-
Najlepszy film Guadagnino od czasu "Call Me By Your Name", ale to tylko świadczy o poziomie filmografii włoskiego reżysera, który staje się parodią samego siebie.
-
Materiały reklamowe obiecywały czuły intymny homoseksualny romans z intrygującą tajemnicą w tle. A tymczasem film Andrew Haiga jest powrotem do najgorszych skostniałych standardów kina queerowego i jednocześnie emocjonalną pornografią w stylu Joe Blacka, tylko ubraną w szatki intymnego kina niezależnego.
-
Plany Vaughna zdają się ambitne i naprawdę świeże, ale nie wiem, czy film odnajdzie ostatecznie wystarczającą grupę docelową, bo to jednak nie jest przystępny blockbuster dla najszerszego grona odbiorców, a film dla widzów z ogromną tolerancją na absurd. Jak zresztą cała twórczość Vaughna. Ja jednak kibicuję, żeby mu się udało.
-
Są filmy tak złe, że ich seans sprawia mi pewną specyficzną sadomasochistyczną przyjemność, a po ich obejrzeniu mogę uwolnić z satysfakcją pokłady drzemiącej w sobie złośliwości. "Aquaman i zaginione królestwo" nie jest takim filmem. Jest filmem, po którym robi mi się smutno, bo mam wrażenie, że brałem udział w pogrzebie kina superbohaterskiego.
-
Właśnie taki Wonka jest, złożony ze smakowitych kąsków, którymi smakowaliśmy się w innych dziełach, a w tym filmie jakoś nie komponują się w strawną całość.
-
Jest nie tylko spełnionym widowiskiem, w którym Kaiju jest niepowstrzymaną siłą natury pustoszącą tereny zamieszkałe przez człowieka, ale jest naprawdę angażującym melodramatem wojennym. A może nawet przede wszystkim.
-
Tylko nie jako lekcja historii, bo Scott już zaczyna swój film od nieścisłości historycznej, jakoby Napoleon był świadkiem ścięcia Marii Antoniny, a im dalej w las, tym mniej go obchodzi prawda historyczna. Jednak, czy musi?
-
Najsłabszy film w długiej i praktycznie bezbłędnej karierze Martina Scorsese.
-
Najlepsza Piła od dziewiętnastu lat, od legendarnej jedynki.
-
Cały ten film jest właśnie tak zawieszony pomiędzy próbą naprawy tych toksycznych fundamentów tej historii a tkwieniem w nich. Jest to jednak możliwie najbardziej satysfakcjonujący finał, jaki mogła dostać tak zła seria, a ostatnie 20 minut jest wręcz urocze. I całkiem romantyczne. Tego się po tej "After 5" nie spodziewałem.
-
Pomysł interaktywności stoi w sprzeczności z oczekiwaniami, jakie widzowie mają wobec komedii romantycznych. Bo czy czar komedii romantycznej nie polega na tym, że wszyscy wiemy, kto powinien być z kim i kibicujemy tej miłości? Gdy pojawia się wybór, to napięcie i ten czar znikają.
-
Jest zwykłym klasycznym kinem sensacyjnym, w którym ostatni sprawiedliwy działający poza systemem walczy o sprawiedliwość, ratując dzieci przed okropnym losem.
-
"Poprzednie życie" jest triumfem człowieczeństwa. Celine Song należą się najdłuższe owacje na stojąco.
-
Jeśli potrzebujecie dać nastolatkowi lekcję wychowawczą pod tematem "nie ćpaj", to polecam podwójny seans "Mów do mnie!" i "Requiem dla snu". Właściwie tylko do tego ten film się nadaje.
-
Praktycznie wszystko w tym filmie jest takie posklejane z elementów wziętych z lepszych filmów superbohaterskich.
-
To taki o wiele mniej śmieszny Supersamiec, tylko z psami i motywem zemsty.
-
Fascynujący filmowy parias. Z jednej strony to film oryginalny, wręcz jedyny w swoim rodzaju, jako połączenie adaptacji gry video z filmem biograficznym, a z drugiej strony to najbardziej schematyczny hollywoodzki film sportowy, jaki możecie sobie wyobrazić, a zarazem kosztująca sto milionów zielonych reklamówka Sony oraz Nissana.
