Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Scenarzysta, bloger i miłośnik tego, do czego kino jest zdolne.

  • Ostatnia aktywność: 15 marca
  • Dołączył: 29 listopada 2018
  • Przygody Andy’ego Taylora, szeryfa małego miasteczka, który szeryfa nie potrzebuje. Największą siłę tej produkcji – serce i nostalgia za krainą, gdzie takie serce zawsze dało się znaleźć w sobie, w innych ludziach, w okolicy gdzie się mieszka. Ten serial daje komfort, prezentując życie jako sielskie, gdzie liczy się tylko zrobić przetwory na zimę, być uczciwym, a wieczorem na gangu grać na gitarze akustycznej. I wiecie co? Sześćdziesiąt lat później ten serial nadal potrafi dać ten komfort.

  • Ona nie jest stąd. On jest. Ona podróżuje. On chce, żeby została z nim. Spotykają się, spędzają ze sobą czas. W tym filmie język rzadko jest istotny, bo bohaterowie rzadko rozumieją się nawzajem. On coś mówi, ona wyłapie z tego słowo lub dwa. On przez jej akcent nie może się przebić. My tak samo. Jeśli nie możemy zrozumieć zachowania bohaterów, to nie musimy – reżyser rozumie za nas. To film, w którym zakochani potraktowani są na poważnie. I o to w tym chodzi.

  • Urokliwe kino zawierające ból życiowy, powojenny, inny. Bohater spotyka kobietę, która w niego wierzy. On sam jest przekonany, że nie jest lepszy od innych – ciągnie się za nim przeszłość i ludzie chcący jego krzywdy – ale ona widzi w nim coś więcej. I on też w to uwierzy. Opisy mówią, że to film o mężczyźnie uciekającym przed „konsekwencjami wojny, chcąc rozpocząć nowe życie”, ale w mojej pamięci to bardzo ładny film o znajomości dwojga ludzi, którzy pomagają sobie w trudnych czasach.

  • To nie jest horror, którego oglądanie zmusza do krzyku i wyjścia na papierosa. Bardziej wywołuje wewnętrzny wstręt i ból, który udziela się widzowi z czasem, im więcej ten go spędza z główną bohaterką. Ale twarz bohaterki będzie się śnić po nocach. Mimo tego, że nawet jej nie zobaczycie.

  • Komedia romantyczna tak niepodobna do dzisiejszych standardów tego gatunku, jak współczesne postrzeganie swastyki wobec jej pierwotnego znaczenia. Całą opowieść wypełnia romantyzm w nowoczesnym – moim! – rozumieniu tego słowa, a główny bohater jest wszystkim, czego ta historia od niego potrzebowała. Bohater, który nie uważał, że jego miłość do kogoś oznacza, że posiada tę osobę na własność. Człowiek, który zrozumiał miłość.

  • Ważny film. I mądry. Ludzie podejmują delikatny temat, traktując drugą stronę z szacunkiem. Film po prostu mówi to, co trzeba było powiedzieć. Film ma formę kameralną, opiera się na rewelacyjnym scenariuszu, dialogach, dramaturgii, aktorstwie. Pełno w nim surowego sarkazmu, który słyszymy z ust postaci, którym po prostu brak słów na daną sytuację. Oczywiście, film operuje na wielu innych poziomach. Naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie was zaprowadzi.

  • To nie tylko rewelacyjne kino gatunkowe, ale i autorskie, a do tego idealne przełożenie historii na język filmowy jakby tu było jej pierwotne miejsce. Ten film potrafi przestraszyć, a napięcie momentami skacze pod sufit, ale najważniejsze sceny oparto na złożonej psychologii, którą wykorzystano do stworzenia niebanalnej intrygi z zagadkami pozornie niedającymi się wytłumaczyć oraz strasznym, mrocznym klimatem. Takiego szacunku dla człowieczeństwa mi brakuje.

  • Fellini nie góruje nad nikim, nie potępia, zamiast tego przygląda się i sam bierze udział w przygodzie, szukając w niej uciech i przyjemności, razem z nami znajduje pustkę, by w ostatnich sekundach filmu przyłożyć widzom obuchem w łeb. I to nie morałem, przypowieścią lub nauką, ale goryczą, smutkiem, żalem.

