-
Zamiana płci głównych postaci, zły kapitalizm kontra empatyczni lekarze, toksyczne relacje rodzinne - w Dead Ringers jest dużo wątków, może nawet za dużo. A jednak ten bałagan jest wciągający i świeży, choć bazuje na książce i filmie sprzed kilkudziesięciu lat. Dead Ringers jest wypełnione treścią, eklektyczne, a jednocześnie nie aż tak ciężkie i mroczne, jak film Cronenberga.
-
Dla fanów Davida Cronenberga "Zbrodnie przyszłości" to spełnienie marzeń. Dla nowych widzów - świetne wprowadzenie do tego uniwersum.
-
Dostarcza wrażeń estetycznych na wysokim poziomie, a przy tym rozsmakowuje się w ultraprzemocy. Jest tak intensywna, że na jej widok Aleksowi z "Mechanicznej pomarańczy" zrobiłoby się słabo.
-
Ma w sobie sporo prowincjonalnego mroku rodem z Detektywa i Miasteczka Twin Peaks. Obrzydliwe tajemnice małych społeczności to bardzo wdzięczny temat na kryminał. A do tego najlepsza od lat rola Davida Cronenberga.
-
To horror, który nie straszy, komedia, która nie bawi, i komentarz społeczny, z którego zupełnie nic nie wynika.
-
Jest kilka klas słabszym filmem od jedynki, co nie znaczy, że nie dostarcza rozrywki, zwłaszcza miłośnikom złego kina. Są ulice pełne dymu, przelatujące gazety, pstrokate automaty do gier, stanowczo za duże ubrania i bombastyczna muzyka z syntezatorów. Brakuje tylko szansy na zobaczenie tego filmu na kineskopowym telewizorze, najlepiej na kasecie wideo.
-
Skanerzy to pod wieloma względami nowy start dla Cronenberga jako reżysera. Po nasyconych seksualną symboliką Dreszczach, Wściekłości i Potomstwie zrealizował dość konwencjonalny, ale dostarczający rozrywki thriller science fiction o telepatach.
-
Wysoka dziewczyna skupiając się na ludziach zza wojennych kulis przewrotnie staje się filmem o sile kobiet. Bez nich nie byłoby zaplecza na froncie ani personelu w szpitalu. Do tego mężczyźni u Bałagowa są słabi: można ich szantażować, uprzedmiotowić, wykorzystać, a nawet zabić, podczas gdy kobiety są wytrwałe i gotowe do poświęceń. Tym bardziej Wysoką dziewczynę można potraktować jako rewers klasycznie pojmowanego kina wojennego, zdominowanego przez mężczyzn.
-
"Rabid" sprawdziłoby się świetnie jako feministyczna wersja "Wściekłości" Cronenberga, ale siostry Soskie za mocno poszły w stronę filmowego hołdu, rozbijając intrygę stylistycznymi dodatkami. Tak jakby naśladownictwo wzięło górę nad autorskimi pomysłami bliźniaczek. Jeśli "Rabid" miał być ukłonem w stronę twórczości Cronenberga, to nie był to ukłon zbyt głęboki.
-
Happy Face to taki Podziemny krąg, tylko bez mydła.
-
Choć fabuła Potomstwa była boleśnie bliska Cronenbergowi, udało mu się uniknąć sentymentalnego wyciskania łez i szantażu emocjonalnego. Sam przyznaje, nie chce traktować ludzi w kinie jak psów Pawłowa. Szacunek reżysera do widza się opłacił, bo Potomstwo po czterdziestu latach wciąż ma ostre zęby i dużą siłę.
-
Osoby kojarzące Cronenberga wyłącznie z horrorami będą rozczarowane. Jednak biorąc pod uwagę jego ostatnie sześć filmów, trudno nie zauważyć, że to właśnie dramat psychologiczny interesuje go najbardziej.
-
Jest prawdziwą ucztą dla miłośników tradycyjnych efektów specjalnych - dzieło Todda Mastersa z MastersFX.
-
Dwadzieścia lat później eXistenZ zyskuje zarówno na aktualności, jak i na jakości.
-
Blisko połowa filmu to przeciętne kino młodzieżowe. Jednak za sprawą tajemniczej płyty głównej w jednym z automatów na wierzch wychodzi mroczniejsza część, będąca hołdem dla Wideodromu Davida Cronenberga.
