Carlito, niewinnie wyglądający chłopak o twarzy anioła, popełnia drobne przestępstwa na ulicach Buenos Aires. Wkrótce po tym, gdy poznaje Ramona, staje się brutalnym mordercą.
Ortega, podobnie jak rodzina Ramóna, zawierzył swoją karierę debiutantowi i wiele na tym wygrał, gdyż Lorenzo Ferro niczym iberoamerykański Ziggy Sturdust zagarnia cały ekran dla siebie, szokując i całkowicie hipnotyzując widza.
Retro estetyka i muzyczna uczta daleka jest od poważnego studium umysłu seryjnego mordercy, ale wciąż potrafi bawić i intrygować oderwaniem rozbuchanego ego Carlitosa od rzeczywistości.