HBO
Źródło-
Nie wiem, nie mam pewności, czy moc "Angielskiego pacjenta" wynikała z przekazu prywatnego, z doświadczenia wcale nie krytyka, ale zwykłego widza, młodego wówczas chłopca, który w kinie "Wanda" oglądał po raz pierwszy melodramat o mężczyźnie - zagrał go wspaniale Ralph Fiennes - który traci pamięć, ale zyskuje czułość? Przypuszczalnie tak właśnie jest.
-
Blake wędruje pomiędzy drzewami. Intensywna zieleń lasu, błękit tafli jeziora, zostały zderzone ze smutnym wyrazem twarzy chłopca. Blake nie ma siły żyć. Chce odejść na zawsze. To jego ostatni samotny spacer... "Last Days" Gusa Van Santa jest próbą zarejestrowania w kinie rozpaczy. Najbardziej dojmującej: Rozpaczy na życie.
-
Tego rozczarowania, smutku i stowarzyszonej z nim nostalgii, w filmie Mayera zabrakło mi najbardziej. Została rodzajowość i śmiech. To za mało - jak na Czechowa, i w ogóle za mało.
-
Jest kolejnym w dorobku Maoza tytułem, który stanowi dzisiaj o sile nowego kina z Izraela. Lektura obowiązkowa.
-
Zawiodły przede wszystkim pomysły interpretacyjne cenionego przecież adaptatora Szekspira, Richarda Eyre'a - twórcy efektownej trawestacji "Henryka IV" w serialu "The Hollow Crown", ale także, tutaj największa i przykra niespodzianka, aktorstwo.
-
Zamiast wdzięku jego najlepszych dzieł, otrzymujemy jaskrawą zasłonę dymną wobec bezradności dla tekstu literackiego. "Ludzie powinni być lojalni wobec każdego, z kim się regularnie pieprzą" - pisał Pynchon w "Wadzie ukrytej". Paul Thomas Anderson zapomniał o lojalności. I schrzanił film.
-
Akcja "Bliżej" Mike'a Nicholsa rozgrywa się w Londynie, ale to Londyn pokazany bardzo daleko od pocztówkowej wizji turystycznego raju. Ciągle te same dzielnice, kwartały - nic ciekawego.
-
Emma Thompson jako umierająca na raka profesor Vivian Bearing w porażającym "Dowcipie" w reżyserii Mike'a Nicholsa nie sentymentalizuje, nie wzbudza litości. Jej bohaterka, historyczka literatury angielskiej, spogląda na odchodzenie ironicznie: z perspektywy śmierci fikcyjnych, literackich postaci. Nieznośny mozół umierania rymował się z krnąbrnością wiecznego dziecka.
-
"Syn Szawła", dzieło wybitne i ze wszech miar spełnione, przywróciło drżenie nastolatka który po raz pierwszy obejrzał niegdyś wajdowski "Popiół i diament" i poczuł się z tym brzemieniem nieswojo - byłem zachwycony i jednocześnie przestraszony wizją świata, którego nie znałem i nie chciałem nigdy poznać.
-
Najlepszą nowelę filmu, "Żannę" Benkowskiej, ogląda się wręcz ze ściśniętym sercem, jako zapis pewnego stanu świadomości, bo przecież wszystko to, co jeszcze dwa lata temu wydawało się aktualne i przejmujące: nasza nieudawana empatia dla cierpiących, sąsiadów, solidarność z protestującymi w Białorusi czy na Ukrainie, dzisiaj jest już podróżą do dalekiego, egzotycznego kraju, w którym wszyscy mieliśmy trochę więcej szacunku do innych i siebie samych. Niewiele z tego zostało.
-
Trzygodzinny, właściwie afabularny film, zupełnie się nie zestarzał. Dzisiaj "Słodkie życie" ogląda się równie dobrze jak trzy, cztery albo pięć dekad temu.
-
Powstał stylowy, barokowy film o miłości trwalszej niż śmierć. Po dwudziestu pięciach latach odnoszę wrażenie, że nie ma już takiego kina, nie ma również tamtego Branagha.
