Michał Fedorowicz
Krytyk-
Pozostawia głowę wypełnioną pytaniami.
-
Żeby wyłapać wszystko to, z czego nabija się Sacha Baron Cohen, nie raz i nie dwa należy wykazać się przynajmniej przyzwoitą wiedzą o współczesnym świecie - nie jest to więc film dla wszystkich.
-
Zaprawdę powiadam wam, drodzy czytelnicy - darujcie sobie seans Alexa Ridera. W 2006 roku do kin wejdzie jeszcze wiele przyzwoitych filmów. Ba! Dystrybutorzy uraczą nas również filmami słabymi, na które, prawdę mówiąc, można pójść w ciemno, a mimo to bawić się lepiej niż podczas tępego wpatrywania się w ekran w trakcie projekcji Misji Stormbreaker.
-
Jest sukcesem połowicznym. Jest wynikiem pracy sprawnych rzemieślników, którzy nie zarżnęli 12-letniej już kury znoszącej złote jajka, pod jej piórami ukrywając jednak mocno nadwyrężony szkielet. Kościec, na którym dłużej nie da się gotować tak dobrego rosołu jak przed laty, a który w chwilę po wylaniu na talerz, doprawiać trzeba pieprzem.
-
Aktorsko film stoi na niewyobrażalnie wysokim poziomie.
-
Inteligentna, ciekawa, zrobiona na modłę dokumentu krytyka amerykańskiego niewolnictwa i polityki USA.
-
Jest filmem bardzo nierównym. Kilka naprawdę rewelacyjnych scen, jest zaledwie kroplą w oceanie nudy i sztampy typowej dla tego typu obrazów.
-
Można powiedzieć, że Kerry Conran, debiutujący reżyser i scenarzysta w jednej osobie, starał się - ale chyba z braku doświadczenia nie za bardzo mu wyszło.
-
Słowem, pomijając wiele rzucających się w oczy podobieństw, Super Size Me nie jest mitomanią w stylu Moore'owskim. Nie jest też tak skandalizujący jak niektóre jego dzieła, jednak - tak jak i tamte - pozostawia głowę raczej zaskoczonego widza wypełnioną przeróżnymi pytaniami.
-
Może nie trafi do masowego odbiorcy, może nie zwróci na siebie przychylnej uwagi krytyków, ale dla prawdziwych wielbicieli gry pozostanie arcydziełem.