-
-
Pracując na niedopowiedzeniach, Wells tworzy w "Aftersun" podskórne napięcie. Bo przecież od początku wiadomo, że nie jest to po prostu opowieść o wakacjach,
-
To autobiografia kogoś, kto boi się zejść głębiej, przedrzeć się przez rodzinne legendy, przeprowadzić na sobie autoanalizę
-
Gdzieś na początku filmu główny bohater mówi, że ciężko brać na serio kogoś, kto nie potrafi się wygłupiać. Nie znaczy to chyba jednak, że każdego, kto się wygłupił, trzeba od razu brać serio? Bombastyczny rachunek sumienia, który meksykański filmowiec odprawia w "Bardo", jest po prostu bombastyczny. I męczący.
-
Jego autentyczność budują nieprofesjonalni aktorzy, mieszkańcy tytułowego miasteczka.
-
Prekariat jest pokazywany w "Między dwoma światami" bezpretensjonalnie i bez egzaltacji. Ludzie wydają się bez wyjątku mili i sympatyczni, zachowują się naturalnie.
-
Jest filmem intensywnym. Opartym na repetycjach. To rozprawa z kulturą facetów, ze światem, w którym od facetów się nie odchodzi
-
Sposób kadrowania, operowania światłem każe widzieć w "Duchu śniegów" rzecz, że tak powiem, artystyczną, ale podbicie obrazu pseudofilozoficznym monologiem sprawia, że całość wiele traci.
-
Prawie nic u Reevesa nie jest na niby i zarazem wszystko jest na niby. Jego Batman nie ma supermocy, nie umie latać, dostaje ostry wycisk od zbójów, można go powalić na kolana zwykłą pałką. A równocześnie potrafi uchylać się przed kulami jak Neo i brać te kule na klatę jak Hulk.
-
Paul Thomas Anderson w "Licorice pizza" po raz kolejny udowadnia, że jest niezwykłym filmowcem. Potrafiącym zbudować świat w kilku ujęciach, opowiedzieć prostą historię, którą słyszało się tysiąc razy, zupełnie na nowo.
-
Czy dziś ktoś chciałby ubierać się jak bohaterowie nowego "Matrixa"? Nie sądzę, popkulturowa siła mitotwórcza serii zmalała właściwie do zera. Zresztą malała z odcinka na odcinek.
-
Najbardziej autobiograficzny film w karierze Paola Sorrentino. Od nostalgicznych obrazków bardziej jednak interesuje go tu moment przełomu.
-
To nie jest kino, które ogląda się, siedząc na skraju fotela. Karty są delikatnie zgrane, przed rozdaniem nikt ich porządnie nie przetasował. Ale Jane Campion dobrze jest z tym, co ma w rękach.
-
Kino Wesa Andersona, przez lata krążące wokół lęku przed śmiercią i traumy po stracie, zamieniło się w zabawkę, doskonale naoliwiony mechanizm. "Kurier francuski" to hołd dla dziennikarstwa.
-
Łukasz Grzegorzek to jeden z najciekawszych polskich filmowców. Robi kino po swojemu, czułe, zabawne i nienabzdyczone, niekoniecznie o Polsce, ale na pewno o ludziach, kórzy mówią po polsku.
-
Pokazuje, że czarny kryminał to przede wszystkim klimat - klimat końca, kryzysu społecznego, który poluzowuje więzi między ludźmi.
-
Nakręcony przez Zhao z niespotykanym wyczuciem "Nomadland" opowiada o tej Ameryce, gdzie można patrzeć i jechać przed siebie do woli.
-
W indyjskim "Uczniu" jest coś niespotykanego: to całkiem inna opowieść o stawaniu się artystą.
-
Reżyser rozłożył matrioszkę, złożył matrioszkę. "Czarny niedźwiedź" to dobra zabawa, zabawa dla inteligentnych, inteligentna zabawa, co samo w sobie nie jest niczym złym, ale równocześnie kusi człowieka, żeby ten rodzaj zabawy trochę obśmiać.
-
Ponury, transowy i bardzo długi, a to kolejne cechy, które zbliżają go do Węgra. Trwa cztery godziny - nie będę ukrywał, oglądałem go na raty.
