Katarzyna Kubryń
Krytyk-
Nie jestem absolutnie zachwycona a seans drugiego odcinka odłożyłam na inny dzień. Po pierwszym odcinku muszę powiedzieć, że żałuję... żałuję, że nie obejrzałam Rebeliantów przed premierą Ahsoki.
-
Dbałość o szczegóły, jaką wykazali się showrunnerzy Neil Druckmann i Craig Mazin, sprawia, że serial przekracza oczekiwania związane z innymi adaptacjami gier wideo a The Last of Us oferuje jedne z najlepszych momentów w telewizji w ostatnich czasach.
-
Wytrwać i przeżyć to dobra nazwa tego odcinka - siadasz przed telewizorem i czekasz aż się zakończy. Moim zdaniem to najgorszy odcinek z tego sezonu a postać Kathleen kompletnie zepsuła mi jego odbiór.
-
Intrygująca wizja postapokaliptycznego świata, która przedstawiona została bez upiększenia i ugrzecznienia. Serial przedstawia ten świat jako autentyczny i to mi się w nim podoba. To kompletna bajka, jednak można w nią całkowicie uwierzyć.
-
Trzeci odcinek serialu The Last of Us niewątpliwie wywarł na mnie wrażenie. Przedstawiał piękną historię miłości tworzonej i pielęgnowanej w okrutnym, agresywnym świecie.
-
Po pierwszym odcinku muszę powiedzieć, że The Last of Us wydaje się być interesującym, dobrze napisanym i zrealizowanym serialem. Ma ciekawą historię, wciągającą akcję i różnorodnych bohaterów, których można polubić lub znienawidzić od pierwszych minut na ekranie.
-
To około 25 minutowe odcinki, przy których fajnie można odpocząć, nie czując upływu czasu. Fajne jest to, że można oglądać ten serial bezmyślnie, ale można też wyciągać z niego lekcje, tak jak robi to Sonic w każdym z odwiedzanych światów.
-
Jest fantastycznym serialem, o którym mogłabym pisać i pisać. Chętnie też obejrzę go ponownie. Ostatni raz takie odczucia dawał mi Gambit Królowej, który w dalszym ciągu stoi na czele moich ulubieńców.
-
Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy odcinki i ciekawa jestem, w którym kierunku reżyser zdecyduje się pokierować serial. Interesuje mnie zwłaszcza zakończenia, bo podejrzewam, że przez stosunkowo małą popularność, nie doczekamy się drugiej rundy Peryferala. A może zostanę pozytywnie zaskoczona?
-
Mimo, że akcja serialu nie ma zawrotnego tempa, sama historia jest interesująca. Do tej pory nie widziałam produkcji w takiej wersji science fiction. Fajnie jest obejrzeć coś świeżego, nieoklepanego.
-
Okazuje się, że wydanie ogromnych sum pieniędzy nie wystarczy, aby zrobić nawet oglądalny serial. Potrzeba czegoś więcej, czegoś ekstra, co zachęci widzów do pozostania przed telewizorem.
-
Zaczął się dość statecznie, ale w miarę kolejnych odcinków, akcja się rozpędzała. Najnowszy odcinek trochę przypominał mi Grę o Tron w czasach jej świetności, pełną intryg, niedopowiedzianych słów oraz polityki, którą każdy interpretuje na swój własny sposób.
-
To serial pełen sprzeczności, który z jednej strony próbuje przekonać do siebie widza przez fantastyczną scenografię, a z drugiej sprawia wrażenie, jakby za scenariusz odpowiadały randomowe osoby z pokręconą logiką. Ciężko się to ogląda, jak film klasy C. To nieśmieszny żart.
-
Piękne sceny walki, dorodne konie, pasująca do sytuacji muzyka szybko były jednak przyćmiewane przez w wątłe, zaprzeczające sensowi, dialogi.
-
Ostatecznie po tym odcinku mogę powiedzieć, że all hope is gone. Osiągnęliśmy absolutne dno i nie sądzę, że możemy się z niego odbić. Dawno nie widziałam produkcji tak nędznej, zaniedbanej i nudnej jak falki z olejem.
-
Przez cały piaty odcinek serialu House of Dragon czuć było napiętą atmosferę i zbliżające się nieszczęście. Takie odcinki podobają mi się właśnie najbardziej. Do tej pory serial odbieram dosyć pozytywnie i ponownie nie mogę się doczekać następnego poniedziałku.
