-
Jefferson triumfuje, ponieważ ucieka od banału, potrafi być czuły, umiejętnie prowadzi swoich aktorów, a do tego nie stara się wprowadzać grubo ciosanej dydaktyki. Zdaje sobie również sprawę, że jest jedynie reżyserem, który ma szansę nakreślić pewne niepokojące tematy, ale to widz musi sam wyciągnąć wnioski. Tylko tyle i aż tyle - Baldwin byłby dumny.
-
Dla mnie było to pięć koszmarnych spojrzeń na zegarek. Pytałem sam siebie, kiedy nastąpi koniec, a równolegle zastanawiałem się, czy te horrorowe popłuczyny są czymś więcej niż świadomym skokiem na kasę zarówno fanów, jak i ludzi zainteresowanych tym całkiem intrygującym konceptem.
-
Fachowo poprowadzone kino, dotykające takich tematów, jak uprzedzenia rasowe i dramaty pojedynczych inwestorów.
-
Pozytywna jazda bez trzymanki. Dawno nie było tak zabawnego filmu o płatnym zabójcy.
-
Pasja, ciężka praca, talent i determinacja - nawet po pięćdziesięciu latach na rynku wszystkie te cechy są widoczne w jednym filmie. Jeśli to ma być ostatnie dzieło Scorsese, to niech tak będzie. Tak czy siak nie zasługiwaliśmy na nie. I cieszmy się, że żyjemy w tak żywotnym dla kina okresie!
-
Franco w Meksyku to klasyk, choć dziś znienawidzony za swój film "Nowy porządek", w którym oberwało się każdej stronie politycznej. U nas też mógłby stać się figurą znacznie bardziej rozpoznawalną - miejmy nadzieję, że premiera "Memory" odmieni jego polski status quo.
-
Aoglądalne kino, takie, którego nie da się doświadczać bez zasłaniania oczu.
-
To urocza ucieczka smutnej rzeczywistości.
-
Nowy dramat historyczny z Madsem Mikkelsenem ma w sobie pewną nienazywalną moc przyciągania, takie angielskie "allure" albo atrakcyjne zagęszczenie akcji.
-
Gdyby każdy w tym wieku, co Michael Mann, robił tak porządne kino, prawdopodobnie żaden z twórców przemijającego pokolenia nie musiałby w ogóle myśleć o emeryturze. W Ferrarim nie brakuje zgrzytów, ale kiedy w końcu słyszymy klasyczne silniki markowych aut, na ekranie dzieje się prawdziwa magia. I czują to wszyscy, nie tylko pasjonaci motoryzacji. Chyba nie ma lepszego dowodu na to, że kino wciąż potrafi czynić cuda.
-
Filmowy voyeryzm połączony z intensyfikacją przeżycia, jakim jest zabójstwo, a przy tym suspens w oczekiwaniu, kto komu zada końcowe coup de grâce. A przy okazji to jeden z lepszych filmów tego sezonu.
-
Historia Priscilli Presley, choć dziś służąca za przestrogę, jedynie w pewnym stopniu sprawdza się na wielkim ekranie.
-
Podczas tegorocznej Wenecji starzy mistrzowie udowadniają, że wciąż potrafią.
-
Negatywne recenzje "The Palace" jawią się jak pewna próba zaprzeczenia rzeczywistości, wstydu, że czerpiemy frajdę z "wujkowego humoru".
-
W tym roku Michael Mann kończy osiemdziesiąt lat, choć w jego najnowszym filmie w ogóle tego nie czuć.
-
Naprawdę niezły film z misterną intrygą, i to dla niej koniecznie trzeba wybrać się do kina. To thriller, który udowadnia, że pomysły w polskiej literaturze jeszcze nie umarły, a nie każdy film to nieudolna kalka.
-
To nie jest poziom takich hitów, jak pierwsza "Uprowadzona" czy "Non-Stop", ale najnowszy film w reżyserii Nimróda Antala nie tylko sprawnie czerpie ze sprawdzonych schematów, ale też nie powiela błędów swoich poprzedniczek. Sztuka dla sztuki, film dla filmu, akcja jako pretekst dla Neesona walczącego o swoją ekranową rodzinę? W sumie raczej tak. Nihil novi, panie Neeson, ale to nic złego - póki panu się chce, to i my będziemy usatysfakcjonowani.
-
Neapol pięknie prezentuje się na pocztówkach lub filmach dokumentalno-promocyjnych. Ale nic bardziej mylnego! "Nowe Miasto" jest dziś miejską dżunglą, miejscem pełnym brudu, konfliktów i niebezpieczeństw, o jakich nie śniło się uczciwym obywatelom.
