Hajdooo
Użytkownik-
Uwielbiany przez krytyków, hejtowany przez publiczność. Ja w tym przypadku wyjątkowo staje po stronie tych pierwszych. Mistrzowskie hard sci-fi, głębia zarówno treści jak i bohaterów, a do tego fajerwery wizualne.
10/10 -
Z pewnością zaletą są świetni aktorzy obsadzeni w głównych rolach. Dodatkowo szarość blokowisk oddajaca klimat lat 90- tych. Niestety unosi się nad nim aura romantyzmu. Tego nieznośnego. Magik przedstawiony jako artysta-bohater klasy robotniczej?! Sztuka hip-hop jako szansa na wyrwanie się z blokowisk?! no i wiśnienka na tej ciężkostrawnej częsci tortu czyli negatywny obraz Kalibra 44 - bluźnierstwo.
-
Infantylność momentami przekracza próg bólu. Ale ostatecznie przezyć się da... z trudem.
-
"Mother" mogło być świetnie. Skłaniać do refleksji. Być głosem w temacie relacji Bóg - człowiek - natura. Stawiać trudne pytania zamiast prostych odpowiedzi...
Niestety Aronofsky jest Aronofskym. Do tytułu dodał wykrzyknik, film jest histeryczny formalnie, kreacje aktorskie przeszarżowane, i w efekcie "Mother! " wcale dobry nie jest. Esencja pretensji.
Szkoda. -
ładny wizualnie, ale fabuła w ogóle nie angażuje widza.
-
Od punkowego montażu bolą oczy. Wariacje struktury formalnej są męczące. Film miał krytykować fascynacje przemocą a tak naprawdę tylko ją wzmacnia. Słabo, wręcz szkodliwie.
-
Jeden z niewielu filmów z Adamem Sandlerem który można uznać za znośny.
-
Minimalizm przekazu psychologicznego. Kobiety za sterami filmu mogą dać dużo subtelności . One umieją lepiej w niektóre emocje, te niewypowiadalne. Potrzeba wincyj kobiet w kinie!
-
Darth Vader, Capitan Tarkin, plany i słaby punkt Gwiazdy Śmierci - bardzo dużo fanservicu, ale raczej nie dałem się na te tricki (co prawda bardzo efektowne) nabrać. Za dużo wątków i bohaterów jak na tak film tak prosty. Tak Disney'owski
-
O temacie poważnym w sposób nie do końca poważny. Tym razem Spike Lee wypowiada się o rasizmie bez znanej z jego filmów i wypowiedzi pretensji. Z elementami humoru i świeżością. A jakby ktoś nie zrozumiał to na sam koniec sekwencja jak z filmu dokumentalnego, z migawkami wydarzeń minionego roku. Aby przeciętny biały Amerykanin, z Colą w ręku i bejsbolówką na głowie, który i tak nie pójdzie na ten film do kina, zrozumiał że rasizm i populizm to nie żarty. Ważny film, dobrze że powstał.
-
Przereklamowany. Oczywiście miło jest zobaczyć na ekranie Iggy'ego Popa, Jacka White i chłopaków z Wu Tang Clan, lecz z samej ich obecności na ekranie nie za wiele wynika. "Kawę i papierosy" można określić mianem filmu "sympatycznego". I pewnie kinematografii jest miejsce na filmy, które są po prostu "sympatyczne", ale czy warto poświęcać im swój czas i tak bardzo je hype'ować? Ja osobiście wolę, tak jak bohaterowie, pójść do knajpy zamówić czarną kawę i zapalić papierosa.
-
Informacja, że "Next" opiera się na prozie P. K.Dicka, wprowadza w błąd, ale film ten jest nieznośny z innego powodu. N. Cage nie dość że w życiowej anty-formie, to jeszcze jest go więcej niż jeden. Minus do oceny za każdą jego kopię. Już ten oryginalny to o wiele za dużo.