tlenoodporna
Użytkownik-
Obiecujący koncept nuży już po pierwszych 20 minutach i mimo całkiem niezłej chemii między parą głównych bohaterów, przetrwanie do końca filmu było dla mnie sporym wyzwaniem, które zrekompensowały mi jedynie sceny musicalowe (Liam Hemsworth tańczący w rozchełstanej koszuli + saksofon- hell yeah), ale jednak ostatecznie stwierdzam, że mogłam lepiej spożytkować czas poświęcony temu rom comowi (bo to jest rom com).
-
Nazbyt ckliwy i snujący się, ale damn Jenkins trafił idealnie w punkt moją wrażliwość i, mimo wszystko, zaczarował. Plus fantastyczna muzyka i przepiękne zdjęcia. Przy ocenie tego filmu rozum bardzo walczył u mnie z sercem i jednak serce wygrało.
-
Aż sama jestem zaskoczona, ale lubię ten samoświadomy kicz. Ogląda się to dobrze, może część żartów wywoływała u mnie lekki jęk zażenowania, ale nie aż tak duży, jak się spodziewałam. Mera i Arthur wykreowani bardzo dobrze i mimo kliszowego romansu, ich relacja bardzo na plus. W postaci Orma też gdzieś tkwił potencjał, ale w połowie filmu się zgubił.
-
Facepalming lvl hard. Na plus muzyka (ten film nie zasłużył na tak dobry soundtrack), zwierzątka oraz Jude Law (który był na ekranie z 5 minut, ale i tak jego Dumbledore to klasa sama w sobie) oraz Johnny Depp, który wreszcie nie gra Jacka Sparrowa na dragach, ale co tu się zadziało ze scenariuszem- Rowling, why?
-
Aktorstwo ratuje nie do końca udany scenariusz i dziwne zabiegi realizacyjne, Carell i Chalamet <3
-
Ta animacja to zupełnie inna klasa filmu animowanego. Fantastyczna forma łączy się ze świetnym scenariuszem (potrafiłam na tym filmie prawie popłakać się ze śmiechu, a z drugiej strony mieć ściśnięte gardło ze wzruszenia), ciekawie wykreowanymi postaciami oraz cudowną muzyką. Najlepszy film o Spider-Manie jaki powstał, jeden z najlepszych filmów superbohaterskich oraz jeden z najlepszych filmów 2018 roku. WOW. Kompletnie się tego nie spodziewałam, a jestem zachwycona. Scena po napisach to złoto.
-
Jestem absolutnie zachwycona wspaniałą grą aktorską, błyskotliwym scenariuszem (praktycznie każdy dialog to perełka) oraz bardzo dobrą stroną techniczną (te zdjęcia w półmroku <3). Ten film idealnie wstrzelił się w mój gust i zaangażował od pierwszej do ostatniej minuty seansu.
-
Ech, dla mnie jednak trochę przerost formy nad treścią. Techniczna perełka, z pięknymi kadrami i muzyką oraz dobrym montażem, ale od strony scenariusza jakoś mnie nie porwała. Myślę, że odbiór tego filmu bardzo zależy od osobistej wrażliwości, a z moją trochę się minął (mogłabym zrobić kopiuj->wklej pod recenzją Zimnej wojny, bo mam z tym filmem taki sam problem), chociaż po przetrwaniu pierwszej godziny wczułam się w losy bohaterów i ostatecznie polubiłam ten obraz kobiecej solidarności.
-
Może ta łopata w łeb na końcu nie była potrzebna (ale może ja jej nie potrzebuje, ale ktoś inny już tak), natomiast i tak jestem pod dużym wrażeniem. Adam Driver bardzo dobry, ale miewał role lepsze, tak jak Spike Lee miewał lepsze filmy, ale cieszę się, że chociaż próbował być subtelniejszy. John David Washington- bardzo pozytywne zaskoczenie, w sumie chyba podobał mi się w tym filmie bardziej niż Driver.
-
Świetne aktorstwo i bardzo sprawne przeplatanie scen humorystycznych z tymi poważniejszymi, ale miejscami jednak zbyt schematyczny. Jednak ostatecznie spodziewałam się czegoś więcej.
-
Moja ulubiona wersja A star is born, jednak nie pozbawiona wad swoich poprzedniczek, nadal ciężko uwierzyć mi w wątek romantyczny, ale dobra gra Coopera i naprawdę świetna Gagi oraz chemia między nimi trochę w tym pomagają. Soundtrack cudowny i gdzieś tam przemykający Sam Elliott też.
-
Ten film ma w sobie sceny wybitne, niestety przeplecione sztampowymi, a miejscami tak cringe'owymi, że patrzenie na nie sprawiało ból. Dobry Malek, ale na tle bardzo przeciętnego filmu ta rola wypada chyba na lepszą niż jest w rzeczywistości. Świetny Gwilym Lee, którego w sumie chciałabym zobaczyć więcej w tym filmie. Ogólnie bardziej 5,5, naciągnięte za sceny koncertów i nagrywania piosenek.
