W ciągu osiemdziesięciu pięciu minut w filmie nic się nie dzieje, ale i to wystarczy - wychodząc z sali kinowej, nikt nie ocaleje i pozostaje tylko żyć z urazem psychicznym, wywołanym urodą i pustką dostarczoną przez francuskiego reżysera. Żeby zadowolić się tym bolesnym pięknem, warto się przyznać, że każdy z nas jest ślepy i głuchy, co podkreśla czarny ekran i brak dźwięku.