Karolina Kostyra
Krytyk-
Tytułowa bohaterka, jak czytamy w opisie zamieszczonym na stronie Festiwalu Pięć Smaków, "patrzy na świat inaczej niż jej rówieśnicy". Amiko nie wypełnia obowiązków. Nie zdmuchuje urodzinowych świeczek, ale od razu skacze wokół prezentu jak energiczny szczeniak. Zamiast jeść ryż, sięga po deser. Z kruchego ciastka z czekoladą zlizuje tylko polewę, brudzi się przy tym, a resztę poślinionego biszkopta oddaje koledze.
-
Niezależnie od tego, czy autorka jest przenikliwą obserwatorką rzeczywistości, czy po prostu jej dzieło mimochodem zgrywa się z tęsknotami odbiorców, Superposition spełnia swoją funkcję. Opowieść o ucieczce od cywilizacji do dzikiego, wzniosłego miejsca, chwilowo kompensuje potrzebę zaszycia się w samotni. Przy okazji wbita zostaje jednak szpila: jeśli do seansu zachęciły nas melancholijne krajobrazy skandynawskiej przyrody, jest duża szansa, że na ekranie spotkamy siebie.
-
Reżyser zaznacza, że jego film nie miał być komentarzem na temat technologii w rękach dziecka, tablet jest tylko "oknem do świata", prawdziwe strachy kryją się za szkłem.
-
Wrześniowa przygoda nie jest w pełni udana, ale pojawia się w niej motyw ceniony przez każdą miłośniczkę melodramatów - piosenka, która przywraca wspomnienia.
-
Choć dzięki swej nietypowej poetyce zdaje się unikać jednoznacznego romantyzowania choroby, to jednocześnie wpisuje się w popkulturowe reprezentacje walki z rakiem. Barwna peruka, jako charakterystyczny rekwizyt młodzieżowych indie melodramatów o umieraniu, nie służy w tym wypadku jedynie za dodatek.
-
Jest odwróconą seks komedią. O ile na początku lat osiemdziesiątych chłopcy w filmach młodzieżowych zdobywali erotyczne doświadczenie przez akty wojeryzmu, o tyle we współczesnej wersji kobiecej bohaterka zmuszona jest obnażać się przed mężczyznami, aby osiągnąć dorosłość.
-
"Kobiety za kamerą" prowadzone są mozolną, lecz wartą widzowskiego wysiłku trasą. Serial najlepiej jest oglądać z notatnikiem w dłoni, by zapisywać na bieżąco nowo poznane, intrygujące tytuły. Dzieło ujmuje rozmachem, ale zawodzi na płaszczyźnie atrakcyjności odbiorczej. Mówiąc inaczej, tym razem Cousins ma słabe "flow".
-
W kinie głównego nurtu szczyt przyjemności seksualnej został zdobyty wraz z Ekstazą. Dzieło Machatego nie jest z pewnością doskonałe artystycznie. To też produkcja, która może nie spełniać kryteriów równościowego tworzenia filmu, jakie zostały podniesione przez ruch #MeToo. Zarazem niesprawiedliwie byłoby odrzucić dziedzictwo Ekstazy.
-
Twórczość Breillat nie wpisuje się w paradygmat empatii, siostrzeństwa i bezwarunkowego wsparcia dla świadectwa kobiet. Bohaterki jej filmów samotnie toczą boje o ustanowienie własnej podmiotowości. Bywają co prawda nieśmiałe i zawstydzone, ale są też głodne eksperymentów i zbuntowane przeciw kulturowym nakazom dotyczącym dziewczęcej seksualności.
-
Ten film nie miał prawa być dziełem ponadprzeciętnym.
-
Ma się ochotę przesiedzieć całe napisy końcowe. A jeśli to już naprawdę koniec, to przynajmniej zatrzymać coś z tego uczucia.
-
Niełatwo mają fani z tym filmem biograficznym. Udane realizacje są paradoksalnie nawet trudniejsze do strawienia.
-
Wygląda to tak, jakby Carney ciągle nie był zdecydowany, jaki film chce robić. Ciągnie go do kameralnego indie, kusi go kolorowy musical, chciałby mieć w swoim filmie wielką gwiazdę, ale potem obgaduje Keirę Knightley w wywiadach. Ostatecznie dostajemy playlistę, w której chciałoby się pominąć zbyt wiele utworów.