Sophie zachodzi w ciążę i poznaje historie z młodości swojej matki - szczególnie o czasie, w którym była ona w ciąży.
- Aktorzy: Lily James, Amanda Seyfried, Meryl Streep, Alexa Davies, Julie Walters i 15 więcej
- Reżyser: Ol Parker
- Scenarzysta: Ol Parker
- Premiera kinowa: 27 lipca 2018
- Premiera DVD: 29 listopada 2018
- Premiera światowa: 11 lipca 2018
- Ostatnia aktywność: 27 kwietnia
- Dodany: 6 sierpnia 2017
-
Fani filmu sprzed dekady jak i samego zespołu ABBA znajdą tu z pewnością same zalety. To niezła rozrywka, która wydaje mi się, że powstała trochę pod box-officowe zarobki. Wyszło, ku mojemu zdziwieniu, nawet lepiej niż przy jedynce. Fajna choreografie, aranżacje i sposób prowadzenia kamery. Fabuła raczej jest tylko tłem ale czy w takich a'la musicalowych filmach jest czasem sens się w to wszystko wgłębiać?:)
Miłe dla ucha i oczu. -
Cieszę się, że wciąż jest w miarę pozytywnie i wesoło, ale pozostawienie tylu wątków bez odpowiedzi i zignorowanie ważnych aspektów życia bohaterów jest co najmniej ignoranckie. Do tego dochodzą jeszcze niezgodności z pierwszą częścią. Lily James jest naprawdę cudowna w roli młodej Meryl Streep, ale co z tego, jak w sumie mało mnie to obchodzi, kiedy nie wiem, z którą częścią mam wiązać życie bohaterki. Estetyka trochę się zmieniła i zbrzydła w porównaniu do "Mamma Mii".
-
Bywają musicale o średniej fabule ze świetną inscenizacją, a są też takie, których oba kryteria wybijają się ponad przeciętną. Mamma Mia należy jednak do musicalu trzeciej kategorii. Podobnie jak pierwsza odsłona nie robi większego wrażenia. To po prostu ładny obrazek ze śmietanką towarzyską Hollywood.
-
Retrospekcje są ZBĘDNE, choreografia przypomina taniec dziecka z podstawówki, a postacie się w ogóle nie zmieniają względem poprzednika. Po co ten film powstał?
-
319 maja 2019 [2]
- 1
- Skomentuj
-
-
Sprzedaje jakiś dziwnie pretekstowy fabularny zlepek scen, ale ogląda się to z zaskakująco dużym uśmiechem na twarzy - w większości dzięki elementom musicalowym. Nie jestem targetem takich filmów, ale jeśli po seansie uważam, że twórcy osiągnęli zamierzony efekt na widzu jakim byłem, jestem zmuszony oddać im uznanie.
-
Nie oglądałem w życiu zbyt wielu musicali, ale na szczęście dotąd żaden z nich nie nazywał się "Mamma Mia! Here We Go Again" i nie zniechęcił mnie do gatunku. Bo ten by zniechęcił. Nie widziałem jeszcze żadnego musicalu tak bardzo bez pomysłu na siebie i zrealizowanego bez jakiegokolwiek polotu w aż takim stopniu. Postaci nie mają charakterów ani nie wyrażają prawie żadnych emocji - mimo że konwencja pozwala wszystko wykrzyczeć widzowi w twarz! Prawie dwie godziny męczarni.
-
Pod względem realizacyjnym (piosenki, choreografia, scenografia) bardzo pozytywnie zaskakuje. Ale jakby z filmu zdjąć tę musicalową, kolorową otoczkę, zostałaby dość przeciętna komedia romantyczna ze scenariuszem pełnym bałaganu. Na szczęście niektórymi scenami zaległości nadrobiono wręcz z nawiązką.
-
Choć piosenki Abby bawią niezmiennie, to układanie fabuły na ich podstawie - już niekoniecznie. Jest słodko, radośnie, wakacyjnie, chyba trochę za bardzo. Ale jedna scena mnie naprawdę wzruszyła, a jedna naprawdę rozbawiła. PS. Czy jeśli już Cher miała grać babcię, to czy charakteryzatorzy nie mogli zrobić jej choć jednej mini-zmarszczki?