-
To porażka na prawie każdej płaszczyźnie. Twórcy mieli w garści sylwetkę jednego z najpopularniejszych muzyków zeszłego wieku, jego interesującą historię i porywającą muzykę. Mimo to zrobili z niej film nijaki, nudny, który zawiedzie każdego.
-
Fani twórczości braci Coen z pewnością powinni wybrać się do kina na Żegnajcie laleczki. Nie dostaną może dzieła tak dobrego i oryginalnego jak Big Lebowski czy Fargo, ale spędzą przyjemny czas w kinie i będą mogli chociaż klimatem wrócić do najlepszego okresu twórców.
-
Jeżeli za coś rzeczywiście można nowych Samych swoich lubić to za klimat. Do serii całkiem sprawnie udało się zaimportować stare, chłopskie klimaty, a wieś, którą oglądamy w filmie rzeczywiście wydaje się żywa i ciekawa.
-
Baby boom czyli Kogel Mogel 5 to po prostu kolejna odsłona ciągnącej się już zdecydowanie za długo telenoweli. Film, którego nikt nie potrzebował, o który nikt nie prosił, ale jako, że część czwarta zarobiła, trzeba było to ciągnąć dalej. Scenariuszowo fatalny, jako komedia żenujący, pozbawiony związku przyczynowo skutkowego.
-
Dziewczyna influencera to porażka na absolutnie każdej płaszczyźnie. Film fatalny scenariuszowo i reżysersko, teledyskowy, przez większość czasu po prostu śmiertelnie nudny.
-
Bracia ze stali to niezwykle poruszająca historia i jeden z najlepszych filmów roku. To po prostu świetnie napisana i wyreżyserowana produkcja.
-
Piep*zyć Mickiewicza okazało się dokładnie tym, czego można się było spodziewać. Nieudaną próbą przeniesienia na polskie warunki zagranicznych schematów i nakręcenia naszych Młodych gniewnych.
-
Fuks 2 nie jest ani udany, ani bardzo zły i zaryzykuję stwierdzenie, że w tym właśnie tkwi jego największy problem.
-
Kawulski skupiał się na koncertach, NFT i drogich efektach specjalnych - niestety zapomniał, że film potrzebuje też scenariusza i reżysera.
-
Chyba nawet ci, którzy nie przepadają za Saltburn, będą musieli się zgodzić z tym, że to jeden z najoryginalniejszych i najciekawszych filmów roku. To szalona zabawa formą, tropami i motywami pełna zaskakujących rozwiązań, łącząca wiele różnych stylistyk.
-
Wonka to przykład tego, jak powinno się robić dobre kino familijne. Takie, które nie będzie tylko taśmowym produktem dla dzieci, ale trafi również do starszych widzów.
-
Jeden z najlepszych filmów rozrywkowych roku. To kino proste, ale konsekwentne w swoich założeniach, budujące silną narrację opartą na emocjach i przekazie zakotwiczonym w powojennym japońskim narodzie oraz lękach, które dzisiaj ponownie nas nawiedzają. 15 milionów dolarów w filmie jest pomnożone przynajmniej parę razy, a sceny z Godzillą jawią się nam w sposób monumentalny, epicki i wręcz mityczny - coś, co mnie zawsze pociągało w filmach z Kaijū.
-
Zapewne The Sweet East przepadnie gdzieś w odmętach głośniejszych, większych produkcji, podchodzących do podobnej tematyki w poważniejszy sposób. Jednak dla mnie to właśnie ten mały, dziwny film zostanie personalnym klasykiem, który będę wspominał jeszcze przez długie lata.
-
Na papierze mogło wydawać się, że Ridley Scott to świetny kandydat do nakręcenia biografii Napoleona. Niestety, wszystko złożyło się nie po jego myśli, a w efekcie dostaliśmy dziwny, pokraczny projekt, któremu daleko do pełnoprawnego filmu ze związkiem przyczynowo skutkowym i konsekwentnie poprowadzonymi wątkami. Wielki reżyser poniósł przykrą porażkę.
-
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży wbrew moim obawom okazały się naprawdę udanym blockbusterem i najbardziej udaną częścią cyklu. To sprawnie poprowadzona historia, które może spodobać się nawet tym, którzy nie lubili oryginalnej serii z Jennifer Lawrence.
-
To dokładnie taki film jakiego można się było spodziewać po Łepkowskiej i Wieczur. Durny, sztampowy i infantylny.
-
W przypadku The Marvels przesadną pochwałą byłoby stwierdzenie, że wszystko tutaj uszłoby jako szkolne ćwiczenie na 3-, byle zaliczyć przedmiot. Wystarczy, Marvel. Po prostu, wystarczy.
-
Artystyczne dno i porażka Romana Polańskiego. Film jest słaby i nudny, a do tego mało kogo obchodzi.
-
Pomysłowy, przewrotny, bezbłędnie zrealizowany.
-
To film, którego nikomu nie można polecić z czystym sumieniem. Nawet ci, którzy lubili poprzednie produkcje reżysera, tym razem mogą wyjść z sali nieusatysfakcjonowani, możliwe nawet, że przed zakończeniem seansu.
-
To film, którego polskie kino potrzebowało. Angażujące, świetnie nakręcone kino akcji, które porwie całą widownię.
-
Piękna opowieść dziadka, który przysiadł i gaworzy o swoich dziecięcych snach i marzeniach.
-
Niewątpliwe jest to falstart nowych części Egzorcysty. Jest to zły film, który nie wyniósł nic z materiału źródłowego. Ani filmu Friedkina, ani książki Blatty'ego.
