Troyann
Źródło-
Istny rollercoaster zwrotów fabularnych, kolejnych sekwencji akcji, bitew, nawiązywania do poprzednich filmów, w którym najważniejsze, a więc bohaterowie i sama historia gdzieś tracą na znaczeniu. Ale ładnie to wygląda i dużo się dzieje, więc do przeżuwania popcornu bez zwracania uwagi na fabułę może nadawać się nieźle.
-
Szósta odsłona serii znacznie lepsza niż piąta, ale chyba znowu niepotrzebna. Może czas już się pożegnać na zawsze?
-
Niestety, często studia filmowe zapominają, że do opowiedzenia ciekawej historii potrzeba czegoś więcej niż historia oparta na faktach i obsada aktorska. Trzeba kogoś, kto z tej historii wyciągnie naprawdę coś dobrego.
-
Andy Muschietti jako reżyser nie popisał się, lecz jeszcze bardziej zadanie utrudnił mu scenarzysta, Gary Dauberman. Film ten jest zbyt długi, z masą zbędnych scen, odwzorowaniem scen i fabuły z pierwszej części oraz z niewielką dozą grozy wynikającą z czegoś innego niż wszechobecne wyskakiwanie z ciemnej szafy dziwnych monstrów.
-
Bywają latem filmy, po których nie oczekuje się wiele poza prostą rozrywką i w sumie ten cel "Men In Black: International" nawet realizuje. Szkoda jedynie, że po drodze kilkukrotnie denerwuje nas swoimi słabymi i nielogicznymi wydarzeniami oraz nie najlepszymi efektami specjalnymi.
-
Godzilla jest dla mnie największym rozczarowaniem tego roku w kinie. Sequel jednego z moich ulubionych filmów ostatnich lat to bezmyślna, pozbawiona logiki, ale całkiem ładna napierdzielanka dużych potworów.
-
Przez większą część seansu byłem naprawdę pod wrażeniem tego, że ten film dostarcza mi naprawdę solidnej, choć niezbyt wybitnej, rozrywki. Niestety, dobre wrażenie całkowicie zatarł właśnie zbyt infantylny finał i obranie drogi na skróty przy rozwiązywaniu problemów bohaterów.
-
Cierpi na kompleks ekranizacji Kinga - jego powieści jest po prostu szalenie ciężko przełożyć na medium kinowe. Są najczęściej odzierane z tego unikalnego klimatu, gęstości wydarzeń, głębi bohaterów, które stanowią o sile narracji. Dlatego filmowcy uciekają się do tanich chwytów narracyjnych, jump-scare'ów i nie są w stanie zaprezentować bogactwa oryginału w swoich filmowych adaptacjach.
-
Seans "Shazam!" był przyjemnym doświadczeniem, jednak odczuwam lekki niedosyt. Brak logiki i "jakiegoś" antagonisty udaje się zakryć rodzinnym ciepłem oraz dobrym humorem, dzięki czemu na serduszku robi się na chwilę cieplej. Jednak po wyjściu z sali kinowej ma się wrażenie swego rodzaju "nijakości", a także przeczucie, że po tygodniu o filmie w ogóle pamiętać nie będziemy.
-
Choć w wielu aspektach nowe dzieło Larsa Von Triera jest naprawdę dobre, tak po wyjściu z seansu widzowi towarzyszy mocne "co ja właśnie obejrzałem"!? I choć w wielu momentach jest to produkcja bardzo niewygodna, tak oddać duńskiemu twórcy trzeba jedno: potrafi dać do myślenia i zagrać na emocjach jakże skrajnych.
-
"Anioł" miał potencjał opowiedzieć bardzo ciekawą historię, jednak gdzieś po drodze na etapie scenariusza zgubił kilka elementów, które pozwoliłyby mu się wyróżnić i zachować duszę. Mając tak ciekawą historię i dobrego aktora w roli głównej trochę szkoda zmarnowanego potencjału. Dłużyzny, ślimacze tempo narracji i brak wyrazistości zabiły produkcję Luisa Ortegi.
-
Ten film ratuje jedynie klimatyczny soundtrack. Poza tym królują drewniane dialogi, przydługie sceny i dosyć przewidywalne efekty specjalne.
-
Miałem nadzieję, że nie będzie aż tak dramatycznie, ale "Aquaman" swoim poziomem stoczył się do "dzieł" pokroju "Transformers", gdzie cały sens, historia giną w cieniu rozpierduchy.
-
Wydawało się, że "Zbrodnie Grinderwalda" przypadną mi do gustu zdecydowanie bardziej niż pierwsza odsłona serii, jednak jest wręcz odwrotnie. I na kolejne odsłony czekać za bardzo nie będę.
-
Mogła być kaszanka, a jest tylko, lub aż, ciekawa mieszanka.
-
Miałem nadzieję obejrzeć coś niezobowiązująco rozrywkowego, prostą bijatykę z ciekawą, ale niezbyt wybitną historią. Okazuje się niestety, że nie tylko akcji jest w "Bez Litości 2" tyle, co kot napłakał, to jeszcze nie ma w nim sensu.
