Urodzony w Częstochowie. W 2011 rozpoczął studia z politologii na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN w Krakowie, pięć lat później broniąc tytuł magistra ze specjalizacji Polityka Bezpieczeństwa Narodowego i Międzynarodowego na Akademii Jana Długosza w Częstochowie. Obecnie absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, próbujący swych sił w świecie filmowym. Oprócz pisania na blogu i tworzenia materiałów na swoich kanałach YouTube, współpracuje m.in. z portalem skoki24.pl.
-
Pomimo swych wad, Fallout naprawdę jest warty uwagi. Dla ciekawych kreacji, nieoczywistych zwrotów akcji, czarnego humoru [...] oraz ładnych widoków w finałowym odcinku - warto poświęcić te średnio 55 minut co odcinek. Fani tego uniwersum - wręcz powinni to zrobić. Jeśli drugi sezon w całości będzie przynajmniej tak samo dobry jak początek i końcówka oryginalnej serii TV, to jestem za - i już ustawiam przypomnienie w swoim Pip-Boyu.
-
Cierpi na pewne błędy logiczne, a także na problemy z montażem - raz niezmienne ujęcia wydłużają projekcję, innym razem szybkie cięcia są z lekka chaotyczne, jak choćby przy scenie, gdy Indy zaczyna pościg za faszystami wywożącymi Arkę. To wszystko jednak blednie przy wielu innych zaletach. Jedną z nich bez wątpienia jest legenda nie tylko Harrisona Forda oraz Spielberga i Lucasa, ale również magia wylewająca się z tej przygody, osadzonej wokół legendarnej, tytułowej arki.
-
Od filmu dedykowanego filmowi - i od nazwiska samego reżysera - oczekiwałoby się więcej niż poprawnego wykonania, wręcz: bardzo dobrego, na światowym, deklasującym konkurencję poziomie. I nie inaczej jest z recenzowanymi Fabelmanami: trudno tu się przyczepić do czegokolwiek. Obraz Spielberga zachwyca aktorstwem, ciekawymi dialogami, spójnym scenariuszem, poprawnym montażem oraz pięknymi zdjęciami i muzyką.
-
Projekt Reevesa stara się być oryginalny: pierwszoosobowa narracja, kruchość protagonisty, czy próba wprowadzenia głównego bohatera bez standardowego origin short story to główne wyznaczniki udanej innowacji. Na tyle skutecznej i udanej, że film bez większych problemów trafi do niemal każdego widza - nawet takiego, który nie przepada za facetami w pelerynach czy samozwańczymi detektywami szukającymi zemsty. A to niemały komplement, bo kino superbohaterskie nigdy nie było za bardzo uniwersalne.
-
Autentycznie udany i wzruszający film - bardzo dobrze skomponowany, tak w montażu, jak i w doborze treści.
-
Strawne wymieszanie okultyzmu i makabrycznej zbrodni sprzed lat, z nazistami i zaćmieniem Słońca w tle.
-
Kawał oryginalnego kina. Oryginalnego nie tylko z tego powodu, że tak się wyróżnia na tle pozostałych produkcji Davida - ale oryginalnego przede wszystkim dlatego, że czuć tu pewną magię lat osiemdziesiątych.
-
Wypada lepiej niż przeciętny Goldfinger, słaba Operacja Piorun oraz tragiczne Diamenty Są Wieczne.
-
Memento - nomen omen - pozostaje na długo w pamięci.
-
Czy fani Terminatora oraz Dnia Sądu znajdą tu coś dla siebie? Wbrew pozorom: tak - trzeba tylko zacisnąć zęby, jak T-800 naśladujący uśmiech.
-
Z oceną recenzowanego dzieła miałem niemały problem, i pewnie ten sam problem będą mieli fani Richarda B. Riddicka, którzy jeszcze nie mieli okazji oglądać ostatniego filmu z jego udziałem. Z jednej strony, Riddick zrywa z kosmiczną epopeją na rzecz filmu grozy s.f., a z drugiej: nie umywa się on do oryginału. A co gorsza, ta odsłona - nawet pomimo wartkiej akcji oraz trzymania w napięciu - nie wywołuje na tyle emocji, by pozostać w świadomości widza na dłużej.
-
Pomimo swojej infantylności w końcowym akcie oraz paru luk scenariuszowych, Poradnik może się okazać ciekawą pozycją. Na pewno odnajdą się tutaj fani Coopera, Lawrence, de Niro, Jackie Weaver i Chrisa Tuckera, osoby poszukujące ciepłych komedii o radzeniu sobie w życiu i poszukiwaniu miłości, a może i nawet ci, którym do gustu przypadł książkowy oryginał.