  • Kobieta o pseudonimie „Mama”, luksusowa hostessa pierwszej klasy, zbliża się do wieku, kiedy to będzie musiała zdecydować się na zamążpójście… Albo otworzenie własnego baru. Co wybrać? Kierować swój biznes i narazić się na całe ryzyko, jakie z tym przychodzi, czy może zaakceptować propozycję pierwszego, który się oświadczy? Znakomity dramat o narodzinach kobiety nowoczesnej w Japonii i o tym, czego wymagało tak naprawdę wejście choć jeden stopień wyżej w tytułowych schodach.

  • O ucieczce z więzienia, ale postawiono na naturalizm. Wszystko przeprowadzone co do szczegółu, tu nie ma kogoś, kto popełni błąd. Wszyscy perfekcyjnie zrobią, co trzeba. Całość trzyma w napięciu dzięki położeniu na realizm. Czuć bardzo mocno, że oni w każdej chwili dużo ryzykowali i mogli naprawdę być złapani. I to wszystko na faktach…

  • Yasujiro Ozu stwierdził na stare lata, że dla odmiany nakręci komedię romantyczną. Są tu obecne motywy nie tylko swatania swoich dzieci i kłopotów, które z tego wynikają; film Ozu to przede wszystkim strach przed zmianą – oddaleniem między członkami rodziny, które nastąpi, gdy pociecha zacznie budować własne gniazdo. Obawa przed opuszczeniem swojej samotnej matki, bo jak ona sobie jako wdowa sama poradzi na starość? A to tylko niektóre z nich.

  • Jak na horror, jest to film oryginalny nawet dziś – pokazana zostaje jedynie reakcja. Gdy kobieta ogląda filmy bohatera – kluczowych momentów nie widać, są tylko opowiedziane przez bohatera, a wszystko, co widzimy, to wstręt na twarzy kobiety. Jak na dramat, jest bardzo dobrze. Widz poznaje motywację mordercy, rozumie go, ale też potępia, jednocześnie współczując. Finał jest świetny. Ten film budzi fascynację.

  • Obraz dorastającej młodzieży w pewnym okresie. Zbiór barwnych postaci, których losy i relacje stanowią fundament całej produkcji. Jest tu humor i zabawne sytuacje, ale całość naznacza marazm otaczającego świata, jest tu pewien nihilizm – on musiał przyciągnąć Hasa do tej książki. Odkrył w tym utworze uczucie, które towarzyszyło mu podczas dorastanie w kraju powojennym.

  • Małe brytyjskie miasteczko nagle zostaje odcięte od reszty świata. Nikt nie może tam wejść, bo traci przytomność. Po paru godzinach problem znika. Co się stało? Odpowiedzi są niejasne, trudne w uzyskaniu i często będą opierać się na domysłach. Wioska przeklętych to tak jakby pełnometrażowy odcinek Twilight Zone, w którym największe obawy wywołuje niepewność oraz nieznane.

  • Idealny klasyczny gothic horror. Dyliżanse, kominki, stare klątwy, tajne przejścia, absolutna powaga i czarno-białe zdjęcia. Miodzio, miodzio! Maska szatana to kino oparte na złu rosnącym w siłę, czającym się wokół i nieuniknionym, ciągle się zbliżającym.

  • Młody mężczyzna musi nauczyć się być mężczyzną, żeby potem móc wybrać, czy chce taki być – tak pokrótce mogę opisać sposób, w jaki zaczyna się ta opowieść. Obraz swoich czasów, można to zaakceptować albo nie; typowy klasyczny amerykański dramat wyrośnięty z tradycji westernu. Krzepiący, z bohaterami reprezentującymi sobą wiele pozytywnych postaw. Przejmująca opowieść, w której każdy robi to, co uważa za słuszne, mimo to doprowadzając do tragedii.

