Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
8 P

Kornel_Nocon

Użytkownik
  • Kornel Nocoń
  • Dołączył: 25 kwietnia 2019
  • "Tolkien" posiada więcej cech Legolasa w CGI niż hobbita. Sztuczna sztuka — dużo kiczu. Poprawny zmajstrowane kino biograficzne, wyliczone z równania "Teoria wszystkiego" + "Stowarzyszenie umarłych poetów". Dobrze rozwija postać pisarza mniej obeznanym obieżyświatom Śródziemia. Fanom — niekiedy w bardzo subtelny sposób — podrzuca inspiracje Tolkiena w trakcie kreowania fantastycznego uniwersum. Sceny dark fantasy jak wiedoklipy zespołów power metalowych.

  • Jacek Borcuch dorasta wraz z bohaterami swoich filmów. Brawo! Dużo kontekstów - politycznych i społecznych - wysłanych na pocztówce z Toskanii. (Niemal) akademickie dyskursy w kotle cywilizacji. Nie potrafię tylko znaleźć Szczepana Twardocha w tym scenariuszu.

  • Spełnia oczekiwania jako prosty horror – niestety, panuje w nim tak wiele konwencji, nad którymi niedoświadczeni twórcy nie potrafią zapanować, że fabuła szybko zamienia się w bałagan. Mamy zatem film o duchach, trwożące sceny retrospekcji, gotyckie cmentarze, elementy gore oraz kino grozy o złośliwych dzieciach. Brakuje tylko pierwiastka ludzkiego, humanistycznego, który najbardziej przeraża w tego rodzaju historiach – historiach o bólu i rozpaczy.

  • Zaczyna się wybornie — od fizyki komiksowej. Hawking vs. popkultura. Niestety, chwilę później twórcy serwują widzom odgrzany kotlet ze zdechłego świstaka.

  • Gaspar Noé nie robi kina – on kładzie LSD pod język kultury, wstrzykuje heroinę w celuloidowe żyły taśmy filmowej. Climax może być traktowany właściwie jako kino nieme (zresztą: nieprzypadkowo pojawiają się plansze napisów ekspozycyjnych jak w większości tytułów z początków XX wieku). Z drugiej strony film to musical zupełny, w którym taniec wyraża więcej niż jakiekolwiek słowo czy rozmowa. Dobrze, że po Love nastąpił Climax.

  • Twórcy Hellboya zamieniają grozę z baśni braci Grimm w nieuzasadnioną przemoc spod znaku przeterminowanego kina gore. Wszystko, aby zyskać kategorię wiekową R i przyciągnąć przed ekrany kin widzów spragnionych mocnych wrażeń. Szkoda, że w tym wypadku “mocne wrażenia” ograniczają się do komputerowej krwi oraz cyfrowych flaków — wprowadzonych bez większego uzasadnienia w tok fabularny, na przekór “grzecznym” filmom Marvela.

  • Etos amerykańskiego rycerza zachowany. Polski chłop jakby feminizm nigdy nie istniał. Fabularny nokaut w drugiej rundzie. Waga lekka.

  • <ctrl+i> opis mieszkania. obiad. MĄŻ (ŚLUB KOŚCIELNY): - Kochanie, znowu konserwa? ŻONA (ŚLUB KOSZMARNY): <ctrl+i>(z pełnymi biustami) - Bóg, honor, ojczyzna.

  • Michael Moore znów rusza na "wojnę sentencyjną", dzierżąc u pasa ironię i kamerę. Zręcznie igra z kontekstem, tworząc strumień świadomości własnych przekonań. Całość spina w kluczowych momentach narracyjnym węzłem. Na tyle ciasnym, że poddusza większość argumentów opozycji. Żeby tylko nie okazał się seryjnym mordercą...

  • Super-super, gabinet czarnych luster — otwarte 24h. "Arahja" dla milenialsów. Non-kon-18+. Szkoda, że subtelność z "American Horror Story", choć w ogólnym rozrachunku arthouse'owe polowanie na czarownice ogląda się znakomicie. To rodzaj kinematograficznego tripu przez internetowe łącze do serca i umysłu.

  • Marvel Studios wie, co fanom w duszy gra — funduje im to z naddatkiem, ale nie z przesytem. Tak, żeby seans był przeżyciem, a nie wizytą w fast foodzie.