Tymoteusz Wronka
Krytyk-
Nie jestem wielkim fanem marvelowskich filmów z głównej osi MCU, wolę te poboczne, gdzie mniej jest zadęcia, fabuła nie jest rozwlekła, a reżyser koncentruje się na jednej postaci. I właśnie takimi filmem jest Doktor Strange - niby typowym dla superbohaterskich produkcji, ale niosącym wizualny powiew świeżości.
-
Słaby i efekciarski film, powielający błędy poprzedników, ale jednocześnie chyba najlepszy z trzech części ekranizacji powieści J.R.R. Tolkiena. Jednocześnie jest to ten rodzaj filmów, które jeśli nawet nie rażą podczas seansu, to po jego zakończeniu, już na chłodno, niewiele pozytywnego da się o nich powiedzieć.
-
Budzi ambiwalentne odczucia. Przy dość słabym scenariuszu mimo wszystko twórcom udało się wykrzesać trochę energii, która przechodzi na widza.
-
Okazuje się kawałkiem całkiem niezłego, wakacyjnego kina. I chociaż pojawiają się elementy tak lubianej obecnie dekonstrukcji mitu i bohatera, to w "Herculesie" liczy się przede wszystkim dobra zabawa: spektakularne ujęcia, akrobatyczne pojedynki i odrobina humoru. Jednym słowem dobry przykład niezobowiązującej rozrywki na lato.
-
W "Czarownicy" pojawiają się mroczne fragmenty, ale ogólna wymowa filmu jest zaskakująco ciepła. To nowoczesna baśń, przetwarzająca znane motywy, ale starająca się jednocześnie przedstawić je nieco w innym świetle.
-
O ile historia ta ma z pewnością komiksowy potencjał, to w filmie już tak dobrze się nie sprawdziła: zabrakło jednoznacznej decyzji, czy miała to być ekranizacja biblijnej historii, akcyjne kino fantastyczne czy ideologiczny film z ekologicznym przesłaniem. W "Noe: Wybrany przez Boga" pojawiają się wszystkie te elementy, ale nieukładaną się w spójną całość, przynosząc już podczas seansu znużenie i rozczarowanie.
-
Wykorzystuje, ale także łamie schematy, dzięki czemu stanowi świeży powiew w wielkobudżetowym kinie fantastycznym. Stanowi dowód, że można nakręcić świetny film bez pędzącej na łeb na szyję akcji, wybuchów i strzałów w co drugiej scenie oraz zalewania widza całymi cysternami patosu. Ewenement, ale jaki przyjemny!
-
Niezły i klimatyczny horror, który jednak mógłby się okazać jeszcze lepszym, gdyby nie pojawiło się w nim kilka gatunkowych kalk i zbytnich dosłowności, które wraz z rozwojem filmu zaczynają irytować.
-
Historia porwania Paula Getty'ego wydaje się gotowym scenariuszem na dobry film. Jednakże twórcy zbytnio przy niej pokombinowali, starali się uczynić ją jeszcze bardziej dramatyczną i jednocześnie napiętnować pogoń za bogactwem jako celem samym w sobie. Gdzieś w międzyczasie nieco rozmyła się ludzka tragedia.
-
Widać poprawę w porównaniu do dwóch wcześniejszych filmów o Supermanie, ale i tak momentami ich nagromadzenie może drażnić. Inna sprawa, że patetyczny nastrój często jest przełamywany przez humor - w większości przypadków zamierzony i udany, ale czasem wybuch śmiechu u widza będzie pojawiał się przy scenach, które w założeniu miały być poważne.
-
Posiada mocne elementy, ale też nie we wszystkim przekonuje - ot, mieszanka, która jednym zasmakuje, a inni poczują się zawiedzeni.
-
Mimo wszystko Pierwszy śnieg to więcej niż udany filmowy kryminał, utrzymany w nieśpiesznym tempie, ale cały czas trzymający w napięciu widza. Dwie godziny, a mijają błyskawicznie.
-
Można obejrzeć, nawet polubić bohaterów, ale jednocześnie niespecjalnie się zaangażować podczas seansu. Czasem można się uśmiechnąć, można docenić rolę przyjaźni w życiu, ale ani w trakcie, ani po seansie nie wywołuje większych emocji.