-
Porządne kino, które dostarcza intensywnych wrażeń. Ale czy za kilka lat ktoś będzie pamiętał o Wielorybie tak samo jak o Requiem dla snu? W to powątpiewam.
-
Nietrudno jest odnieść wrażenie, że Mendesowi wyszła specyficzna mieszanka "Cinema Paradiso" z kultowym filmem "Jeanne Dielman" Chantel Akerman, ewentualnie z "Krótkim filmem o miłości" Kieślowskiego. Szkoda tylko, że tak krótko my widzowie będziemy pamiętać o tym tragicznym romansie.
-
To wciąż pierwszorzędne kino detektywistyczne. Johnson z precyzją chirurga nakreśla akcję i cicho podpytuje widza: "Czy zgadniesz, kto zabił?". Jeśli na czas sprawy odstawimy telefony i damy z siebie wszystko, to zakończymy seans nie tylko zadowoleni, ale i poniekąd... dumni z samych siebie.
-
Jeśli kochacie żywą sztukę, a także brakowało wam fantastycznie zrealizowanej ekranizacji o Pinokiu, to najnowszy film Guillermo del Toro już czeka na waszych Netfliksach. Rzecz jasna lepiej obejrzeć ten film wraz z widownią przed wielkim kinowym ekranem, ale ciepły seans pod kocykiem nie brzmi jak zła opcja. W końcu nowy Pinokio to film, który pozwoli wam uwierzyć w moc współczesnych bajek.
-
Jest praktycznie tak absorbujący jak pierwszy Top Gun, a jest to fakt godny uwzględnienia. Od lat nie otrzymaliśmy tak udanego i inteligentnie skonstruowanego blockbustera.
-
Najnowszy Doktor Strange stara się dawać frajdę, ale do końca wcale jej nie daje. Powodów jest zapewne kilka, ale głównie chodzi o to, że twórcy chcieli upiec zbyt wiele pieczeni na jednym ogniu.
-
To baśń, pełna dobra, zła i wszechobecnej poetyczności. Do zlewu wylewamy te artystyczne popłuczyny. Mówi się, że nie ma tu miejsca na egzystencjalne pobudki. A może właśnie jest?
-
Wspaniała włoska epopeja "Rocco i jego bracia" wyróżnia się przede wszystkim poruszanymi tematami. Luchino Visconti zatrważa widza obrazem kompletnym. To bezdyskusyjnie odpowiednie słowo.
-
Autodestrukcyjny, trzeźwy obraz, który w pierwszej połowie jest typowym, nieszablonowym tworem wczesno-godardowskim, a dopiero potem przeradza się w psychologiczną ucztę.
-
Pociągi pod specjalnym nadzorem należałoby obejrzeć pod specjalnym nadzorem, nawet dla klimatu nigdy nietracącego wiarygodności. Mnogość poruszonych tematów porusza, a morał z tej czeskiej bajki zmusi widza do paru refleksji, większych lub mniejszych. A najważniejszy wniosek jest jeden - warto zapoznać się z twórczością Hrabala i Menzla.
-
Groteska i żal pojawiające się w La Stradzie opierają się na prostym reżyserskim założeniu, że tylko prawdziwa, łagodna miłość potrafi wyleczyć człowieka z egzystencjalnego marazmu. Reżyser dodaje do tego jeszcze jedno, potwornie inteligentne przypuszczenie, które następnie udaje mu się nakręcić i klarownie pokazać - co, jeżeli ludzie nie chcą spróbować kochać, a wolą pozostać w swojej nieczułej strefie komfortu?
-
Rzymskie wakacje nie są filmem zwyczajnym. Zawsze traktowałem je jako danie, coś w rodzaju deseru. Niech będzie nim pączek, wyglądający najlepiej na świecie, pociągający każdego ich zwolennika.
-
Zadziwia zabawą kinem i stylistyką, nie robi tego jednak w sposób aż tak poczciwy i witalny.
-
Jeśli chcecie zapoznać się z atmosferą indyjskiej otoczki i kuchni albo rozpocząć swoją przygodę z tym rodzajem kina, śmiało zachęcam. W żadnym stopniu nie okaże się on infantylny lub pretensjonalny.
-
Nie zadziwił, nie zaskoczył, ale przyjemnie poruszył. W gruncie rzeczy, Tamara Jenkins nakręciła porządną pozycję.