-
Jest dziełem świeższym, jeśli nie na lata świeżym: potrafiącym dotrzeć do każdego, niezależnie od wieku, preferencji filmowych oraz sympatii do komiksów Marvela. Kinowy obraz z grudnia 2018 to dzieło uniwersalne, idealnie balansujące między humorem a powagą oraz niepozbawione zaskakujących plot twistów i widowiskowych scen akcji. Tytuł obowiązkowy dla fanów Pajączka, wielbicieli występów cameo Stana Lee oraz poszukiwaczy oryginalnych animacji.
-
Skromne realizacyjnie, ale całkiem udane kino komediowe. Skromne, bo mało tu zombi, niczym w The Walking Dead, a udane, bo nawet po dekadzie fajnie się to wszystko ogląda.
-
Adaptacja bywa zabawna, jak smutna, ale tylko humorystyczne sceny potrafią porządnie rozśmieszyć, natomiast te poważne/dramatyczne - nie grają na uczuciach, tak jak książkowy oryginał czy gry od CD Projektu.
-
Czy w takim razie powinno się odpuścić seans tego filmu? Uważam, że nie, bo mimo wszystko to całkiem znośny horror science fiction - który powinien zainteresować zwłaszcza fanów 37-letniego klasyka, gdyż nowe wcielenie Czegoś, podobnie jak gra komputerowa z 2002, w ciekawy sposób rozszerza uniwersum, starając się być nie tylko wierne oryginałowi pod kątem treści, ale i kopiując od niego w zakresie formy.
-
Tylko Scorsese potrafi sprawić, żebym nie poczuł się znużony trzy i półgodzinnym seansem. I może Irlandczyk nie jest tak widowiskowy jak Chłopcy z Ferajny, ale uczucie, które pozostawia u widza, jest bardziej przygnębiające niż te, które wywołuje klasyk z roku 1990. A to szczery i niebłahy komplement dla głośnej premiery od Netfliksa.
-
Pomimo wielu niedoskonałości oraz kontrowersyjnego tematu, Dziwolągi potrafią jednak zaciekawić widza - nie tylko niecodzienną aparycją protagonistów, ale i ich losem, co ostatecznie przekłada się na oczekiwanie happy endu.
-
Bardzo ambitne i dojrzałe dzieło, będące najlepszym filmem o antybohaterze i jedną z najlepszych adaptacji komiksowych światów. To także film, w którym zbiorowy bohater - społeczeństwo - jest bardziej przerażający niż tytułowy klaun. Nie z powodu próby uczłowieczenia szaleńca, lecz tego, że tłum, ze swoją siłą, jest gotów bezmyślnie i odruchowo powielić największe zbrodnie, w imię politycznych celów czy uprzedzeń.
-
Skromny, ale całkiem udany i pozytywnie zaskakujący projekt filmowy, nawiązujący do takiego klasyka jak 22-letni już Cube czy wyeksploatowanej do bólu serii Piła - z tą różnicą, że miejscem akcji jest naprawdę jedno, nieduże pomieszczenie. Gdyby nie finał historii, film Miscione i Hanna znalazłby się w czołówce tego rodzaju produkcji. Ale to i tak ciekawy eksperyment, któremu warto się przyjrzeć.
-
Najlepszy prezent, jaki Tarantino mógł sprawić Hollywood i dawnemu przemysłowi filmowemu w ogóle. Za to jeden z gorszych prezentów, jaki mógł sprawić swoim wiernym fanom, i jeden z gorszych sposobów, w jaki mógłby pożegnać się z kinem.
-
Wściekłe Psy nie są produkcją doskonałą, jednak jak na pełnoprawny debiut scenariuszowo-reżyserski prezentują bardzo wysoki poziom oraz stanowią przedsmak tego, co później dostarczył genialny Pulp Fiction, który rozwija i udoskonala pomysły z recenzowanego teraz filmu. Reservoir Dogs z 1992 to łakomy kąsek dla fanów Tarantino, choć niewykorzystujący w pełni swojego potencjału.
-
Poza byciem antologią oraz mieszanką różnych stylistyk, recenzowany tytuł - choć warsztatowo bardzo dobry - nie jest oryginalnym dziełem ani tym bardziej redefiniującym swój gatunek westernem. Film twórców fenomenalnego No Country for Old Men można potraktować jako ciekawostkę i szczerze, jeżeli już miałbym polecać, to tylko dla tytułowej ballady oraz opowieści zatytułowanej "Źródło utrzymania".
-
Najpiękniejszy prezent, jaki mógł dostać van Gogh od swoich pasjonatów.
-
Drugowojenny Mortyr od Mirage Interactive to gra niestety dość słaba, zawierająca jednak pewne ciekawe elementy. Jeżeli masz duże pokłady cierpliwości wobec gier tych słabszych, a zawsze intrygował cię tytuł, który został stworzony przez część autorów pierwotnego, kultowego Mortyra z 1999, możesz sięgnąć po kontynuację. Niemniej od trybu singleplayer polecam grę wieloosobową, którą możesz sprawdzić wraz z kumplami poprzez sieć LAN.
