Ciężko powiedzieć, jaka myśl przyświecała Gianniemu Zanasiemu tworzącemu ten film, ale instynkt podpowiada, że miał być czymś na zasadzie "katechezy na wesoło", którą ksiądz czy nauczyciel może puścić na lekcji religii, jeśli akurat marzy mu się leniwy dzień w pracy. Jednak nawet w takiej formie daleko mu do ideału, bo również w sferze moralności czy nauki Kościoła jego fabuła nie wnosi niczego szczególnego.