Rodzina spotyka się na stypie, podczas której odżywają utarczki i dawne tajemnice.
- Aktorzy: Mimi Brănescu, Dana Dogaru, Sorin Medeleni, Ana Ciontea, Bogdan Dumitrache i 15 więcej
- Reżyser: Cristi Puiu
- Scenarzysta: Cristi Puiu
- Premiera kinowa: 2 czerwca 2017
- Premiera światowa: 12 maja 2016
- Ostatnia aktywność: 8 stycznia
- Dodany: 16 lutego 2017
-
Niekwestionowany realizacyjny majstersztyk.
-
Absolutnie wybitny, jeden z najlepszych jakie pokazały się w europejskich kinach w tej dekadzie.
-
Choć polskie kino jest coraz lepsze to "Sieranevada" dowodzi, że jesteśmy przysłowiowo "za Rumunami". Może nie 100 lat, ale wciąż nie potrafimy dokonać filmowej wiwisekcji narodu, nie wychodząc z kamerą poza cztery ściany M3 zapyziałego bloku. Ten film to arcydzieło.
-
Wszystko to bez surowych ocen, bez karykatury - za to z obszernym miejscem na empatię, bo w "Sieranevadzie" rozpoznać się niezwykle łatwo. Co jest może i trochę straszne, ale warto poświęcić te trzy godziny, by przekonać się, że może nie zupełnie beznadziejne.
-
Jest niezaprzeczalnie wartościowym dziełem sztuki filmowej, które miejscami zawodzi zbyt powierzchownym scenariuszem, tak bardzo rozwiniętym i dopracowanym choćby w irańskim "Kliencie".
-
Od dawna nie widziałem tak doskonale zainscenizowanych, wymyślonych scen w kinie europejskim. Ten zrealizowany przy zachowaniu jedności czasu i miejsca, trwający prawie trzy godziny film, powinien być lekturą obowiązkową dla studentów reżyserii wszystkich szkół filmowych.
-
Doskonale wpasuje się w gusta polskiej widowni, która lubi przeglądać się w krzywym zwierciadle. Cristi Puiu po raz kolejny dał popis swoich umiejętności, dając lekcję niełatwego opowiadania o swoim narodzie.
-
Puiu, jeden z najważniejszych przedstawiciel Rumuńskiej Nowej Fali zrobił film, który dla wprawionych widzów będzie poezją, dla nieprzyzwyczajonych do tak konstruowanej narracji - co najmniej wyzwaniem.
-
Zrealizowana z zegarmistrzowską precyzją wiwisekcja rodzinnych relacji.
-
Czarny humor i złośliwość łączą się tu z autentycznym dramatem, dzięki czemu reżyserowi udało się tchnąć we wszystkich bohaterów życie. Ta tragifarsa to właściwie kino terapeutyczne. Po kolacji z tą wściekłą menażerią własna rodzina nie wydaje się tak problematyczna, a wizja wspólnego obiadu nie musi już wywoływać ataku paniki.
-
Pokażcie mi drugi film, w którym ludzie siedzą przy stole tak, że nie sposób oderwać oczu.
-
Jeden z najlepszych filmów, jakie będą gościć na ekranach kin w 2017 roku. Chociaż trzygodzinny czas projekcji może niektórych odstraszyć, warto dać mu szansę. Myślę, że nikt się nie zawiedzie.
-
Skromne arcydzieło. Perfekcyjna konstrukcja, w której reżyser wyciągnął od aktorów maksymalną naturalność.
-
Cristi Puiu z prawdziwą wirtuozerią ogrywa małą przestrzeń mieszkania i rozdziela czas między bohaterów. Wznosi się na wyżyny reżyserskich możliwości, sprawiając, że z zainteresowaniem - przez prawie trzy godziny - śledzimy losy rodziny.
-
Forma filmu jest nieprzewidywalna. Aktorstwo znakomite. Widz ma wrażenie, że przebył z tymi ludźmi cały ten straszny dzień. Natomiast treść - jeśli wczytać się w sens dialogów - jest nieco schematyczna.
-
Odtwarza rodzinne życie z precyzją najlepszego dokumentu, czułością wybitnego obserwatora i mistrzostwem obracania rzeczy nieważnych w wydarzenia przełomowe.
-
Kino autorskie, mądre i kipiące od emocji.
-
Prawda to, że rumuński film wymaga wytrwałości. Prawda też, że pełen jest metafor i tematów do zbadania. To film, który pozwala odczytywać się na wiele sposobów. Tym bardziej warto poświęcić mu czas, bo na samym końcu będziemy czuć się jak równoprawny członek rodziny.
-
Reżyser nieustannie balansuje między komizmem a powagą, finezyjnie przechylając szalę to na jedną, to na drugą stronę - tak by widz sam odnalazł i odczuł nienachalny żart sytuacyjny bądź też moment autentycznego wzruszenia.
-
Niewielu jest we współczesnym kinie reżyserów, którzy potrafiliby osiągnąć ten stopień autentyzmu, co Puiu. Rumun ma niebywały dar obserwacji i słuch do języka.
-
Tak wielopoziomową refleksję są w stanie podjąć tylko najwybitniejsze dzieła - a taka bez wątpienia jest "Sieranevada".
-
Rumuńska wersja Big Brothera w familijnym wydaniu z solidną dawką inteligentnego poczucia humoru.
-
Bohaterowie nie skosztowali za wiele, ale my dostaliśmy suto zastawiony stół psychologią i doskonałym kinem niuansów.
-
Dla cierpliwych i nieoczekujących sensacyjnych fabuł czy ucieczki do innego świata, będzie to kawał intrygującego kina. Mistrzowsko zrealizowana panorama społeczna zamknięta w ciasnych przestrzeniach, mogąca służyć za auto-diagnozę także dla naszego społeczeństwa. Takich filmowych wydarzeń nie przeżywa się często.
-
Autorowi "Śmierci Pana Lazarescu" udaje się coś naprawdę wyjątkowego: z prostego konceptu fabularnego wyciska hektolitry szczerości, humoru oraz frustracji, przez co granica pomiędzy filmem a widzem zostaje sugestywnie zatarta.
-
Sposób, w jaki Puiu inscenizuje kolejne sceny, jak ogrywa ciasne wnętrze mieszkania i dzieli uwagę pomiędzy kolejne postaci, ustawia go w reżyserskiej pierwszej lidze.
-
Niespokojny, rozedrgany film, jest świetny od strony realizatorskiej. Długość trwania będzie największą przeszkodą w obcowaniu z tą produkcją. Zbyt dużo motywów wplecionych w historię nie pozwala żadnemu przejąć nadrzędnej roli i odpowiednio wybrzmieć.
-
Nie jest to film, który wywoła długie dyskusje, jednak nie sposób odmówić mu wiarygodnego oddania skomplikowanych relacji rodzinnych.
-
Kino duszne i wyczerpujące. Finalnie gwarantujące przyjemne uczucie ulgi.
-
Ociera się o arcydzieło. Doskonały film, od początku do końca potrafiący zaangażować widza w tę pozornie błahą opowieść.
-
O tym filmie się myśli, filmowa rodzina, początkowo nam obca, zaczyna być bliska i zaczynamy rozumieć, dlaczego to było do cholery tak długie. Budowanie więzi wymaga czasu i poświęcenia.
-
Nawet jeśli takie kino jak "Sieranevada" nie porywa ani odkrywczą formą, ani świeżością spojrzenia, naprawdę dobrze ogląda się tego typu filmy, jeśli widzi się, iż ich twórcy faktycznie mieli coś ciekawego do powiedzenia.