-
Solidne kino rozrywkowe, niepozbawione jednak życiowych mądrości płynących z dialogów oraz wzruszających scen. Z filmu płynie morał, że rodzina - nawet ta przybrana - jest najważniejsza i że warto dzielić się swymi zdolnościami z bliskimi.
-
Pomimo swej "sielankowości", DiRT 2 to tytuł godny poprzedników oraz samego, niestety już nieżyjącego, Colina McRae.
-
Miły dla oka i pełen szaleństwa festiwal wybuchów, żywych kolorów, efektownych strzelanin oraz widowiskowych kraks i stłuczek - ale jako dramat post-apo trochę zawodzi.
-
Jedna z lepszych gier na rynku, ale chyba zbyt zapomniana i trochę niedoceniana. Polecam zaopatrzyć się we własną kopię, zwłaszcza gdy jesteś fanem niekonwencjonalnych horrorów oraz nieobce ci filozoficzne, metafizyczne klimaty.
-
Choć e-Racer jest grą ubogą i w trybie single-player, po ukończeniu mistrzostw, raczej na jeden raz, to nie zaszkodzi sprawdzić ten niepozorny i już trochę zapomniany tytuł.
-
Pariah nie jest grą z najniższej półki, ale po współtwórcach Unreala spodziewałem się znacznie więcej.
-
Gra autorstwa Digitalo Studios zmarnowała potencjał. Gdyby nie kiepskie AI, wysoki poziom trudności oraz powtarzalność większości misji, Devastation byłoby dobrą pozycją w przemyśle elektronicznej rozrywki. Jednak brutalny świat, krwistość, projekt poziomów i uzbrojenia oraz ładna grafika to za mało, aby cieszyć się w pełni tym tytułem.
-
Najnowszy Larry to ciekawe połączenie sequelu, remake'u i rebootu serii. Wet Dreams Don't Dry ubiera starą formułę w nowe szaty - choć niemodny garnitur z poliestru i błękitna koszula zostały te same. Jeżeli jesteś fanem ciekawych przygodówek, legendarnych odsłon LSL albo po prostu kręci cię sprośny humor, sięgnij po tytuł - jednak nie spodziewaj się wielkiej rewelacji. Całkiem udane i godne przywrócenie do życia serii o łysiejącym kochanku, ale Leisure Suit Larry WDDD to gra raczej na jeden raz
-
Ciut lepszy niż Black Ops II, na takim samym poziomie co CoD Ghosts, ciut gorszy od Modern Warfare 3 i Advanced Warfare oraz zdecydowanie gorszy od pozostałych odsłon serii. Nie odradzam, ale też jakoś nie polecam.
-
Slender Man z wielkiego ekranu nie przebija tego z ekranów monitorów czy fotek wrzucanych do sieci. Choć film trudno nazwać totalną klapą, wydaje się jednak niedokończony oraz słabo wykorzystujący potencjał historii upiornego mężczyzny bez twarzy.
-
Remothered mogę polecić fanom horrorów, ale na pewno nie za taką cenę. Warto poczekać do najbliższej promocji.
-
Black Ops II to solidna gra, będąca nadal starym, dobrym CoD-em, wzbogaconym dodatkowo o parę przełomowych, jak na tę serię, elementów. Niestety brakuje już tego mrocznego i sensacyjnego klimatu z pierwszej odsłony podserii Black Ops, a etapy osadzone w przyszłości mocno nie pasują do tego świata. Ponadto grę zabijają kiepsko rozpisane dialogi, niektóre żenujące żarty oraz... dubstep.
-
To, pomimo ogromnego zaplecza produkcyjnego, kino rozrywkowe ze średniej półki. Nie uświadczysz tutaj wybitnej gry aktorskiej, autentycznie głębokich i poruszających dialogów oraz efektów zapierających dech w piersiach.
-
Bogate i spektakularne dzieło, potrafiące rozśmieszyć, a przede wszystkim łechczące umysły tych osób, które choć w minimalnym stopniu znają i interesują się popkulturą. Najnowszy film Stevena Spielberga to prawdopodobnie największy cross-over wszech czasów i... nic poza tym.
-
Nierówny film. Składa się z elementów, które nie zawsze ze sobą współgrają, oraz obnaża niedociągnięcia ze strony niektórych twórców. Cóż, Serkis musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chodzi o reżyserkę.
-
Jest to obraz ambitny, pełen symboliki i nawiązań do powojennego kina, bawiący się konwencjami, z ciekawie napisaną historią i bohaterami. Jednak długość oraz realizacja operatorsko-montażowa, niepozwalająca na pełne ukazanie emocji bohaterów, stłamsiła ogromny potencjał tkwiący w scenariuszu.