Dorota Kostrzewa
Krytyk-
Nawet najpiękniejsza scena w całym filmie - słynna wizja różowych słoni, pozbawiona jednak demonicznego charakteru znanego z oryginału - to najlepszy dowód na to, by o nowej wersji "Dumbo" myśleć nie inaczej jak o bezpiecznym hollywoodzkim produkcie. W dodatku niespecjalnie porywającym i zwyczajnie nijakim.
-
Już na wstępie uprzedzam - widzowie, którzy po zwieńczeniu trylogii twórcy "Niezniszczalnego" i "Split" spodziewali się starcia superbohaterów na miarę "Wojny bez granic", mogą się srogo zawieść. "Glass" to w gruncie rzeczy emocjonalny dramat o traumach, cierpieniu i krzywdzie, które czynią z niektórych nieprzystające do świata dziwadła.
-
Od pierwszych scen filmu da się zauważyć wnikliwość autorki i precyzję w prowadzeniu historii. To znak olbrzymiej dojrzałości twórczej, widocznej już w jej krótkometrażowych dziełach.
-
Szkoda jedynie, że te najmocniejsze karty zostają we "Flynnie" odkryte bardzo szybko, a kolejne sceny już tylko powtarzają te oczywiste spostrzeżenia.
-
Nic tak nie śmieszy jak analogowy slapstick i stara dobra głupota.
-
Ustalmy to już na wstępie: "Szpieg, który mnie rzucił" jest kinem - jakkolwiek niedzisiejszo to brzmi - typowo kobiecym. Owszem, mnóstwo tu widowiskowych scen akcji oraz humoru, które ma szansę rozbawić każdego. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się jednak opowieść o siostrzeństwie oraz dziewczyńskiej solidarności. I na tym polu film Susanny Fogel sprawdza się najlepiej.
-
Trzeba jednak przyznać, że mimo problemów z tempem, nieuzasadnionych powtórzeń, kanciastych dialogów odbierających wiarygodność nawet najbardziej dramatycznym momentom, a także serii emocjonalnych szantaży da się dostrzec w "Blance" ratujące film ciepło i urok.
-
Za sprawą takiego wygładzonego obrazu świata seans "Guzika" niczyjego życia raczej nie odmieni, ale zapewni miło spędzony czas. W sam raz na wakacje.
-
Mimo poważnych rozterek bohaterów "Twojego Simona" ogląda się bardzo przyjemnie.
-
Uniwersalna historia dziecka witającego się z dorosłością i portret bezwarunkowej miłości do czworonożnego przyjaciela. A jeśli dodać do tego przepiękne górskie krajobrazy i pierwszorzędne kadry, w których dominują biele, błękity i czerwienie, daje to film dla każdego, kto po prostu ma serce.
-
Pełny jest szalonych przygód, jakie każdy wczesnonastolatek z chęcią by przeżył. Dzięki magii kina będzie to możliwe.
-
Ma też coś do przekazania rodzicom - i w tej kwestii seans może się okazać dla dorosłego widza najbardziej wartościowy. Otóż przypomina, że aby dziecko mogło rozwijać swoje pasje, konieczne jest pełne wsparcie i zaangażowanie jego opiekunów. A przyjęcie tej lekcji ułatwi całkiem przyjemny dubbing i klika uroczych zwierzątek.
-
Z seansu "Luisa i obcych" najwięcej wyniosą uważni dorośli, towarzyszącym im dzieciom za atrakcje będą musiały wystarczyć sympatyczne ludki i slapstickowe żarty. To jednak w tym przypadku wcale nie mało.
-
Ma jednak więcej zalet niż tylko mądre, budujące przesłanie. Jest tu też dużo ciepłego humoru, a czarujący aktorzy - szczególnie małoletni Vorbach i grająca jego przyjaciółkę Ella Frey - sprawiają, że na takie usterki, jak np. zbyt łatwe rozwiązania fabularne i nierealistyczne wydarzenia, z łatwością przymyka się oko.
-
W filmie Boujenaha sporo jest zresztą ciepłego humoru - a śmieszą nie tylko tak oczywiste rzeczy jak nieporadność czy naiwność małoletnich bohaterów, ale i powracająca refleksja, że niezależnie od wieku w kwestiach miłosnych wszyscy zachowujemy się czasem jak dzieci. A jednocześnie to właśnie one mogą nas dużo nauczyć. To bardzo przyjemna lekcja.
-
Spodoba się małym widzom i bez tych przenikliwych obserwacji - to w końcu historia o uroczych zwierzątkach, które pokonują złego bohatera - dobro więc znowu zwycięża! Po takiej przygodzie można spać spokojnie.
-
Oczywiście mali widzowie nie zauważą takich niezręczności, podobnie jak błędów w animacji, której brakuje nieco detali. Dzieci docenią natomiast bajkę Enrique Gata za humor - w tej kwestii przodują ptak Freddy stylizowany na jednego z Angry Birds oraz mumia pełna komicznego potencjału - oraz trzymające w napięciu sceny akcji i całkiem ładne cyfrowe scenografie.
-
W obliczu przeciągającej się nudy i przy odrobinie dobrej woli seans może się okazać wzbogacającą rozrywką.