-
Elegijny, smutny film Lonergana, wydarzenie artystycznego kina amerykańskiego 2016 roku, paradoksalnie uczy nas jak radzić sobie z życiem. Jak się z nim zmagać, żeby naprawdę zobaczyć morze nad Manchesterem. Docenić taflę.
-
Wartościowy, wielokrotnie nagradzany film pracującego w Niemczech, ale pochodzącego z Polski reżysera.
-
Klasyk nad klasykami. Myśląc "wolność w kinie" - zawsze wracam pamięcią do tego tytułu. Chyba nikt mocniej od Dennisa Hoppera w 1969 roku nie zrealizował filmowego marzenia o stworzeniu wolnościowego manifestu filmowego, z którego moc czerpałyby kolejne pokolenia.
-
Przemawia do nas kolejnymi rolami, nie skandalami. Niewiele o nim wiadomo, poza tym że jest bezwzględnie znakomitym aktorem, i że po Sidneyu Poitier to właśnie on przejął pałeczkę lidera ciemnoskórych aktorów w Hollywood, a uczynił to na długo zanim autentyczna potrzeba zmian oraz polityczna poprawność sprawiły, że zmiana statusu Afroamerykanów w kinie hollywoodzkim stała się faktem.
-
Twarze naszych ulubieńców, idole sprzed lat. Pozostają niezmienni. Caine, Freeman, Arkin... Tak, ja również się wzruszyłem.
-
Pomimo żarliwości Woody'ego Harrelsona w tytułowej roli i wspaniałej - w dużym stopniu autobiograficznej - kreacji Courtney Love, wdowie po Kurcie Cobainie jako Althei Leasure, "wolnościowy" film Formana pozostaje dziełem nieskupionym i niespełnionym. Paradoksalnie, może przez to właśnie ciekawszym od niejednego gładkiego arcydzieła.
-
Zanim zacząłem pisać tę recenzję, zacząłem przypominać sobie po kawałeczku sceny, sekwencje i dialogi najpierw z "Czerwonej pustyni", a potem z pozostałych filmów Antonioniego. No i znowu mnie wzięło.
-
Arcydzieło współczesnego kina i jeden z najlepszych filmów Gusa Van Santa.
-
Pisała do najlepszych magazynów: "Newsweeka", "New York Post", "Esquire'a". Krótko przed śmiercią, opublikowała ostatni tom esejów pod wymownym tytułem "I Remember Nothing". To było przejmujące pożegnanie chorej na na raka artystki z życiem, karierą, przyjaciółmi.
-
Soderbergh podkreśla, że filmem oficjalnie żegna się z kinem. Jeżeli istotnie "Wielki Liberace" okaże się pożegnaniem reżysera z filmem, przy wszystkich drobnych przyjemnościach dzieła, ostatnie słowo nie wypada imponująco.
-
Daje nadzieję na nowy dzień, piękne życie. Naprawdę chce się żyć.
-
Kiedyś kreował się na męczennika własnej słabości, dzisiaj potrafi żartować z prywatnych grzechów towarzyszących sportowym i towarzyskim osiągnięciom. Trudno mówić tutaj o aktorstwie. Tyson stara się przede wszystkim być sobą - stać go na dystans do własnego wizerunku, czego mogliśmy doświadczyć oglądając występ byłego boksera w "Kac Vegas".
-
Giorgos Lanthimos "Kłem" w brawurowym stylu wkroczył do pierwszej ligi artystycznego kina europejskiego, stając się równolegle najbardziej rozpoznawalną wizytówką greckiej "nowej fali". "Lobster" jest pierwszym anglojęzycznym filmem reżysera. Ciekawym, prowokującym do dyskusji, ale równocześnie wtórnym wobec "Kinetty", "Kła" czy "Alp".
-
Arcydzieło. "Andriej Rublow" jest jednym z największych osiągnięć kina biograficznego. Tarkowski udowodnił, że o artyście można opowiadać poprzez jego Dzieło, nie tylko zdarzenia, fakty i mity.
-
Roderyka zagrał Vincent Price uznawany za aktorskiego króla kina grozy - filmy z jego udziałem takie jak "Dom na przeklętym wzgórzu", "Kruk" czy właśnie "Zagłada domu Usherów" to już klasyka gatunku.