-
Z perspektywy czasu Dreszcze to garść okruchów z Cronenbergowskiego stołu cielesnej makabry. Są wszystkie potrzebne elementy, ale składają się w chaotyczną, niepełną całość. To udany debiut, który znacznie ciekawiej ogląda się przez pryzmat późniejszej twórczości reżysera niż jako samodzielne dzieło.
-
Mucha Davida Cronenberga zapisała się w historii kina jako kameralny horror ze znakomitymi efektami specjalnymi i charakteryzacją. Wszystko to stanowi tylko część filmu, bo tak naprawdę jest piękną i poruszającą historią miłosną z tragicznym finałem.
-
Czy jest lepiej, niż było u del Toro? Nie, jest inaczej. Tak samo, jak Batman Christophera Nolana jest inny od Batmana Tima Burtona. Nostalgia i przyzwyczajenie do tego, co znamy, są naturalne, ale nie powinny odbierać nam radości z poznawania nowych wersji.
-
Przeciętny film, ale nie to jest w nim najgorsze. On przede wszystkim wypada kiepsko na tle innych produkcji z tego samego uniwersum. Powiela wpadki poprzedników, a przy tym ostatecznie nie wnosi zbyt wiele świeżości, choć co innego obiecywały zwiastuny i zachwyty recenzentów.
-
Fantom łączy w sobie cechy większości Avengersów. Pochodzi z czasów Kapitana Ameryki i jest równie rycerski, ale bardziej wygadany. Ma w sobie uwodzicielski urok i bogactwo Tony'ego Starka. Nosi magiczny artefakt jak Thor. Ma własną siedzibę w tropikalnej krainie jak Czarna Pantera. Na dodatek wjeżdża do akcji na białym koniu. Jedyne, co Fantomowi nie wyszło, to te nieszczęsne fioletowe trykoty.
-
W swoich najgorszych momentach przypomina fabularne fragmenty "Drzewa życia", a w najlepszych "Aż poleje się krew". To mroczny kryminał z filozoficznym zacięciem, a tematem przewodnim jest pochodzenie zła. W dojmujący sposób pokazuje, że człowiek, który jest wytworem swojego otoczenia, może zostać albo drapieżnikiem, albo jego ofiarą.
-
Dialogi u Kaufmana są może nieco mniej zawadiackie i przebojowe niż u Quentina Tarantino, ale obu panów łączy zamiłowanie do umieszczania fascynujących rozmów o niczym w swoich filmach. W "Może pora z tym skończyć" pogaduchy o pracy zamieniają się w filozoficzne rozważania, a podjechanie do przydrożnego kosza, żeby wyrzucić kubek, urasta do rangi ekspedycji. To nie jest film o łatwych rozmowach, tylko o ciekawych.
-
Krwawe koło fortuny, w którym raz jest się na szczycie, raz na dnie, a po drodze można upaść na wiele sposobów. I reżyser pokazuje nam każdy z nich, od podłości po kanibalizm. Tym samym "Platforma" nie jest dla ludzi o delikatnej wrażliwości i żołądku. I bardzo dobrze, bo dzięki temu film jest uczciwy wobec widza.
-
Poziomem aktorstwa przypomina sosnowy gaj, gdzie hektary drewna są tłem dla zwariowanego, starego wiewióra, który rapuje.
-
Jest na poziomie banalnego do znudzenia odcinka słabej telenoweli, którą "Zbuntowany anioł" zjadłby na śniadanie.
-
Najlepszy z najgorszych filmów Netfliksa. Film zbyt krótki, żeby zgłebić temat, zbyt nieudolny, by zaangażować.
-
Najbardziej ordynarny i żenująco nieśmieszny maraton wyszydzania kobiet, jaki widziałem.
-
Kolejny nikomu niepotrzebny film Netfliksa.
-
-
Nie wiem, czy dałoby się cokolwiek zdziałać, by obejrzeć ten film bez zgrzytania zębów.
-
Film o małych owadach, ale wielkich sprawach.
-
-
Trzeci po "Moich córkach krowach" i "Planie B" udany dramat Kingi Dębskiej w ciągu trzech lat.
-
Jest w równym stopniu piękny i brzydki, jak połączenie Robin Hooda i Brudnego Harry'ego ze wskazaniem na tego drugiego.
-
Osoby kojarzące Davida Cronenberga wyłącznie z horrorami będą rozczarowane.