Maurycy Janota
Krytyk-
Empatia, melancholia i liryzm składają się na spokojne, ciepłe dzieło, w którym chwilowe ukojenie powinni znaleźć wszyscy ci, którzy tęsknią za czymś, co już nie wróci, za widzianymi niegdyś codziennie przyjaciółmi i za emocjami towarzyszącymi odkrywanym, formującym się po raz pierwszy uczuciom. Ci, którym brakuje regularnych zaskoczeń i którzy, pomimo upływających lat, ciągle czują, że zostawili za sobą niezamknięte sprawy.
-
Co dobitniej świadczy o udanej próbie reinterpretacji, jeśli nie to, że zakodowuje się ona mocniej w świadomości odbiorców niż materiał źródłowy?
-
John z First Blood zasłużył na godne pożegnanie. Jeżeli Sly uznał, że tak bezmyślnym, krwawym finałem odda tej postaci adekwatny hołd, prawdopodobnie nigdy jej tak naprawdę nie rozumiał.
-
Przykład drugiego garnituru wyśmienitych filmów z pogranicza thrillera i horroru. Rozumiem przez to produkcje, które nigdy nie zyskają takiego posłuchu jak najbardziej rozpoznawalni przedstawiciele gatunku - vide Psychoza Hitchcocka, Milczenie Owiec Demme'a czy też Siedem Finchera. Obrazy, które mimo swojej ambicji i jakości nie przebiją się na stałe do świadomości widzów i nie osiągną statusu oczywistych, niepodważalnych klasyków kina.
-
Najlepsze horrory to takie, które rzadko kiedy kurczowo trzymają się gatunkowych ram i ograniczają do bycia jedynie bezrefleksyjnym źródłem strachu. Robią zwykle coś ponad to, budząc oprócz lęku także współczucie, żal lub smutek. Tym, co w filmie Harveya przeraża najbardziej, nie są bowiem czyhający w ciemności nieumarli, a bezradność bohaterki wobec unoszącego się nad nią fatum.