-
Gwiezdne Wojny: Ahsoka są pozytywnym zaskoczeniem. Jest to serial lepszy od Mandalorianina, czy Kenobiego, nie dorównując oczywiście Andorowi. Cały pierwszy sezon trzymał w napięciu, pomimo spadkowego tempa i mało subtelnych nawiązań.
-
Pierwsze dwa odcinki to niemal bezbłędny start drugiego sezonu. To serial z własną tożsamością i stylem, który został bardzo dobrze zrealizowany, a wypełniające go postacie i ich relacje to coś, do czego chce się wracać.
-
Choć Twórca mógł być jednym z ciekawszych filmów science-fiction w ostatnim czasie w kinie wysokobudżetowym, za jakiś czas będzie wspominany jedynie jako ładna, ale i też niestety niezgrabnie napisana oraz narracyjnie poprowadzona ciekawostka.
-
Niezwykłe osiągnięcie i animacja, w którą włożono ogrom pracy. To film, który po prostu trzeba zobaczyć na wielkim ekranie, bo druga tak imponująca rzecz szybko nie powstanie.
-
Niewątpliwie udany krótki metraż. Znakomity temat trafił w ręce niezwykle zdolnego reżysera, który przełożył temat na znakomitą słodko-gorzką igraszkę, w której humor idzie w parze z potrzebnym i szczerym pochyleniem się nad poszukiwaniem własnego "ja".
-
Jan Kidawa-Błoński chciał, by jego produkcja działała i jako rozrywka, i ważny manifest, ale niestety nie jest szczególnie dobrym reżyserem, więc efekt jest marny. Dostaliśmy thriller pozbawiony tajemnicy oraz kino polityczne spod znaku ośmiu gwiazdek, w którym nie da się znaleźć ani błyskotliwości, ani pogłębienia jakiegokolwiek z poruszanych tematów.
-
Po potknięciu, jakim była Śmierć na Nilu, Branagh wraca do formy, po raz kolejny udowadniając, że jest nie tylko utalentowanym aktorem, ale i reżyserem. Jego Duchy w Wenecji to ciekawy miks kryminału i horroru, który nie boi się odejść od materiału jaki adaptuje Film oczywiście ma swoje problemy.
-
To nie film tak zły jak pierwsza część, ale po prostu kiepski, co sprawia, że niestety szybko zginie gdzieś w gąszczu podobnych produkcji ze świata Obecności.
-
To nie film idealny, ale to bardzo dobry thriller, jeden z najlepszych w polskim kinie od dawna. Ma sprawnie poprowadzoną intrygę, odpowiednio dawkowane napięcie oraz świetne występy aktorskie.
-
To przede wszystkim rewelacyjna rozrywka. Wszyscy fani reżysera powinni być usatysfakcjonowani jakościowym humorem, absurdalnymi pomysłami i oniryczną stylistyką.
-
W erze kolejnych, nijakich dramatów o uchodźcach, Io Capitano to prawdziwy powiew świeżości. Film, który potrafi łączyć bycie dobrym dramatem z byciem angażującym kinem przygodowym.
-
Pomimo kilku świetnych scen i pomysłów w drugim akcie, to niezborny zbiór różnych, niepasujących do siebie elementów. Każdy akt wygląda jak wyciągnięty z zupełnie innej produkcji, seans momentami okazuje się naprawdę męczący.
-
To film skonstruowany pod tezę, idący po sznurku manifest polityczny, w który niestety nie uwierzyłem do końca. Jest to udramatyczniony i mało wyrafinowany projekt, po którym mogę jedynie szepnąć ciche "szkoda".
-
Świetne pożegnanie Williama Friedkina. Jego ostatni, wyjątkowy projekt, który wyróżnia się pozytywnie na tle wszystkich innych jego dzieł. Stanowi też ich znakomite uzupełnienie i kolejny dowód na to, że Friedkin, do końca, pozostał uważnym i spostrzegawczym obserwatorem.
-
Cooper ma wielki reżyserski talent, zarówno do kwestii formalnych jak i gatunkowej zabawy, i oby pokazał go nam jeszcze nie raz. Będę czekał na każdy jego film, nawet jeśli Maestro jest ostatecznie obrazem dziwnym, niezdarnym i niezbyt udanym.
-
Jednak pewne jest to, że każdy kto wybierze się na seans, nigdy go nie zapomni. Albo zakocha się w wizji Korine i znajdzie w tym szaleństwie metodę, doceniając humor oraz kiczowatą stylistykę, albo przeżyje jeden z najgorszych seansów w swoim życiu, ale będzie mógł go wspominać naprawdę długo, śmiejąc się z tego jak dziwne i głupie jest Aggro Dr1ft. Jedno jest pewne: nowe dzieło Korine to, coś czego jeszcze nigdy w kinie nie było i prawdopodobnie już nigdy nie będzie.
-
Zaskakujący, intrygujący i momentami szokujący seans, na płaszczyźnie formalnej budujący w widzu niezręczny konflikt, kładący także do góry nogami arkadyjski wymiar kultury lat 60. Nie ma lepszego sposobu na rewizjonizm kulturowy tamtego okresu niż zdarcie obrazu cnoty z symbolu tamtego okresu, w mocny i dosadny sposób.
-
Przykład kina, które nie króluje obecnie na ekranach. Kina, dla wielu, nieco zwietrzałego i podstarzałego, mającego raczej marne szanse na zaskoczenie czymś nowym. Od czasu do czasu jednak ktoś pokazuje, że te schematy żyją i dobrze rozpisane, ubarwione mogą przynieść świetny efekt. O dziwo, kimś takim jest teraz Nikolaj Arcel.
-
Zabójca pozostaje w moich oczach ciekawym seansem, zgrabnie operującymi wieloma elementami, zachwycającym realizacyjnie, ale niestety końcowo niesatysfakcjonującym.