Przemysław Kowalski
Krytyk-
Nie jest to serial idealny, zdarzają się małe wpadki, jednak całościowo jestem autentycznie zadowolony! Jedna z najlepszych produkcji, przy której widnieje nazwisko King.
-
Naprawdę fenomenem jest opowiedzieć znaną wszystkim historię tak, żeby okazała się świeża i wzbudzająca zainteresowanie. Tak właśnie sprawa się ma w American Crime Story.
-
Przykuwa uwagę, zaskakuje, a nawet wzrusza. Kapitalny serial, który co prawda lekko się pogubił, jednak skończył tak, jak na to zasługiwał.
-
Mieszanka wybuchowa, którą pokochałem, jednak nie każdemu przypadnie ona do gustu. Ten kto nie przepada za "czarną" muzyką, raczej się tu nie odnajdzie. Nie wszyscy też przymkną oko na pewne rzeczy, które uchodzą serialowi Netflixa na sucho, jak na przykład to, że w zasadzie każdy młody bohater obdarzony jest jakimś talentem, wokalnym czy jakimkolwiek, ogólnie rzecz ujmując artystycznym.
-
Świetni aktorzy, wizualna perfekcja i wielowątkowość samego serialu sprawiają, że rzeczywiście ma on potencjał na osiągnięcie statusu kultowego.
-
Nie pieję co prawda z zachwytu, ponieważ środkowy fragment pierwszej odsłony nieco zwolnił, ale tak czy inaczej warto było dać The OA szansę.
-
Być może Gorgeous Ladies Of Wrestling nie zbawią świata seriali, jednak ja już w tym momencie nie mogę się doczekać powrotu do epoki legginsów, tandetnych fryzur, świetnej muzyki oraz pań, które wiedzą, jak zawładnąć ringiem i sercami telewidzów.
-
Z jednej strony to lekka, niezobowiązująca komedia, która potrafi poprawić humor niewymuszonym dowcipem, z drugiej mamy i życiowe rozterki i małe dramaty, jednak nie przygniatające, a zwyczajnie ludzkie, takie, które mogą dotknąć każdego.
-
Ten serial jest niczym mięciutki koc, którym chcemy się otulić w chłodny wieczór. To produkcja niezwykle ciepła, rodzinna, wzruszająca i życiowo mądra.
-
Bardzo przyjemny, niezobowiązujący przerywnik, który umili niejeden wieczór.
-
Killing Eve nie spodoba się tym, którzy oczekują od tego typu show twardego stąpania po ziemi. Zachwyci z kolei wszystkich tych, którzy mają ochotę na niezobowiązującą rozrywkę, w której nie ma chwili na oddech, trup ściele się gęsto, absurdy są na porządku dziennym, a tym, co najważniejsze, jest dobra zabawa.
-
Obok szczerości i naturalności tego obrazu trudno przejść obojętnie, dlatego nawet jeśli nie zaliczacie się do grupy docelowej Niepewnych, dajcie im szansę, istnieje bowiem spore prawdopodobieństwo, że ta z pozoru zwyczajna historia pochłonie Was bez reszty.
-
Moim skromnym zdaniem, ma jednak omawiany serial w sobie jakąś magię. Trudno podpiąć go pod konkretny gatunek, trudno sklasyfikować, a jednak ogląda się go z zapartym tchem.
-
Trochę to baśń, trochę moralizatorska historyjka, sporo tu dramatu, trudnych tematów oraz... śmiechu. Mógłbym tak wymieniać dalej ale zakończę szczerym: Kidding to serialowa perełka.
-
Spełnia wszystkie warunki, by podbić serialowy światek, nawet jeśli to tylko czysta rozrywka, czysty fun.
-
Jeśli zaś chodzi o moje odczucia względem całego sezonu numer trzy, to na usta ciśnie mi się jedno słowo, a jest nim "rewelacja"! Bardzo zgrabnie przemyślana fabuła, aktorstwo na takim poziomie, że ręce same składają się do braw, a do tego wszystkiego klimat tak "brudny", że po każdym odcinku aż chce się wskoczyć pod prysznic, by zmyć z siebie cały ten kurz i smołę.
-
Warto dać Gervaisowi szansę i zobaczyć, jak kończy się ta historia. Czasem to, co wydaje się proste, oczywiste czy nawet banalne, może okazać się właśnie tym, czego nam trzeba.
-
Póki co, odsłonę pierwszą z pewnością uznać należy za niezwykle obiecującą premierę i nie pozostaje nam nic poza wyczekiwaniem kolejnych części, które - i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości - powstaną niebawem.