-
Przykład Chrisa Kyle'a jest dla twórcy "Snajpera" prototypem idealistycznych zachowań zderzonych z brutalną polityką, konfliktem interesów, albo najzupełniej przypadkową ironią losu.
-
W minione wakacje, kiedy film pojawił się na ekranach, miałem okazję uczestniczyć w kilku spotkaniach z twórcami "Kampera". To było niezwykłe doświadczenie. Młodzi widzowie podchodzili do reżysera, scenarzysty, aktorów i mówili im: "Dziękuję, to film o mnie, ja też tak mam". Na takie komplementy naprawdę trzeba sobie zasłużyć.
-
Film legenda: z jednej strony kanoniczny wręcz tytuł w dorobku Luisa Buñuela uhonorowany w 1961 roku Złotą Palmą na festiwalu w Cannes, z drugiej - jeden z największych skandali w dziejach kina.
-
Trudno o tym filmie pisać używając sprawdzonych matryc, ponieważ wymyka się jakimkolwiek wzorom. Jest dziełem innowacyjnym, niespokojnym, niedającym się sprowadzić do konwencjonalnego opisu gatunkowego.
-
Powstało dzieło magiczne, nie poddające się określonym interpretacjom, natchnione i niebezpieczne. Dzieło szaleństwa i geniuszu.
-
Film legenda. Jeden z najlepszych filmów Terry'ego Gilliama przeszedł do historii jako jedna ze znaczących klap ekonomicznych.
-
W "Woyzecku" Wernera Herzoga, jednym z najważniejszych dokonań kina europejskiego lat siedemdziesiątych, "rutyna cierpienia" z wiersza Dickinson nie umniejsza "wielkości bólu". Staje się immanentną częścią osobowości, zarasta również duszę.
-
Patrząc na wielką, spełnioną, artystycznie usatysfakcjonowaną Maggie Smith pomyślałem jeszcze ze smutkiem o naszym kinie. O wielkiej nieobecnej - Irenie Kwiatkowskiej. A to był przecież podobny kaliber. Absolutna perfekcja i niebywała wręcz intuicja.
-
Stellan Skarsgård od lat jest jedną z największych gwiazd kina skandynawskiego. Kreacją w "Obywatelu roku" potwierdza talent.
-
To w zasadzie Teatr Telewizji, kilka lokacji zaledwie, kilkoro aktorów w wiodących rolach. Wszystko opiera się zatem na doskonale zrytmizowanych emocjach bohaterów, wygranym w dopracowanym w najdrobniejszych niuansach scenariuszu.
-
Noach Baumbach pokazuje bowiem oryginalny, niebanalny portret kobiecy, w którym od anegdoty, czyli pytania z kim spotyka się lub aktualnie mieszka Frances, ważniejszy jest obyczajowy i społeczny kontekst, na jego tle blaskiem odbija się tytułowa bohaterka, trochę jeszcze Albertynka z "Operetki" Gombrowicza, trochę już zapowiedź cynicznej Emmy Bovary. Dawno nie oglądałem tak udanego portretu migotliwej kobiecości.
-
Celine i Jesse mówią wymyślonymi dialogami, kino referuje życie, ale staje się samym życiem, jego esencją. Widz jest zaś częścią tego świata, ukrytym obserwatorem, towarzyszącym blaskom i cieniom greckiej eskapady. Wspaniałe uczucie.
-
Nieco bardziej wieloznacznego portretu doczekała się żona przywódcy - Winnie Mandela w ciekawej interpretacji Naomi Harris, ale i tak największą rozpoznawalność przyniósł filmowi hit U2 "Ordinary Love".
-
Wielka szkoda, że ten świetny film nigdy nie trafił do polskich kin. Zaświaty nie są tutaj punktem wyjścia do dyskusji na tematy około-religijne, rozważania dotyczące duchowości lub podważające metafizyczny dogmat o życiu pozagrobowym.
-
Superprodukcja Snydera, twórcy "300" i "Sucker Punch", jest oczywiście pełna rozmachu, wypasionych efektów specjalnych, gadżetów i spektakularnych ujęć. Gorzej w tym wszystkim z sensem i logiką, a o subtelnościach psychologicznych w ogóle nie ma mowy. Tak czy inaczej fani wysokobudżetowych blockbusterów nie powinni być rozczarowani.