-
Najlepszy film Vegi od pierwszego Pitbulla? Nareszcie jest to film, który klei się na poziomie scenariusza i który jest niezły poziomie reżyserskiego rzemiosła. Wiadomo, że tu wszystko jest dość wyraźnie ociosane, nie ma miejsca na niedpowiedzenia i niuansowanie; jest sporo klisz i efekciarskich poz, nie mówiąc już o przesadnej wulgarności i szokująco brutalnych scenach. Ale całość ładnie się spina w swojej niedoskonałości. Niezły film. Na tle innych filmów Vegi - znakomity.
-
Dobry i ciepły film, w którym konfrontacja dwóch odmiennych światopoglądów działa kojąco na mózg.
-
W "Zenku" najbardziej pachnie Podlasiem - ot, antibohemian rhapsody o narodzinach niewinnej, obdarzonej anielskim głosem istoty, na którą spada (dosłownie) ciepłe boże błogosławieństwo. Ale czego chce Zenek? Co nim wstrząsa, co motywuje? Jedyną odpowiedzią jest szczery uśmiech prostego chłopaka, którego przez życie gładko prowadzi los, bez większych dramatów i życia na krawędzi. Same dobre chwile (i świetny Zając). Co ciekawe, brak tu disco polo w warstwie muzycznej, kulturowej, socjologicznej.