Villeneuve na szczęście nie jest Scottem, nie zrobił Obcego: Przymierze, ale podobnie jak w Nowym początku nakręcił świetnie zagraną, nieco zbyt prostą i niepotrzebnie łzawą historię. A mogło być filozoficznie, tajemniczo, trudniej i ciekawiej.
O ile film w reżyserii Daniela Espinosy nie zaskakuje, o tyle jest porządnie zrealizowanym thrillerem s-f, z którego fani klasycznego dreszczowca w kosmosie nie wyjdą rozczarowani.
Opowieść specyficzna i nietypowa, poruszająca trudne kwestie rodzinne. Muszę przyznać, że nieczęsto zdarza się, aby w filmach twórcy tak silnie koncentrowali się na cierpieniu dziecka w rozpadającej się rodzinie.
Wydaje się filmem świeżym, pomysłowym, mimo że w gruncie rzeczy policjant próbujący rozpracować nieuchwytnego zabójcę to motyw wyjątkowo wyeksploatowany.
Mam wrażenie, że ten film, choć nie jest arcydziełem, może być naprawdę ważny. Przypomina, czym tak naprawdę jest fantastyka naukowa: inspirowanym odkryciami naukowymi stawianiem filozoficznych pytań oraz testowaniem możliwych wersji rzeczywistości.