-
Leaving Neverland to obraz, z którym każdy musi zmierzyć się sam, by wyciągnąć własne wnioski. Kontrowersji jest tu co nie miara, a sam film oddziałuje na widza w sposób trudny do opisania.
-
Nie ustrzega się błędów w postaci nierównego tempa, a także całkiem sporej ilości banałów. Na niedociągnięcia można jednak przymknąć oko, bowiem w zamian dostajemy kapitalną muzykę, niezwykle autentyczny duet aktorski oraz prawdziwe emocje.
-
Z całą pewnością niecierpliwie będę wyczekiwał kolejnego dzieła reżysera, a sama Ex Machina trafia na górną połówkę moich ulubionych filmów.
-
Niepodważalne atuty w postaci aktorstwa oraz wciągającej akcji stanowią o sile koreańskiej produkcji, będąc zarazem wystarczającymi argumentami, by z dziełem Skin-yeon Wona się zaznajomić.
-
Kapitalnie wykreowany nastrój ciągłego niepokoju i swego rodzaju osaczenia wręcz wylewa się z ekranu, chwytając widza za gardło! Jeśli dodamy do tego świetne aktorstwo oraz - jak się okazało - całkiem zmyślny scenariusz, otrzymujemy dzieło, któremu z pewnością warto poświęcić czas.
-
Jest napięcie, jest klimat i generalnie niemal wszystko jest tutaj na swoim miejscu.
-
Nie zapisze się wielkimi zgłoskami w światowej kinematografii, nikt raczej nie uzna go za wybitny, jednak jest to całkiem zjadliwa produkcja na jeden raz. Strona wizualna zachwyca, Natalie Portman po raz kolejny udowadnia, że aktorką jest wielką, a wszystko to okraszone zostało odrobiną nudy i kilkoma świetnymi scenami.
-
Wychodząc z kina, byłem bardziej niż zadowolony, pośmiałem się, wciągnąłem w akcję, bohaterowie byli sympatyczni.
-
Obraz pełen sprzeczności i ogromu emocji, pokazujący, że nawet niesportowemu sportowcowi możemy zawdzięczać dwie godziny kinematograficznej uciechy i żadna minuta nie wyda się czasem straconym.
-
Piękny ukłon w stronę klasycznych azjatyckich straszaków.
-
Nowy Pennywise wywołuje ciarki na plecach, młodzi bohaterowie spisują się świetnie, historia wciąga tak, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu.
-
Działa na widza na kilku płaszczyznach jednocześnie i chyba to należy uznać za największy sukces tak reżysera, jak i samej produkcji. Osobiście muszę przyznać, że nastawiałem się na poprawny, może nieco ckliwy obraz, który obejrzę, być może sprawi mi trochę frajdy, a kto wie - być może nawet wzruszy. Dostałem o wiele więcej!
-
Dzięki połączeniu kina niszowego z tym przyswajalnym dla przeciętnego "niedzielnego kinomana", a także poruszeniu tematów, nad którymi warto zatrzymać się i zastanowić, udało się stworzyć obraz, który na długo zapada w pamięć.
-
Przypadł mi do gustu i spędziłem na kinowej sali 2 przyjemne godziny, nie było dłużyzny, wciągnęło, jedna bardzo dobra rola, było miło.
-
Nie jest to dzieło wielce wybitne czy ambitne, nie jest również takim, które zasługuje na szczyt boxoffice, jednak jako czysta rozrywka sprawdza się znakomicie. Nie pozwala na chwilę nudy, dobrze zagrane i przedstawiające historię powszechnie mało znaną.
-
Był klimat, było napięcie i świetna gra aktorska, nawet kobiety, która... tylko leży. Było wszystko, czego ten tytuł potrzebował, by było o nim głośno latami i generalnie jako całość Jane Doe - mówiąc kolokwialnie - i tak daje radę. Pozostaje jednak uczucie niedosytu.
-
Jakby nie patrzeć, Kosogłos nadal jest blockbusterem, który przyciągnie do kin multum widzów, jednak obraz sam w sobie naprawdę się broni. Aktorsko wypada bardzo dobrze, ponieważ na medal spisali się Sutherland, wcielający się w postać Gale'a Hawthorne'a Liam Hemsworth, a także - co chyba oczywiste - Jennifer Lawrence.
-
Fabularnie jest naprawdę dość kiepsko, z kolei ciasny klimat okraszony fantastycznymi zdjęciami i jeszcze lepszą muzyką, robi o niebo lepsze wrażenie. Czy jest to debiut udany? Wbrew temu, co być może można wywnioskować z powyższej opinii, uważam że summa summarum - tak, jest całkiem nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę, na co porwał się młody reżyser.