-
Czaruje nie tylko scenariuszem i aktorstwem, ale również malowniczymi krajobrazami i nastrojową ścieżką dźwiękową. Na specjalne wyróżnienie zasługuje przede wszystkim hit koreańskiego trota w wykonaniu Sul Woon Do, który możemy usłyszeć aż dwukrotnie. Osobiście jestem oczarowana wielowymiarowością debiutu Liang Ming i mam nadzieję zobaczyć więcej ciekawych filmów od nowego pokolenia niezależnych chińskich twórców.
-
Szkoda, że Gerwig poszła po najmniejszej linii oporu, bo to właśnie brak zachowania pozorów historycznych i finezji staje się największą wadą filmu. Na ekranie pada wiele mocnych, ale anachronicznych słów jak na tamte czasy.
-
Był w sumie bardzo satysfakcjonującym pokazem, który spełnił swoje główne zamierzenie jako kino rozrywkowe. Bawiłam się dobrze i chociaż nie jestem już dzieckiem, a studio Ghibli mnie rozpuściło wiem, że gdybym zabrała ze sobą moje rodzeństwo na pewno również bawiłoby się znakomicie.
-
Mimo, iż "W deszczowy dzień w Nowym Jorku" jest filmem który ogląda się łatwo, od kogoś takiego jak Allen oczekuję po prostu więcej. Być może w końcu zdecyduje się dowieść nam, że istnieje powód dla którego nie udał się jeszcze na emeryturę.
-
Jeden z tych dokumentów, które ogląda się lekko i przyjemnie. Dzieło transportuje nas przez sieć internetową do każdej z rzeczywistości biznesu streamingowego i zręcznie prezentuje widzowi nierówności społeczne Chin.
-
Chociaż emocje są ogromne, a ujęcia wciąż zapierają dech w piersiach, "Free Solo" nie oglądało mi się z równą przyjemnością co wcześniej wspominane "The Dawn Wall". Winą obarczam jednak typowo amerykański i populistyczny sposób produkcji, który odbiera radość ze sportu.
-
Duża część osób powie pewnie, że to nie idea w tym filmie jest najcenniejsza, a sam ładunek emocjonalny. Jeżeli wyjmiemy z filmu zaangażowanego społecznie cały przekaz i pole do refleksji, zostaną nam jedynie urocze dzieci żyjące w upokarzającej biedzie, które sfilmowano wyłącznie po to, by uprzywilejowany, biały widz mógł się wzruszyć. Innymi słowami - poverty porn.
-
Rozrywka na królewskim poziomie. Dramat przeplata się z komedią, intryga z uczuciami, a wyścig o miejsce u boku królowej pozostawia widza przyklejonego do ekranu aż do ostatniej minuty.
-
Sam dokument jest wart polecenia szczególnie osobom, które nigdy nie słyszały ani o Oneg Szabat, ani o jego archiwach, a szerzej zainteresowanych odsyłam do zdigitalizowanych zbiorów.
-
Dla mnie była to niezwykle poruszająca i osobista podróż po życiu.
-
Mimo moich cierpkich słów skierowanych w stronę filmu, zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie jestem grupą docelową tej produkcji. Słysząc wiele pozytywnych opinii padających z ust polskich Wietnamczyków obecnych podczas pokazu, opowiadających o własnych wspomnieniach związanych z Sajgonem i dawnych czasach, myślę, że jest to produkcja o szczególnym znaczeniu właśnie dla tej grupy.
-
"Przerywanemu tłumaczeniu" brakuje puenty, charakteru, czegoś co nadałoby sens opowiedzianej historii. Dostajemy za to próbkę dużego potencjału, który mam nadzieję Shireen Seno uda się jeszcze wykorzystać w przyszłych dziełach.
-
Niestety "Dziadek do orzechów i cztery królestwa" kontynuuje serię porażek zarówno finansowych jak i artystycznych. Po seansie nie trudno zrozumieć dlaczego studio postanowiło jak najszybciej wypuścić film, jeszcze przed sezonem świątecznym, do którego klimat baśni pasuje przecież idealnie.
