jedna błędna decyzja, aby życie rozpadło się jak domek z kart.
-
Finalnie, jak większość filmów von Triera i kontrowersyjnej sztuki, trudno jednoznacznie ocenić czy Dom, który zbudował Jack jest dziełem wybitnym, czy nie. Na pewno wartym obejrzenia i refleksji nad nim, z pewnością też nie pozostawia nikogo obojętnym.
-
Stanowi doskonałą okazję, aby zasmakować w produkcjach, reprezentujących właśnie szeroko pojęte kino Azji. Dzięki niemu widz ma okazję do wielopłaszczyznowych doznań: mam tu na myśli nie tylko doznania stricte filmowe, ale także te związane z możliwością zetknięcia się z odmienną kulturą i nieco innym podejściem to tworzenia kina.
-
Napięcie na ekranie sięga zenitu, w widzach buzują emocje, a oni w ciszy odwracają głowy. Ludność plemienia Yakel zachwyca.
-
Umiejętne pokazanie, że odmienność zbliża i łączy.
-
Dostarcza najwięcej satysfakcji wtedy, kiedy filmu nie bierze się całkiem na serio. Dystans do przedstawionych na ekranie wydarzeń pozwala czerpać przyjemność z zabawy konwencją i mnogości odwołań - filmowych i pozafilmowych. Gdy tego dystansu zabraknie, może zacząć uwierać natarczywa symbolika i umowna psychologia postaci.
-
W filmie doskonale ukazana jest umiejętność życia w zgodzie z sobą, umiejętność słuchania siebie i odpowiadania na swoje pragnienia.
-
Paradoksalnie, film nie udziela żadnych odpowiedzi i nic nie wyjaśnia - stawia natomiast jeszcze więcej pytań, co w obliczu opisywanych wydarzeń wydaje się być pełną realizacją reżyserskich zamierzeń.
-
Wszystko to składa się na dość niebanalną biografię, która dzięki swej surowości jest bardzo plastyczna i pozostawia spore pole do interpretacji. Reżyserowi udało się bowiem uniknąć dość jednostronnego przedstawienia postaci i zaszufladkowania jej jedynie do naukowego świata.
-
Szaleńcze próby uchwycenia niemożliwego, bohaterowie którzy odchodzą ze swoimi tajemnicami i ciągłe napięcie podsycane muzyką - to chyba najbardziej charakteryzuje obraz. Balansujemy między wczoraj i dziś, jawą i snem, światem rzeczywistym i fantastycznym. A mistrzowska gra aktorów opleciona doskonałą muzyką sprawiają, że im dłużej oglądamy film, tym trudniej znaleźć granicę miedzy jednym a drugim...
-
Wolny od zbędnego moralizatorstwa czy dydaktyzmu Manchester by the Sea to prawdopodobnie jedna z najistotniejszych premier tego roku. Szczędząc patosu oraz omijając zgrabnie meandry gatunkowego melodramatu, kameralna produkcja Kennetha Lonergana w bardzo subtelny sposób opowiada o rzeczach głośnych, ważnych i przejmujących.
-
Pokazuje zlepek wątków, żadnego w zasadzie nie zamyka ani nie wyczerpuje do końca.
-
Świetny scenariusz i genialna obsada pozwala Maren Ade stworzyć bardzo ciepły film, którego po wyjściu z kina szybko się nie zapomina.
-
Wyjątkowa i dość uniwersalna opowieść o samotności człowieka w obcym świecie, wychodząca poza kontekst samej orientacji i konkretnego środowiska.
-
Dla wielbicieli i znawców sztuki oraz dla wszystkich tych, którzy widzą więcej, niż tylko dosłowne przekazy, będzie to zapewne nie tylko ukłon w stronę talentu Strzemińskiego, ale i w stronę postawy jaką jest idealizm, nieugięcie i trwanie w swoim światopoglądzie bez względu na sytuację.
-
Mistrzowskie ukazanie jak bardzo niecodzienna może być codzienność.