-
Piękna (bo Tom Hardy <3) katastrofa z koszmarnym CGI, scenariuszem pozbawionym logiki i papierowymi postaciami, której twórcy nie wiedzieli, czy chcą stworzyć body horror, buddy film czy kolejny sztampowy origin postaci, przez co panuje jeden, wielki chaos, z którego narodziła się jednak urocza relacja Eddie/Venom i świetnie zagrany przez Hardy'ego główny bohater. Z tych dwóch powodów seans filmu nie boli, a wręcz dostarcza jakiejś rozrywki, o ile na czas trwania filmu wyłączy się myślenie.
-
"Remarkable boy. I do admire your courage. I think I'll eat your heart." Świetnie zagrany, fantastyczny drugi plan.
-
Najlepszy film o Hannibalu Lecterze. Hopkins i Foster tworzą niezapomniany i elektryzujący duet. Trzymający w napięciu i klimatyczny.
-
Bardzo specyficzny, z hipnotyzującą muzyką i klimatem, dający do myślenia. Para głównych bohaterów zagrana rewelacyjnie. Zakochałam się. Chyba na tę chwilę mój ulubiony Jarmusch.
-
Loki jest świetny, a relacja między braćmi jeszcze ciekawsza niż w części pierwszej, co trochę rekompensuje jednego z najsłabszych złoli w MCU.
-
Humor, muzyka, kolorystyka i bohaterowie rekompensują toporny początek, a charyzma Cate broni Helę przed staniem się kolejnym sztampowym złolem MCU.
-
Może narracyjnie troszkę mi zgrzytał, ale OMG, jakie to było piękne i smutne, i piękne <3
-
"Don’t be what they made you." Trochę za często wygrywają w nim sentymentalne tony, w sumie to pożegnanie, i złole jak zwykle beznadziejni, ale TEN KLIMAT <3
-
"The greatest teacher, failure is." Za drugim razem bolał mniej, na plus strona techniczna, Kylo i mimo wszystko, Luke oraz Poe do pewnego stopnia, ale ilość głupiutkich i cringe'owych scen, fanfikowy charakter relacji Kylo Ren i Rey oraz kompletnie bezsensowny wątek Finna i Rose (serio, Finn dostaje drugi raz ten sam story arc, co w TFA- are you kidding me?) sprawiają, że trzeci raz tego filmu już nie obejrzę, pomimo mojej wielkiej miłości do SW.
-
-
"Language is the first weapon drawn in a conflict." Byłby idealny, gdyby nie łopatologia od połowy filmu, ale niesamowita Amy Adams (brak chociaż nominacji do Oscara za tę rolę nadal mnie boli), niepokojąca oraz fascynująca muzyka Jóhannssona, a także zapierające dech w piersiach zdjęcia, zdecydowanie ją rekompensują.
-
Taka ładna obsada, taka świetna muzyka, taki dobry montaż, a takie brzydkie CGI :(
-
Piękne kadry i piękni ludzie, a Kong jest cudownym badassem. Szkoda, że ktoś zapomniał napisać bohaterom jakąkolwiek osobowość.
-
Wielka szkoda- ciekawy pomysł, świetne zdjęcia i muzyka przegrywają z chaotycznym scenariuszem i słabymi dialogami. Piotr Polak w głównej roli jest świetny, a Stankiewicz to naprawdę spore zaskoczenie, ale nie mogę ocenić wyżej filmu, w którym tak istotną rolę odgrywa wątek romantyczny, w który kompletnie się nie wierzy.
-
-
Spodziewałam się totalnej masakry, a dostałam przyjemny film z bohaterami, których da się lubić.Glover jako Lando jest przecudowny i kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Ehrenreich, o dziwo, naprawdę daje radę.Tylko ta Clarke... Chociaż nie wiem, kto zrobił Qi'rze większą krzywdę- ona czy scenarzyści.
-
Jak nie lubię horrorów, tak ten wybitnie przypadł mi do gustu. Pierwsza połowa ciut lepsza od drugiej, ale i tak awwwwwww.
-
Bohaterowie nawet ok, ale scenariusz już nie, a efekty są po prostu brzydkie.
-
-
Wakanda forever! Wizualne cudeńko, świetny soundtrack, drugi plan kradnie film głównemu bohaterowi, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Plus chyba to pierwszy film z MCU, w którym jest aż tyle ciekawych postaci kobiecych. Mocne 7,5.
-
Gratuluję niezwykłego osiągnięcia, jakim jest zrobienie z najsłabszej książki całej serii, jeszcze gorszego filmu, mimo posiadania na pokładzie takich aktorów jak Hopkins, Moore czy Oldman. Tylko dla Hopkinsa, który nadal jest tak samo świetny jak w "Milczeniu owiec".
-
All those moments will be lost in time... like tears in rain... Z każdym kolejnym obejrzeniem kocham ten filmu coraz bardziej.
-
Nie potrafię podejść do tego filmu krytycznie i "na trzeźwo". Niby widzę wady, ale I don't care. Techniczna perełka.