  • Bohaterowie przez wiele lat wpadają na siebie, odchodzą, wracają, rozmawiają. Cała fabuła to tocząca się swoim tempem opowieść o życiu w kłamstwie, coraz gorszym i coraz bardziej toksycznym. Relacja między Tonym i siostrą oraz rodzicami, jakie życie sobie wybrali po szkole, gdzie chcą wyjechać. Przyjęcia i zaborczy ojciec Salome. Wszystko to składa się na całkiem dojrzały i prawdziwy obraz.

  • Serial naprawdę skupiony na codzienności – nie tych ludziach konkretnego sukcesu, ale zwykłych ludziach, mających pracę od-do w tygodniu, wracających do domu, gdzie żona i dziecko czekają. I tak każdego dnia, życie więcej nie oferuje. Udaje się celebrować te zwykłe przygody dnia codziennego, znaleźć w nich humor. Sytuacje znane widzom z ich życia, eskalowane – często znacznie – przez pryzmat telewizji. Komedia wynika z tego całkiem niezła, dziękuję twórcom za tę rozrywkę po ciężkim dniu w pracy.

  • Problematyka filmu skupia się na gwieździe, której czas przeminął. Na pierwszy plan wysuwa się konfrontacja kultury amerykańskiej z włoską, młodości z doświadczeniem, marzeń z rzeczywistością. Pani Stone nie może uwierzyć w krążące opinie na swój temat. Z drugiej strony jest zagubiony młodzieniec, który do końca nie daje widzowi odpowiedzi na temat swych przekonań, nie zdradza tego, co wie, nie sugeruje, co może być prawdą.

  • Balet na usługach języka filmowego. Mistrzostwo montażu, reżyserii, zgrania obrazu z rytmem i muzyką. Dosłownie każdy kadr jest tak pięknie skonstruowany, wypełniony kolorami i postaciami w wymownych pozach, dynamicznych konfiguracjach, niczym nowoczesne malarstwo wielkich mistrzów. Oczu nie można oderwać i wprost nie idzie uwierzyć w niektóre sceny, że udało się je zrealizować tak idealnie. Fabuła za bardzo nie ma sensu, zachowanie bohaterów nie ma sensu, ale i tak nie mogę przestać się ślinić.

  • Prosty, wyraźny wizerunek Ameryki początku zeszłego wieku – wiarygodny i uzasadniony, ale służący tylko jako środek do opowiedzenia historii o miłości, tym razem dwojga nastolatków. Warren Beatty i Natalie Wood zakochanych w sobie po uszy, a rodzice robią wszystko by pozbawić ich szczęścia. Fenomenalna pani Wood oraz muzyka jazzowa.

  • W życiu bym się nie spodziewał tak lekkiego filmu w neorealizmie. Niby to wszystko poważne, podszyte grubo nicią religii i polityki – ale jednocześnie jakie fajne! Jest tu kilka postaci przeplatających się w iście Altmanowski sposób – im wszystkim nad głową drze się Bóg i ogłasza Sąd Ostateczny. Widz obserwuje jak ci wszyscy ludzie się zachowują w obliczu zbliżającego się zbawienia. A scena samego sądu? Oczywiście nie zdradzę, ale powiem jedno: tak wyluzowanego Boga w kinie jeszcze nie było!

  • Zamek na odludziu, dorożkach który nie chce dojechać bezpośrednio na miejsce, tajne przejścia i burza za oknem. Niesamowite jest, że relacje między bohaterami są tak naturalne. Postaci jest tylko kilka, jednak naprawdę łatwo w nie uwierzyć, przekonać się do nich. Klimat jest świetny, do tego tajemnica, groza i konkretna dawka emocji, jak na tak krótki film. Chyba najlepsza rola Vincenta Price’a.

  • Blisko 60 lat minęło i nadal pamiętamy Audrey Hepburn jako Holly Golightly, muzykę Manciniego i finał z bezimiennym kotem. Ten tytuł sprawdza się jako pozornie lekki, ciepły film, jak i reklama dla opowiadania, które jest warte przeczytania na swój własny sposób. Oba tytuły fascynują postacią tajemniczej sąsiadki, którą sami zapraszamy do swojego życia i nie chcemy jej wypuścić, co pozwala nam poznać nas samych bardziej, niż ją.