-
Babak Jalali pokazuje nam w pierwszorzędnym anty-westernie, jak to jest być obcym we własnym domu.
-
Muszę przyznać, że był to niezwykle relaksujący seans po wszystkich ciężkich filmach festiwalu. Czasami brakuje mi w polskiej kinematografii równie luźnego i bezstronniczego podejścia do istotnych społecznie tematów.
-
Jak na debiut "Upadek" to solidnie wykonane dzieło. Film w ciekawy sposób portretuje powiększającą się w Chinach klasę średnią i problemy, z jakimi boryka się na co dzień. Mimo, iż kinu zaangażowanemu społecznie można wybaczyć wiele technicznych niedociągnięć, to nie przypominam sobie by pojawiły się tu błędy wymagające wytknięcia.
-
Jeżeli szczególnie interesuje was sytuacja polityczno-społeczna w Kenii lub też działalność równościowa, być może nie będzie to seans zupełnie stracony.
-
"Zwyczajna przysługa" nie jest ani wystarczająco śmieszna, ani wystarczająco intrygująca, w wyniku czego pozostawia uczucie niedosytu. Nada się jednak na wolny wieczór, kiedy to po ciężkim dniu w pracy będziemy marzyć tylko by usiąść na kanapie z kieliszkiem martini w ręku i obejrzeć jakiś niezobowiązujący film.
-
Jeżeli kochacie klasykę rocka, szukacie czegoś by zatrzymać na chwilę zbliżający się koniec lata i dać się porwać sentymentalnej podróży po Leningradzie to nowy film Kiriłła Sieriebriennikowa na pewno przypadnie wam do gustu.
-
Jak opowiadają sami twórcy "Nina" to dzieło, które powstawało przez wiele lat i kiedy tworzyli scenariusz temat był zdecydowanie bardziej kontrowersyjny niż kiedy patrzą na niego dzisiaj. Mimo tego, nie można odmówić mu ważnego głosu, rzadko pojawiającego się we współczesnej polskiej kinematografii, mniejszości seksualnych.
-
Największym problemem całego filmu jest jednak humor, wydawałoby się najmocniejsza strona nadwornego reżysera Monty Pythona. Zamiast inteligentnej satyry wychodzi bełkot starego dziadka, którego najlepszą sztuczką jest kobieta z brodą.
-
Niezależnie czy jesteśmy fanami mody, czy też zupełnymi laikami w tym temacie, historia projektanta, choć nie należy do lekkich i przyjemnych, na pewno nie pozostanie nam obojętna. Jest to misternie zmontowane dzieło, zrobione z pieczołowitością i artystycznym wyczuciem godnym samego McQueena.
-
Reżyserka nie próbuje nas czymkolwiek zaskoczyć, pozwala prowadzić akcję smutnej rzeczywistość i interesującym postaciom o trudnej młodości, lecz niezwykle ciekawej osobowości. To właśnie historie ludzi mają w tym dziele największe znaczenie.
-
Chociaż nie tak udany, "Sicario 2: Soldado" podtrzymuje klimat pierwszej części. Jest to nihilistyczna jazda bez trzymanki po Wyżynie Meksykańskiej, w której trup ściele się gęsto. Na szczęście del Toro nigdy nie zapomina zapiąć pasów i można liczyć na to, że tak długo jak on będzie za kółkiem, wszystko inne dojedzie razem z nim do celu.
-
Historia, którą warto zobaczyć na dużym ekranie, ze względu na interesujących wątek dokumentalno-biograficzny oraz dla jednej z najlepszych ról w karierze Emmy Stone.
-
Dużo jest w tym filmie pobożnych życzeń, nieczystych zagrywek, a mimo że większość osób rozumie zagrożenia wynikające z konsumpcyjnego trybu życia, niemożliwe jest, abyśmy wrócili do czasów agrarnych.