-
Obywatel Kane filmów biograficznych.
-
Może nie idealny, bo jednak kończy się co najmniej trzy razy, brakuje w nim zgrabnej klamry, która spięłaby wszystkie wątki jedną kulminacją, ale ostatnia scena jest mocarna pod względem znaczeniowym i komicznym. Kobiety dostają coś na kształt swojego "I am Iron Man". A ja mimo pewnych braków jestem pewien, że kino wygrało. Od dawna byłem sceptycznie nastawiony do tez, że przeżycie kinowe umrze, a teraz jestem pewien, że słusznie.
-
"Mission: Impossible - Dead Reckoning Part One" jest po prostu zachwycające, zarówno na poziomie rozrywkowym, jak i intelektualnym. To jest kino!
-
To film doskonały w swojej niedoskonałości i przez to jeszcze bardziej dogłębnie ludzki, jak jego bohaterowie. Od czasu pierwszego seansu "Wszystko wszędzie naraz" nie czułem się tak żywy i pasujący do świata po seansie filmowym.
-
9.55 maja 2023
- Skomentuj
-
Posługując się związaną z koszykówką terminologią, Air zalicza wsad. Można było skończyć akcję zdobyczą większej ilości punktów, ale styl jest naprawdę spektakularny.
-
Przez cały seans miałem poczucie, że "John Wick 4" jest "Szybkimi i wściekłymi" dla osób, którym się wydaje, że mają lepszy gust niż fani "Szybkich i wściekłych".
-
Były w ostatniej dekadzie gorsze filmy superbohaterskie, jak "Morbius", czy "Fantastyczna czwórka" z 2015 roku, ale efektem takiego podejścia twórców jest najbardziej rozczarowujący film superbohaterski od czasu "Człowieka ze stali". Nawet "Black Adam" był bardziej jakiś.
-
Mam wrażenie, że przez ten finałowy moment szczerości warto przełknąć ewentualny sukces tak niedoskonałego filmu, żeby Dawid Gral dostał szansę na nakręcenie bardziej autorskiego filmu. Takiej dozy szczerości i przede wszystkim nadziei bardzo nam brakuje w rodzimym kinie, które za najwyższą z cnót obrało cierpienie.
-
Same chęci to za mało. "Tár" to dla mnie jednak finalnie przede wszystkim film niespełnionych obietnic. Ładny, solidny pod względem rzemieślniczym, ze znakomitą rolą Blanchett, ale skrojony bezpiecznie pod laury dla tej znakomitej aktorki.
-
W rękach reżysera z lepszym poczuciem stylu i przeginki, jak chociażby James Gunn czy Dan Harmon, którego Ricka i Morty'ego MCU zaczyna przypominać, Kwantomania byłaby kolejnym diamentem w koronie Marvel Studios, a tak to wygląda, jakby szlifierz w połowie zadania zdecydował, że przerzuca się na hurtową produkcję kamieni do sprzedawanych w galeriach handlowych pierścionków. Miło się patrzy, ale nie jest tak, że nie będziecie mogli oderwać wzroku przez dłuższy czas.
-
Tym razem jednak udało się coś nowego Shyamalanowi. Jego dotychczasowe filmy często były głupie, ale w taki nieszkodliwy sposób. Tymczasem Pukając do drzwi jest jego dotychczas najbardziej światopoglądowo konfundującym filmem.
-
Dzięki wykwintnemu stylowi Parka na szczęście "Podejrzana" jest czymś więcej niż tanim naśladownictwem.
-
To film, o tym jak samotność łamie takich prostych, bezinteresownych ludzi, a element farsy nadaje tej historii jeszcze więcej tragizmu.
-
Jest głównie kompilacją pikantnych anegdotek o Hollywood. Atrakcyjną, kontrowersyjną, jednak tak jednocześnie naprawdę zachowawczo starającą się nie nadepnąć na odcisk nikomu ważnemu. Jedno muszę przyznać. Nie pamiętam kiedy w Hollywood nakręcono film tak pełen sprzeczności, a dzięki temu mimo wszystko fascynujący.