-
Jeśli twórcy serii znajdą pomysł, by kontynuować tę sagę, Elise bez wątpienia powinna grać w niej główną rolę. Oby tylko scenarzyści byli dla niej w przyszłości bardziej łaskawi.
-
-
Animacja studia Sony skutecznie wprowadzi Was i Wasze dzieciaki w bożonarodzeniowy klimat. To w końcu historia narodzin Chrystusa... opowiedziana z perspektywy zwierząt.
-
Scenariusz, którego współautorem jest także Larry Wilson, mający na swoim koncie zarówno "Małego wampirka", jak i inny udany film o odmieńcach - "Rodzinę Addamsów", jest znacznie uboższy względem oryginału. W zestawieniu z nim wyraźnie widać, że animowana wersja idzie na skróty - bohaterów wprowadza szybko i sprzedaje o nich tylko tyle informacji, by choć odrobinę ich polubić.
-
Typowy film festiwalowy - taki, w którym niewiele się mówi, a jeszcze mniej się dzieje, porusza jednak ważki temat i stara się to robić w możliwie wyszukany sposób.
-
Nie ma się jednak co oszukiwać - bajki dla dzieci, oglądają przecież głównie... dzieci, a te - jako że twórcy zdecydowali się skupić głównie na problemach dorosłych - będą musiały zadowolić się bardziej prymitywnymi atrakcjami niż fabuła: głośnymi scenami akcji, kolorowymi obrazkami i żartami o bąkach, flegmie, bekach i zjadaniu wosku z uszu.
-
Niezależnie od intencji twórców, będę się więc upierała, że film jest czymś więcej niż tylko relacją z usidlania dobrego mężczyzny przez złą kobietę. Tafdrupowie dają możliwość spojrzenia z dystansem na związek dwóch niepasujących do siebie osób - przeanalizowania, jakie błędy oboje popełniają, czego nie widzą, w którym momencie są szczerzy, a w którym manipulują bądź są manipulowani.
-
Takie wakacje jak w "Goodbye, Berlin" zdarzają się w życiu tylko raz. Dzięki magii kina można je jednak przeżywać wiele razy.
-
Zabawnie, uroczo i bardzo pozytywnie.
-
Największym plusem "Sparka" jest to, że nie jest animacją złą, raczej - nieudaną. Nikogo nie skrzywdzi, ale też nie uszczęśliwi.
-
Inne "mamuśki" natomiast docenią film za inteligentny humor i kojącą siłę kobiecej solidarności - a także siłę kobiecości w ogóle. Przede wszystkim za sprawą fantastycznych aktorek z Toni Collette na czele.
-
Fakt, że historia czerwonego psiaka znajduje szczęśliwą kontynuację w "Przygodach Rudego", skutecznie powstrzymuje jednak łzy i czyni go bardzo przyjemnym filmem idealnym na wakacje - nie tylko dla dzieci i nie tylko dla rodziców.
-
Twórcy "Annabelle" bez pardonu zaprzeczyli znanej w przyrodzie regule, że nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Po nieudanych pierwszych narodzinach szybko wymyślili drugie i trzeba przyznać, że tym razem się udało. Nowa "Annabelle" i nowe "Narodziny zła" to bardzo udany początek.
-
To w równym stopniu prezent dla właścicieli i wielbicieli tych zwierząt, co zachęta dla sceptyków. Bez względu na preferencje, "Kedi" działa jak najlepszy antydepresant - to piękny film o zachwycie nad prawdziwym cudem natury.
-
Rozmach tego przedsięwzięcia, a także spektakularne zdjęcia sprawiają, że "Punkt krytyczny" można postawić na równi z największymi i najlepszymi produkcjami o podobnej tematyce.
-
Choć seans "Gru, Dru i Minionków" to bardzo intensywne doświadczenie, widzowie - zarówno maluchy, jak i dorośli - nie wyjdą z kina zmęczeni. Tacy scenarzyści, jak Daurio i Paul - autorzy z dużym doświadczeniem w Hollywood - nie popełniają błędów.
-
Posiada pewne niedoskonałości w postaci momentami niedopracowanej, skrótowej fabuły - o szczegółach jednak nie będę pisała, by nie psuć Wam przyjemności z seansu. Bo nawet mimo tych niedociągnięć - jeśli tylko nie macie serca z kamienia - poznanie Maddy i Olly'ego będzie bardzo miłym przeżyciem. Warto sobie na nie pozwolić.
-
Z petardy w postaci potężnej superbohaterki i w gruncie rzeczy poruszającej historii z morałem twórcom "Wonder Woman" udało się wykrzesać jedynie kilka iskier. Nie są to prawdziwe fajerwerki, ale - w zależności od oczekiwań - na udane widowisko tyle może wystarczyć.
-
Zaledwie odtwórcza opowieść, jaką widzieliśmy w kinie już wiele razy. Mało wymagającym widzom może to wystarczyć, ale biorąc pod uwagę, że oryginalne animacje wciąż nie straciły na wartości, trudno znaleźć powód, by zadowalać się półproduktami.
-
Chociaż trzeba przyznać, że ten mało oryginalny pomysł jest zwykle niezawodnie zabawny, to jednak pula trafionych dowcipów szybko się wyczerpuje i z czasem "Dzieciak rządzi" staje się nudny.