-
Choć bawiłem się momentami na "The Meg" całkiem nieźle, to trzeba mieć na uwadze, że ten film jest naprawdę kiepski. Czerpie ze sprawdzonych dziesiątki razy schematów, ze scenariusza, w którym podmieniono imiona postaci i głównego potwora oraz z beznadziejnie nieśmiesznych żartów. I może właśnie w tym tkwi jego urok?
-
Choć w trakcie seansu i tuż po nim ciężko zaprzeczyć, że bawiłem się nieźle, tak z mijającym czasem film ten po prostu z głowy ucieka. "Ant-Man i Osa" nie potrafi zaangażować widza emocjonalnie, historia bohaterów jest momentami nieciekawa, a całość nie wnosi nic do tak bogatego przecież uniwersum.
-
Na pewno nie jest najlepszą odsłoną serii. Ba, jestem nią nieco rozczarowany. Zatraciła w sobie gdzieś tę magię, która zawsze Huntowi towarzyszyła.
-
Miałem nadzieję, że poza nostalgią Spielberg będzie w stanie nam zaprezentować po prostu ciekawe kino, z interesującymi bohaterami oraz wciągającą historią. Niestety, "Player One" sprawia wrażenie, jakby te najistotniejsze elementy budowania filmowych światów zupełnie twórców nie interesowały.
-
O ile pierwsza część zapadła mi w pamięć, tak druga niestety nie wzbudziła we mnie tylu emocji, by zapamiętać film na dłużej.
-
Otrzymujemy więc dobre odwzorowanie świata szpiegowskiego sprzed kilku epok, a nie współczesnego, które rozgrywa się głównie w Internecie, ale przede wszystkim dość średni film. Seans może się nużyć, bo choć dość wiernie oddaje rzeczywistość mozolnego świata wywiadowczych intryg, tak nie wypełnia tego czymś, co przykuwało by uwagę widza - ciekawymi bohaterami.
-
Przez większość seansu film jest po prostu nijaki, nie daje do myślenia, nie unosi skali emocji, nie szokuje.
-
Pozbawiony sensu, logiki i ciągłości scenariuszowej. Film po prostu beznadziejny.
-
Ciężko pisać pozytywnie o filmie, który mnie przez znaczną większość nudził i sprawiał, że momentami miałem ochotę przeglądać Instagrama, a co kilka minut gorączkowo sprawdzałem godzinę wyczekując końca seansu.
-
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, a było... Cóż, no kiepsko.
-
Nie jest to film dobry, ale też odbija się od dna żenady, które DC Expanded Universe, miejmy nadzieję, ma już daleko za sobą.
-
Założę się, że za parę lat będzie murowanym hitem wieczornych seansów na Polsacie, obok szlagierów ze Stevenem Seagalem. Szkoda mi trochę tej produkcji, ale no Michael Keaton to za mało, by go bronić.
-
Kurczę, bardzo mi szkoda, ale film jest zdecydowanie za krótki - jego wydłużenie mogłoby sprawić, że wszystkie moje zarzuty byłyby warte funta kłaków - dodatkowe 30 minut dałoby szansę twórcom na zdecydowanie lepsze zaprezentowanie świata, bohaterów i wydarzeń. W 94 minuty nie da się zaprezentować tak bogatego uniwersum.
-
Niestety, "Valerian i miasto tysiąca planet" nie wywołał u mnie żadnych emocji, choćby nawet negatywnych.
-
Choć lubię niskich lotów rozrywkowe kino, tak jednak wymagam od niego podstawowej logiki i choćby odrobinę ciekawego scenariusza.
-
Rozumiem, że część osób może lubić takie głupie, popcornowe kino na lato, sam też uwielbiam efekciarskie kino akcji i blockbustery, lecz wymagam od nich choćby odrobiny sensu i wzbudzania pozytywnych emocji.
-
Niestety, twórcy nie popisali się przy rozkładaniu akcentów w scenariuszu - całość nie trzyma odpowiedniego tempa, a poszczególne akcenty są rozłożone w kiepski sposób i nie wiemy czy mamy do czynienia z filmem, który zadaje nam ważne pytania o prywatność w dzisiejszym, cyfrowym świecie, czy też może z prostym filmem rozrywkowym na kanwie obecnych na świecie dyskusji. Wychodzi z tego takie nic nadzwyczajnego.
-
Mamy naprawdę solidny, jeden z najlepszych w ostatnich latach, film akcji, gdzie realizacja wytycza standardy dla swojego gatunku nienaganną choreografią walk. Kiedy jednak motywacja bohatera sprowadzona zostaje do motywu znanego ze wszystkich innych filmów akcji, "John Wick 2" mocno traci sens i staje się po prostu kolejnym filmem ze strzelaniem i mordobiciem.
-
Zwyczajnie, podręcznikowo zrobiony film z paroma efektami, które wrażenie mogły robić kilkanaście lat temu, ale nie dziś.