-
Nie, żebyśmy w przypadku M3gan mieli do czynienia z jakimś przełomowym podejściem do tematów sztucznej inteligencji i postępu technologicznego, ale jest to podane z tak potrzebną dozą ironii i serca, że w odróżnieniu od wielu filmów mówiących o tych problemach w nieznośnie protekcjonalnym tonie, jest to do przełknięcia.
-
Żartowanie z pięknych i bogatych w dzisiejszych czasach nie jest żadną oznaką odwagi, a raczej konformizmu. Pośmiejemy się mniej lub bardziej, zadumamy nad zakończeniem, a potem zapomnimy. Rubenie Östlundzie, po prostu nie jesteś Luisem Buñuelem, a "W trójkącie" zdecydowanie nie jest "Aniołem zagłady".
-
Fabelmanowie, jak chyba żaden dotychczasowy film Spielberga, są kinem prawdziwym. Mimo lekko rozbitego scenariusza, w pierwszej połowie złożonego z luźno następujących po sobie sytuacji, to najlepszy od prawie dwudziestu lat film reżysera właśnie dlatego, że został nakręcony z potrzeby serca, a nie chęci zarobku lub opowiedzenia w pompatyczny sposób o ważnym wydarzeniu z historii USA. Tym razem tylko przy okazji jest to film idealnie wpasowujący się w gusta Akademii Filmowej.
-
Miranda July kocha przynajmniej niektórych swoich bohaterów, co skutkuje jednym z najpiękniejszych ujęć zamykających, jakie widziałem w ostatnich latach w kinie. Aż chciałoby się po nim przytulić i powiedzieć po prostu "kocham cię" komuś, kto tego potrzebuje tak mocno, jak główna bohaterka tego filmu.
-
Wydaję mi się, że geniusz tego filmu tkwi w tym, że im więcej wiemy o mechanizmach kryminału, kinie i popkulturze, tym bardziej będziemy mylić tropy.
-
Jest filmem, do którego nie będę miał ochoty wracać w całości i co najwyżej pojedyncze sceny staną się benchmarkiem do testowania nowego telewizora lub uspokojenia ducha przed snem. Ostatni zwrot akcji mojego wywodu jednak jest taki, że mimo moich narzekań uważam, że koniecznie musicie to przeżyć w kinie i nie będziecie żałować. Przynajmniej nie za bardzo.
-
Może stać się z jednym z najmocniejszych argumentów w debacie, czy kino superbohaterskie można uznawać za sztukę.
-
Nie powiem, że Apokawixa stanie się jakimś klasykiem gatunku, ale jest filmem nienagannym warsztatowo, który mógłby być bez wstydu wyświetlany zagranicą.
-
Warsztatowo jest dziełem solidnym, solidnie napisanym, nie najgorzej zagranym, ale to jak został podjęty temat problemów psychicznych bohaterki, jest bardzo kłopotliwe.
-
Nie posunę się do stwierdzenia, że Zróbmy zemstę stanie się kultowym klasykiem kina młodzieżowego, ale naprawdę ma potencjał, żeby go stawiać w jednym rzędzie przynajmniej z takimi filmami jak Szkoła uwodzenia, Wredne dziewczyny oraz Łatwa dziewczyna. Wszystko zależy od tego, czy jakieś frazy wejdą do potocznego języka, a sceny zostaną zmemizowane.
-
Chciałbym za coś pochwalić nowe dzieło Patryka Vegi. Powiem, że całkiem przyjemne są sceny przywodzące na myśl Cinema Paradiso, w których pełen dziecięcego zachwytu malutki Patryk ogląda w kinie z dziadkiem, chociażby Odyseję kosmiczną, Powrót Jedi oraz Dobrego, złego i brzydkiego, jednak sugerują one nam, że te klasyki kina zainspirowały Vegę do zostania reżyserem. Na miejscu właścicieli praw autorskich pozwałbym reżysera o zniesławienie, działanie na szkodę ich marek.