  • Siła artystyczna Imamury jest niewiarygodna, wszystko prezentuje w dobitny, ale i niewulgarny sposób. Gwałt nigdy nie zostaje nazwany gwałtem, nie wciska się nam niczego na ekran, a jednak oglądałem to zszokowany, będąc pod wrażeniem. Efekt własnych obserwacji i samodzielnego opowiedzenia historii traktującej o ówczesnych realiach japońskich.

  • Ponadczasowa komedia o konflikcie socjalisty z konserwatystą. Spoiler – wygrał Thomas Jefferson. Zamknięci wszyscy są i walczą o hasła, zamiast o wartości. Komedia, która opowiada o tym poprzez żarty, jest czymś wspaniałym. Już pomijam, że jak jakiś żart jest, to naprawdę śmiałem się na głos – ale Wilder i Diamond wiedzieli, że tworząc na taki temat, muszą się śmiać z obu stron. W końcu nie chodzi o to, z kogo się śmiejemy – ważne, co z tego wynika.

  • Przyjemny, staroświecki film. Ermanno Olmi portretuje tu młodego człowieka zaczynającego pierwszą robotę: jego niepewność wynikającą z tego, że nie wie, czego się spodziewać. Nieśmiałość, echo dziecinności, które zaraz zniknie. Bohater chce znaleźć pewną, stałą pracę, będącą luksusem tych czasów – ale gdy zasiądzie na stanowisku, pojawia się tylko jedna myśl: „To wszystko. Nic już więcej nie będzie”.

  • Samotny sprawiedliwy zaprowadza porządek wbrew wszystkim, kiedy nawet uciśnieni są zbyt pasywni, by walczyć o zmianę. Trzeba podkreślić ludzką stronę produkcji – nie tylko chodzi tutaj o dobro prostych ludzi, ale i nasz protagonista Samuraj może się mylić, kłamać, popełnia błędy – dlatego sporą część filmu zajmuje mu po prostu siedzenie i myślenie nad kolejnym ruchem. Trzymające w napięciu, piękne kino.

  • Największa siła tego filmu to świadomość widza, iż ogląda finał przygody TEGO człowieka. To konsekwencja wszystkich działań Kajiego z poprzednich filmów, to ten sam Kaji z pierwszej części. I jak jego wierzenia doprowadziły go do tego miejsca na świecie. Na tym polega największa siłą tej trylogii i jak ostatnia część jest bezlitosna w egzekucji – to jest dobre słowo – planu, jaki wojna ma dla każdego człowieka.

  • Piękne kino polskie powojenne, złożone z trzech nowelek. Bohaterem każdego jest osoba małoletnia, a akcja rozgrywa się podczas wojny. Dwie nowelki są dobre, ale to trzecia najbardziej oddziałuje na odbiorcę. Opowiadanie obrazem i smutek wylewający się z ekranu. Bohaterowie wyjęci jakby ze „Strefy mroku”: wyglądających jakby nie należeli do tego świata, jakby byli postacią ze snu, fantazji.

  • Ten voice acting! Ta kreska! Ta przygoda! Uwielbiam ten film, naprawdę. Rozczula mnie sama czołówka, powrót do tej muzyki! Ten film uczy, jak ważny jest spacer z psem, szczególnie o północy.

  • Jeśli miałbym robić kiedyś listę najlepszych filmów w historii, to byłoby w czołówce – bo jest czymś więcej, jest sztuką użytą przez człowieka do filozoficznej medytacji, bez którego nie możemy ruszyć dalej jako ludzkość.

  • Kameralny dramat głównie gadany z domieszką japońskiej awangardy lat 70. Czego tutaj nie lubić?

  • Celebryci robią z siebie debili: The Movie

  • Fabuła niczym z kina noir, pozbawiona morderstwa, za to ze sporym komentarzem o społeczeństwie, relacjach między ludźmi, między płciami, ich rolą w życiu i przyjętych normach.

  • Szekspir na froncie debatuje nad moralnością zabijania. I to działa!