Myśliwiec ogląda
Źródło-
Wzruszająca, inspirująca, pokrzepiająca serce i ducha opowieść o ludziach, którzy walczyli - i zwyciężyli! - o prawa, które powinny być im dane domyślnie i bezdyskusyjnie.
-
Bo choć "Historia wulgaryzmów" to świetny pomysł na przybliżenie i "oswojenie" wulgaryzmów, które - jakkolwiek często by nie były używane - wciąż w pewnych kręgach są tematem tabu, to jednak w kolejnych odcinkach czuć pewną powtarzalność. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeden pełnometrażowy film dokumentalny byłby wystarczającym sposobem na wyczerpanie tematu.
-
Skoro za produkcję Nowych mutantów częściowo odpowiadający ci sami ludzie - w tym Simon Kinberg, który wyreżyserował ostatni film o X-men - można było mieć mnóstwo obaw w stosunku do projektu Josha Boone'a. Szczęśliwie jednak Nowi mutanci okazują się filmem bardzo sprawnie zrealizowanym, spójnym, a przy tym wypełnionym przemyślanymi, charakterystycznymi bohaterami.
-
Przezabawna, pięknie zainscenizowana i fenomenalnie zagrana komedia, która sprawia, że tekst Jane Austen wspaniale bawi nawet 105 lat od premiery.
-
To - w kategorii emocjonalnego rezonowania - "Manchester by the Sea" tego roku. Jestem niebywale wdzięczny Kornélowi Mundruczó i Kacie Wéber za to, że, wpuszczając nas niejako do swojego świata, stworzyli tak sugestywny i intymny portret traumy, której efektem nie zawsze są rozwrzeszczane awantury, przemoc i nienawiść.
-
Bardzo udany zlepek wielu gatunków - thrillera, science fiction, a nawet horroru, bowiem mamy tu do czynienia i z drobnymi elementami okultystycznymi, i z wyraziście ukazaną przemocą.
-
To być może podsumowanie godne tego szalonego, na szczęście minionego już roku. Podany w z pozoru surrealistycznym sosie, mającym jednak zatrważająco wiele wspólnego z rzeczywistością, mockument twórców "Czarnego lustra" to godna uwagi produkcja, która potrafi rozbawić, ale i otworzyć oczy na kilka ważnych, globalnych spraw, zostawiając słodko-gorzką świadomość świata zmierzającego ku zagładzie...
-
Kiedyś oceniłem Mrocznego rycerza na naciąganą ósemkę, ale efekt "wow" sprzed kilkunastu lat zmienił się na efekt "meh" i obniżeniem oceny. I już nie dziwię się, że jakoś nie ciągnęło mnie w stronę Mrocznego rycerza przez ostatnią dekadę z okładem - to po prostu co najwyżej niezły film, którego fenomenu wciąż nie rozumiem. I pewnie już nigdy nie zrozumiem.
-
To dzieło o potężnym wydźwięku - oglądając znakomity film Emerald Fennell, byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak udanie zrealizowała ona trudny temat, nie popadając jednocześnie w banał i tani dydaktyzm.
-
Bardzo sprawnie skonstruowany thriller z dużą dawką podskórnego, niewymuszonego humoru.