-
Książka Twardocha to spora cegła, ale czy naprawdę wymagała aż 8 odcinków? Niekoniecznie. Rozmyło się towarzyszące lekturze poczucie, że oto jesteśmy w świecie, którego dni zostały już policzone, wśród ludzi, którzy podświadomie oczekują na eksplozję.
-
Bądźmy uczciwi, "Na lodzie" nie różni się aż tak bardzo od standardowych komedii romantycznych.
-
W filmie "Dick Johnson nie żyje" Kirsten Johnson próbuje zabić swojego starzejącego się ojca, gdyż nie może pogodzić się, że śmierć zbliża się do niego wielkimi krokami.
-
Domalewski jest zbyt dobrym reżyserem, by podróż, na którą wypuszcza Olę - nastolatkę z małego miasteczka, która oblała trzy razy egzamin na prawo jazdy - pogrzebać w stercie banałów na temat emigracji, prekariatu, różnic kulturowych i generacyjnych.
-
Dziwne kino. Dziwne i konsekwentne. Lechki nigdy nie gonił za modami, od lat, z większymi i mniejszymi przerwami, robi te swoje małe delikatne filmy. Bardziej introspekcyjne niż społeczne.
-
W najnowszym filmie Christophera Nolana bohater grany przez Johna Davida Washingtona nazywany jest Protagonistą. Już to dużo mówi o "Tenecie", filmie cokolwiek nabzdyczonym, choć, co trzeba przyznać, oszałamiającym.
-
Reżyserka "Babyteeth" wsadza nas na rollercoaster i od razu zwalnia dźwignię. Wagoniki jadą w kierunku wiadomego końca, ale sama jazda mimo wszystko sprawia frajdę, pozwala o nim zapomnieć.
-
Chińskie "Jezioro dzikich gęsi" to czarny kryminał bez kryminału i bez bohatera, za którym można by było iść. Tu bohaterem jest miasto o nieustalonym statusie.
-
Jednym z hitów pandemii był emitowany na Netflixie serial dokumentalny o Chicago Bulls - pasjonująca historia o gwieździe, współczesnym sporcie i Ameryce.
-
Serial "Avenue 5", doskonale napisany i zagrany z brawurą, ogląda się dziś inaczej niż przed dwoma miesiącami. Sam się zmetaforyzował. Oto doskonale działająca maszyna, która przemierza przyszłość, napotyka na przeszkodę.
-
W "Hejterze" wszystko widać, tylko że widać aż za bardzo - jak w artykule świetnie piszącego publicysty, który poświęca myślenie dla wyrazistości, wyzbytego podejrzeń wobec swoich wniosków, wierzącego bardziej w siłę perswazji niż zdziwienia.
-
"Grey" przy jego polskim odpowiedniku to jednak kino co najmniej tak subtelne jak filmy Erica Rohmera. Ogarnięte mniejszą manią konsumpcyjną, dające głównej bohaterce chociaż szansę, by zadecydowała o swoim życiu.
-
W "Irlandczyku" Scorsese celebruje swój warsztat, jego aktorzy celebrują swoje najsłynniejsze role. Film najlepszy jest wtedy, gdy ci zaczynają ze sobą się droczyć, obrażać na siebie, coś sobie perswadować.
-
W "Wysokiej dziewczynie" Bałagow bierze albumy z klasycznym malarstwem, zestawia je z książką "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" Swietłany Aleksijewicz, historią II wojny opowiedzianą głosami rosyjskich kobiet, i jakimś cudem nie wywraca się przy tym szpagacie.
-
Kino grubo ciosane, wykalkulowane i poskładane z odpadów, jego autor jest niezainteresowany ani swoim bohaterem, ani światem, w którym on żyje.
-
Pokazana w "Klerze" Smarzowskiego kościelna machina, która do perfekcji opanowała sztukę zarządzania kryzysem, przypominała bulteriera. U Ozona przypomina pudla. Ale wcale nie jest mniej skuteczna.
-
Tarantino nieustannie poszerza swój świat, chce go uczynić tak dużym, żeby przysłonił ten rzeczywisty. Ekrany obrastają tu wszystko, bohaterowie odgradzają się nimi od życia.