-
Jest jeszcze gorszą komedią romantyczną niż pierwsza część, choć wydawało się to rzeczą niemożliwą do osiągnięcia.
-
Stara się utrzymywać wysoką jakość, ale pod względem historii nie angażuje tak jak Yellowstone i jego prequel. Pierwszy sezon tylko zarysował nam postacie oraz problem, z którym zmierzy się rodzina w drugiej serii. Miejmy nadzieję, że Taylor Sheridan nie naciągnie Paramount+ na przedłużenie serialu, bo zwarta fabuła jest znacznie lepsza. Udowodnił nam już to wcześniej znakomity 1883.
-
Trudno było przewidzieć, że to wątek Teonny okaże się najciekawszym w dwóch nowych odcinkach 1923. Dzięki niemu można je ocenić pozytywnie. Pozostałe historie dłużyły się niemiłosiernie, ale przynajmniej aktorzy zagrali w nich naprawdę solidnie. Niestety taki obrót sytuacji oraz kiepski cliffhanger, w którym Alex spotkała swoją rodzinę, nie sprawiają, że na finał pierwszego sezonu będziemy czekać z niecierpliwością.
-
-
Mało śmieszna komedia. Nie wnosi niczego nowego do produkcji z motywem zamiany ciał. Niczym nie zaskakuje - może poza kwestią zdrad.
-
Miejmy nadzieję, że nadchodzące zmiany w Yellowstone rozkręcą historię, zachęcając do dalszego oglądania odcinków po przerwie. Jednak słaba pierwsza część sezonu nadszarpnęła zaufanie widzów. Trudno oczekiwać wielkich emocji.
-
Mimo sporej liczby niedociągnięć drugi sezon Alice in Borderland był emocjonującą rozrywką. Dostaliśmy wciągającą historię uzupełnioną o parę barwnych postaci jak Heiya, Kyūma czy Król Pik. Cieszy, że tak wiernie zaadaptowano mangę. Oczywiście dokonano kilku zmian, ale bez szwanku dla fabuły. Zapewniono widzom sporo efektownej, pełnej przemocy i makabry akcji w komiksowym stylu.
-
Spodoba się na pewno tym, którzy lubią musicale, ale niekoniecznie pokochają ją widzowie szukający wielkich emocji i porywającej historii z załogą Słomkowego Kapelusza. Mimo pewnych mankamentów produkcja dostarcza dobrej rozrywki, choć można było się spodziewać po niej nieco więcej.
-
Ma sporo mankamentów, ale najważniejsze, że dostarcza niezłą rozrywkę z dreszczykiem emocji. Historia rozwija się płynnie, a szybkie tempo akcji sprawia, że ten film wciąga. Dzięki przyzwoitej pracy kamery, solidnej grze aktorów i angażującej muzyce seans mija bardzo szybko. Dobrze ogląda się "Złego Samarytanina", więc nawet jeśli nie jest to kino wysokich lotów, to sprawdzi się w sam raz na sobotni wieczór.
-
Jest pastiszem, który ma przez niecałe 1,5 godziny bawić swoją przerysowaną formą. Jest całkiem pomysłowy, mimo że fabuła nie jest skomplikowana, bo ważniejsza jest w tym wypadku akcja i rozlew krwi. Nie jest to rola życia dla Cage'a, ale ma fantazję, żeby grać w tak absurdalnym i szalonym tworze, który należy traktować z przymrużeniem oka. Na pewno nie do każdego trafi ten typ rozrywki i humor. Natomiast jako film klasy B spełnia swoją rolę.
-
Przez to, że nastąpił w nim przerost formy nad treścią, nie trafi on w gusta zbyt wielu widzów. Znalazło się w nim za dużo udziwnień, jak na tak krótki serial. Ta historia przeznaczona jest bardziej dla fanów anime szukających nowych wrażeń niż dla szerszego grona odbiorców na co pewnie liczył Netflix.
-
Niezwykle emocjonujące i wciągające kino z solidnym aktorstwem. Thriller jest pozbawiony zaskoczeń, ale w ostatecznym rozrachunku prostota fabuły nie przeszkadza, ponieważ film pod względem trzymania w napięciu i dostarczania emocji jest zabójczo skuteczny. To po prostu czysta rozrywka, której warto poświęcić czas.
-
Naprawdę dobrze zrealizowany serial, który wciąga i intryguje od początku do samego końca. Niektórzy uważają oglądanie go za guilty pleasure, co pewnie wynika z egzotyki z tego typu rozrywki. Ale wcale tak nie jest. Serial jest na tyle przystępnie nakręcony, że każdy może go polubić i pasjonować się wydarzeniami bez cienia wstydu.
-
Pomijając kilka zgrzytów fabularnych, które sprytnie kamuflowane są przez częste burzenie tzw. czwartej ściany i wyjaśnienia narratorów, to The Dirt przynosi dużo rozrywki. Historia wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. Nie ma tu miejsca na nudę, bo wydarzenia pędzą śmiało do przodu niczym brawurowe riffy Micka Marsa.
-
Choć podejmuje ważny temat imigrantów mieszkających w Polsce, nie porywa. Trzy historie wyreżyserowane przez debiutantów prezentują nierówny poziom, co jest główną słabością filmu.
-
Wierna, ale pozbawiona charakteru adaptacja legendarnego komiksu, która nie oferuje niczego poza niepotrzebnym zapychaczem.
-
"Drużynę" można uznać bardziej za ciekawostkę dla fanów siatkówki niż film dokumentalny, który ma zmusić do dyskusji lub głębszych przemyśleń. Ten dokument uświadamia o ciężkiej pracy, jaką wkładają siatkarze i sztab, aby osiągnąć upragniony sukces.
-
Propozycja skierowana do nastolatków. Na szczęście ten melodramat jest tak dobrze opowiedziany i starannie nakręcony, że dojrzalsi widzowie również mogą spojrzeć na film przychylnym wzrokiem. Niejedna osoba uroni łzę i zachwyci się muzyką, a co najważniejsze - wciąż jest to lepsza historia miłosna od "Zmierzchu".
-
Jest filmem co najwyżej przeciętnym. Króciutki thriller potrafi wciągnąć i zaciekawić, jednak nie oczekujmy od niego za wiele inteligentnej rozrywki czy emocji.
-
Jest ciekawie skonstruowanym filmem, niestety nie wznosi się ponad przeciętność i brakuje jej wyrazistości. Jak na komedię nie za dużo tu humoru, jak na dramat jest to film za mało dramatyczny i poruszający.