-
Potencjał serialu został absolutnie zaprzepaszczony a całość z tygodnia na tydzień denerwuje mnie bardziej.
-
Serial Ród Smoka dał nam do tej pory cztery odcinki i wszystkie na dość wysokim poziomie. Czwarty, Król Wąskiego Morza, jest doprawdy pokręconym i dla wielu pewnie sprzecznym moralnie epizodem, jednak musimy pamiętać, że dogłębne rodzinne relacje były czymś zwyczajnym w twórczości Martina.
-
Nie mogłam się napatrzeć na ten piękny widok. Jeszcze tylko, żeby historia nadążała za widoczkami, byłoby perfekcyjnie. Tak - jest zwyczajnie średnio.
-
Całość oceniam raczej pozytywnie, ale kompletnie bez szaleństw. Nie straciłam głowy dla tej serii i zdecydowanie wolałabym spędzić czas przy Rodzie Smoka, który zadebiutował dwa tygodnie wcześniej. Chętnie jednak obejrzę kolejne siedem odcinków z nadzieją na dopracowany rozwój, kluczowych w trylogii, postaci.
-
Twórcy sprytnie wprowadzili nas w klimat ówczesnego Westeros, momentami zarzucili kilka nazwisk znanych z GOT. Do tego doszła genialna scenografia i ogromne smoki - nie można narzekać!
-
Całą produkcję oceniam pozytywnie. Sandman zaliczył solidny początek, któremu mogłabym dać ocenę 10/10, ale w miarę upływu odcinków ocena trochę spadała - zwłaszcza ilość czasu potwierdzona pobocznemu wątkowi vortexa.
-
Czwarty sezon Stranger Things poruszał więcej doroślejszych kwestii a cały nastrój nie był już uroczo dziecięcy. Problemy bohaterów stały się bardziej realne niż kiedykolwiek. To zdecydowanie najbardziej dojrzała część z pozostałych.
-
Całość produkcji oceniam na mierną - wiele kwestii mogło być przemyślanych o wiele lepiej. Solidnie zawiodły osoby od scenariusza, także Pani reżyser nie pokazała się z najlepszej strony. Całość to jeden, wielki zepsuty potencjał, którego nie ratuje praktycznie nic.
-
Szkoda, że zakończenie pozostało tak bezrefleksyjne. Za najlepszy moment odcinka uważam scenę, w której Obi Wan odezwał się do Luke swoimi kultowymi słowami... Hello there!
-
Po dosyć wątpliwej jakości starcie, serial Obi Wan Kenobi wreszcie zaczął nabierać tempa oraz zwiększać jakość odcinków.
-
Czwarty odcinek Obi Wana miło mnie zaskoczył, gdyż wyjątkowo było w nim czuć klimat starych, dobrych Gwiezdnych Wojen. Doznaliśmy elementu zdrady, wystąpienia przeciwko Imperium, poznaliśmy zarodek Rebelii oraz zobaczyliśmy, charakterystyczne już dla franczyzy, ratowanie głównych bohaterów w ostatniej możliwej chwili i ich rychła ucieczka przed śmiercią.
-
Trzeci odcinek przyprawił nam masę emocji. Przeszliśmy od wzruszeń, po zaciekawienie, aż do przerażenia - doświadczyliśmy praktycznie całej sali skrajnych uczuć, ale seans zupełnie nas nie wymęczył.
-
Zobaczyliśmy kawałek miecza świetlnego a Obi Wan wreszcie zaczął używać mocy. Może to oznaczać, że zakończyliśmy już moment wstępny i wreszcie przejdziemy do akcji, której oczekiwałam od samego początku.
-
Serial sprawiał wrażenie całkiem przemyślanego, dopracowanego do szczegółów. Wiem, że akcja nabierze tempa w kolejnych odcinkach. Pierwszy odcinek Obi - Wana Kenobiego to przypomnienie kwestii, które mogliśmy zapomnieć albo jest to proste wprowadzenie dla osób, które nie znają franczyzy. Tak czy inaczej, odcinek pierwszy zrobił na mnie wrażenie -nie duże, ale też nie zawiódł mnie na tyle, żebym przestała oglądać kolejne.
-
Pierwszy odcinek serialu Moon Knight jest na prawdę bardzo dobry. Warto dać mu szansę, bo trzyma solidny, wysoki poziom.
-
Zasługuje na same pochwały. Jest skrajnie niepoprawny, momentami obrzydliwy, jednak jest jednym z najlepszych seriali, jakie oglądałam od dawna.