Venom to jedna z najważniejszych, najbardziej złożonych postaci Marvela. Opowiada o dziennikarzu Eddiem Brocku, którego ciało w wyniku eksperymentu scaliło...
- Aktorzy: Tom Hardy, Stephen Graham, Woody Harrelson, Peggy Lu, Michelle Williams i 2 więcej
- Reżyser: Andy Serkis
- Scenarzysta: Kelly Marcel
- Premiera kinowa: 15 października 2021
- Premiera światowa: 15 września 2021
- Ostatnia aktywność: 18 lutego
- Dodany: 17 lutego 2020
-
Szczęśliwie dla amatorów kina bez większych oczekiwań, fanów duetu Brock-Venom i talentu Toma Hardy'ego starcie z Carnage'em okaże się krótkim, acz rozrywkowym seansem, który na długo nie pozostanie w pamięci.
-
Bezpretensjonalny twór pełen umowności i licznych uproszczeń. Film podobał mi się znacznie bardziej niż pierwsza część, choć niektórzy mogą powiedzieć, że poprzeczka nie była zawieszona specjalnie wysoko. Jeśli komuś podobał się pierwszy film, będzie zadowolony z sequela. Jeśli zaś nie podeszły Wam pierwsze solowe przygody Venoma, jest spora szansa, że możecie się rozczarować.
-
Dwa filmy o Venomie wybierają więc dwie inne drogi, aby spotkać finalny efekt w tym samym punkcie. Ten punkt jest przeciętnym filmem, z którego wyjście z uśmiechem na twarzy wymaga przymknięcia oka na wiele, często naprawdę potężnych wad.
-
Przednia zabawa, ale fani mogą być wściekli.
-
Jednak największym atutem produkcji Venom 2: Carnage jest pokręcony humor i liczne wymiany uszczypliwości pomiędzy Eddiem a Venomem. To one sprawiają, że widz świetnie bawi się na sali i co chwila wybucha śmiechem. Serkis stworzył zwariowaną komedię w świecie Marvela, odchodząc, jak najdalej się da, od poważnej produkcji. I to mu świetnie wyszło. Takiego Venoma chce się po prostu oglądać. Jednak trzeba też powiedzieć wprost - nie jest to ten symbiont, którego znamy z komiksów.
-
Równie zły, co pierwsza jego część, więc spodoba się fanom jedynki. Reszta może przewinąć do sceny po napisach.
-
Dobry i wciągający film, ale niepełny i za krótki.
-
Całość jest równie głupiutka, ale i znacznie bardziej świadoma swoich mocnych stron i dużo spójniejsza w tonie, niż pełna potknięć "jedynka". Co czyni z niej znacznie przyjemniejszą w odbiorze całość.
-
Dość sprawnie udało się tutaj połączyć łobuzerską dowcipność z ograniczonym kategorią wiekową quasi-horrorem. Atuty filmu świadczące o jego niecodziennym charakterze przyćmiewają mniej udane elementy kina akcji, a także poronione składniki Sci-Fi, które od czasu części pierwszej korzystnie ograniczono w kolejnym "Venomie" do minimum. Z tej osobliwej mieszanki wielogatunkowych komponentów w rezultacie wychodzi całkiem udana komedia łotrzykowska.
-
Na tego rodzaju przyzwoite średniaki zawsze znajdzie się miejsce i zawsze pozwolą na chwilę odprężenia, ale z drugiej strony trudno nie poczuć rozczarowania, jeżeli zna się niektóre ze znakomitych poczynań Venoma z komiksów - w tej postaci kryje się znacznie większy potencjał, niż dotąd udało się uchwycić na ekranie i nawet charyzmatyczny Tom Hardy z ostentacyjnym luzem, którego trudno nie polubić sam niczego więcej nie wskóra.
-
W życiu nie nazwałbym go dobrą produkcją i jestem świadom jego licznych problemów. Jednakże prawdą jest też to, że to zdecydowanie był jeden z moich najprzyjemniejszych kinowych seansów w tym roku.
-
Nie wiem, czy na coś takiego czekali fani.
-
Scenariusz drugiej części "Venoma" jest wątły jak pensja, porusza się utartymi schematami, prowadzi do oczywistej kulminacyjnej konfrontacji i łatwych do przewidzenia rozwiązań. Twórcy - reżyser Andy Serkins i scenarzystka Kelly Marcel - ani przez chwilę nie ryzykują, koncentrują się na rozrywce, ale w każdym elemencie sprawdzonej i bezpiecznej, w dodatku z założenia przeznaczonej dla jak najszerszego kręgu widzów, niezależnie od wieku.
-
Można pochwalić ten film za samoświadomość, że nie udaje czegoś, czym nie jest, lub, że nie przyświecają mu wydumane ambicje. Jednak po wyjściu z kina miałam dziwne uczucie, jakbym obejrzała wytwór z lat 90-tych, kiedy to mało kto traktował ekranizacje komiksów poważnie. Obecnie można przynajmniej zakładać, że dostanie się rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Ja idąc do kina tylko na to liczyłam, a i tak się przeliczyłam.
-
Kontynuacja Venoma zalicza dokładnie tyle samo kroków w przód, co w tył i nie zaciera wrażenia zmarnowanej marki. Nasz oślizgły symbiont zasłużył na lepszych nosicieli.
-
Niby sequel wygląda lepiej i ma parę świetnych momentów, ale w zasadzie wydaje się powtórką z rozrywki. Bez sensu, z nie zawsze dobrym montażem oraz chaotyczną, skokową narracją. Jako guilty pleasure z kumplami i piwem będzie idealnym wyborem.
-
Nie ratuje tego klimat lat 90. i tych nieskomplikowanych filmów o superbohaterach, w których źli byli tak po prostu źli, a dobrzy - dobrzy. Mam wrażenie, że czas tego typu produkcji dawno się już skończył.
-
Biorąc pod uwagę, że reżyserii podjął się Andy Serkis, niebezpodstawne wydaje się porównanie, że efekt jest taki, jak gdyby Gollum i Smeagol naprzemiennie zasiadali w fotelu reżysera. Niektórym widzom na pewno spodoba się taka mieszanka, inni wyjdą z kina z poczuciem zawodu, bo zdecydowanie nie jest to ten sam Venom, którego pokazano w filmie z 2018 roku.