-
Raczej nie wzbudzi wielkiego entuzjazmu, ale z pewnością utwierdzi widzów w przekonaniu, że Werner Herzog jest mistrzem dokumentu!
-
Odważny krok w kierunku nowych form dokumentalnych.
-
Tylko tyle - za brak konsekwencji w sposobie obrazowania. Aż tyle - za podjęcie niezwykle trudnego tematu i postać lekarza.
-
Nie jest wakacyjnym kinem z szerokim targetem, lecz dzięki obecności ironicznych, zabawnych dialogów, jak na tak intelektualne kino, zachowuje zadziwiającą lekkość w opowiadaniu o katastrofie filozofki.
-
Tak jak próba charakterystyki głównych bohaterów, tak i próba interpretacji filmu, wymyka się z jakichkolwiek ram i znanych schematów.
-
Jest naprawdę dobrą propozycją na szarpiący nerwy seans, mimo zbytniego grzęźnięcia w osobisty dramat jednej z bohaterek, siermiężnej symboliki i kilku ścieżek na skróty.
-
Przejmujący i bardzo autentyczny. Wielka w tym zasługa reżysera, który sprawnie opowiedział złożoną i wielowątkową historię, a zarazem precyzyjnie poprowadził aktorów.
-
Trudny do przyjęcia z otwartymi ramionami powiew świeżości w polskim kinie.
-
Satysfakcjonuje jedynie na polu audiowizualnym, co dla niektórych może okazać się wystarczające: wtedy Cafe society to idealna propozycja na wakacyjny, spokojny seans, skutkujący magicznym przeniesieniem się w lata 30. złotej ery Holywood.
-
Niestety, jeśli zebrać całe doświadczenie z seansu "Człowieka" to okaże się, że nie stoi za tym żadna wyjątkowa myśl. Trudno doceniać i rozwodzić się nad wysiłkiem, który włożono w wyprowadzenie tak błahych wniosków.
-
Bezkompromisowe ukazanie drugiego człowieka i wrażliwość w podejściu do tematu.
-
Żeby móc czerpać z seansu przyjemność, należy wyzbyć się absolutnie wszystkich schematów filmowych, jakie znamy głównie z hollywoodzkich produkcji. Jeśli to zrobimy gwarantuję, że Kwiat wiśni i czerwona fasola odpłaci nam się czymś stukrotnie lepszym niż pozorne katharsis wywołane amerykańskim dramatem.
-
Piękne, mądre, kameralne kino, pochwała potrzeby ludzkiej dociekliwości i chęci wgryzienia się w historię, w tych głośnych, wulgarnych czasach.
-
Kwartet wybitnych polskich aktorek ratuje odrobinę ten scenariusz, nagrodzony notabene Srebrnym Niedźwiedziem na tegorocznym festiwalu w Berlinie, wspinając go na wyższy poziom.
-
Zdjęcia Olega Mutu, obok ciekawej konstrukcji fabularnej i doskonałej gry aktorskiej, to wielkie zalety i siła napędowa tego filmu, który z pewnością nie da o sobie zapomnieć jeszcze długo po wyjściu z sali kinowej.
-
Metaforyczna opowieść o historii Chile opowiedziana przez pryzmat specyficznego położenia tego kraju na globie ziemskim, jego krajobrazu i otoczenia naturalnego w postaci gór, pustyni i oceanu.
-
Mroczny wydźwięk powieści Żuławski poddaje obróbce. Łagodzi komediowymi scenami rodem z surrealnej antyburżuazyjnej satyry à la Buñuel, czy - w najmniej spodziewanym momencie - używa sentymentalnej muzyki.
-
Piękny portret fantastycznego człowieka, znakomicie odegrany i przedstawiony - scenografia satysfakcjonuje równie wielce jak gra aktorska, to dla nich warto zobaczyć Chocolat.
-
Typowa dla coming of age cinema historia o bolesnym dorastaniu i zderzaniu się z Życiem.