-
Dwadzieścia lat po Piątym Elemencie Luc Besson powraca do spektakularnego kina SF. I nie zawodzi - Valerian i Miasto Tysiąca Planet to udana wakacyjna propozycja.
-
Michael Bay potrafi zaskakiwać: kiedy myślisz, że nic już gorszego nie nakręci, to pokazuje widzom coś w rodzaju Transformers: Ostatni rycerz.
-
Po kilku słabszych filmach wreszcie otrzymaliśmy od DC produkcję, na który warto wybrać się do kina. Wonder Woman może i nie jest idealna, ale jest dużym krokiem we właściwym kierunku.
-
Oprócz samej piosenkarki, w filmie bohaterkami są też jej utwory. Czy to śpiewane podczas występów, czy pojawiające się jako elementy tła niemal cały czas są obecne i przypominają o wielkiej spuściźnie, którą zostawiała po sobie Dalida.
-
Zaskakuje dość poważną, jak na standardy animacji dla dzieci, wymową opowieści.
-
Jak na film o kolarzu samego ścigania nie ma wiele - trochę przebitek, kilka szybkich ujęć. Rower jest u Frearsa przede wszystkim symbolem. Niemniej "Strategia mistrza" dość wiernie przedstawia fakty i stara się być obiektywna, chociaż przy skoncentrowaniu się na stosowaniu dopingu przez Armstronga siłą rzeczy narzuca ramy oceny tej kontrowersyjnej postaci.
-
Raczej nie wzrusza, nie wyciska też łez ukazaniem losu bohaterów. To nie ten typ historii, który budzi gwałtowne emocje u widza. Wbrew przeciwnie, uczucia narastają powoli, kolejne sceny dokładają następne cegiełki do rodzącego się niepokoju.
-
Sympatyczne kino familijne, które potrafi momentami rozbawić, ale już niekoniecznie wzruszyć.
-
Zawiera zatem wszystkie elementy znane i cenione z wcześniejszych części: widowiskowe sceny kaskaderskie, wykradanie danych z niezdobytych twierdz, pościgi, strzelaniny i intrygę budowaną przynajmniej na dwóch poziomach. Nawet jeśli całość jest na nieco niższych obrotach niż "Ghost Protocol", to fani serii i tak powinni być zadowoleni.
-
Mimo humorystycznego, miejscami prześmiewczego charakteru obrazu wątek - nazwijmy go tak z braku lepszego określenia - romantyczny jest nieźle zbudowany, a widz kibicuje bohaterom, a nawet przejmuje się ich losami. W większości obecnych komedii nie udaje się osiągnąć tego efektu.
-
Jest ładnie, miejscami zabawnie i familijnie, ale to jednak nieco za mało. Mimo mnóstwa obecnej na ekranie magii, zabrało całości czaru.
-
Gwiazdami ekranizacji powieści M. L. Stedmana w reżyserii Dereka Cianfrance'a jest duet Michael Fassbender i Alicia Vikander. Dzięki ich kreacjom Światło między oceanami nabiera wyrazu i przeistacza nieco melodramatyczną fabułę w pełną emocji historię.
-
Mocny thriller, który pozostawia poczucie niepokoju, ale jednocześnie w wielu miejscach jest poprowadzony w zbyt oczywisty sposób.
-
Kino wojennej najwyższej klasy, powalające realizmem i mocą przekazu.
-
Niezłe, niebanalne kino sensacyjne.
-
Każdy, kto ma słabość do komputerowych strzelanek FPS, będzie się przy filmie Hardcore Henry bawił wyśmienicie.
-
Nie pozostawia widza obojętnym i angażuje go przy każdej scenie. To świetny, emocjonalny obraz wykorzystujący co prawda pewne popkulturowe kalki, ale znakomicie je przetwarzając.
-
Dzieciom zapewne się spodoba, reszta będzie na seansie zgrzytać zębami, patrząc na wylewającą się z ekranu plastikową sztuczność.
-
Jest przykładem rzemieślniczego kina akcji. Niby niczego specjalnego nie można filmowi zarzucić, ale też w żaden sposób nie wznosi się ponad stany średnie.