Rok 1825, Ziemia van Diemena, która kilka dekad później zostanie przemianowana na Tasmanię, wybrzmiewa cierpieniem...
- Aktorzy: Sam Claflin, Aisling Franciosi, Damon Herriman, Charlie Shotwell, Ewen Leslie i 13 więcej
- Reżyser: Jennifer Kent
- Scenarzysta: Jennifer Kent
- Premiera światowa: 6 września 2018
- Ostatnia aktywność: 28 grudnia 2023
- Dodany: 9 września 2018
-
Oceny krytyków
-
Oceny użytkowników
-
Recenzje krytyków
-
Nie wiem jak Wy, ale osobiście, gdy słyszę sformułowania w rodzaju "136-minutowy film historyczny z Australii", odbezpieczam rewolwer. Po obejrzeniu "The Nightingale" pozostało mi jednak tylko odłożyć go na bok i dołączyć do tłumu oklaskującego premierowy seans na festiwalu w Wenecji. Wbrew moim początkowym obawom, film Jennifer Kent nie ma bowiem nic wspólnego z manierycznym slow cinema. Zamiast tego, stanowi wybuchową mieszankę feministycznego westernu i angażującego emocjonalnie kina zemsty.
-
Dotyka spraw ważkich i takich, które trzeba co jakiś czas ludziom przypominać, zabiera głos w sprawie mizoginizmu, nigdy nie traci ducha rewizjonizmu, a reżyserka pamięta skąd wywodzi się jej gatunkowy rodowód. The Nighingale jako western łączy ze sobą dramat i horror, a ten ostatni objawia się najczęściej wśród okolic, które przemierza Clare ze swoim przewodnikiem Aborygenem w drodze przez piekło, by za piekło się odpłacić.
-
Pokazuje jak rozwija się Jennifer Kent i jedno mogę wam powiedzieć - delikatnych filmów ta osoba robić nie będzie. Mocny, powalający i trzymający w napięciu do krwawego finału, przebijający debiut. Kolejny przykład pokazania niewygodnej przeszłości, pokazując do czego był zdolny biały człowiek.
-
-
Recenzje użytkowników
-
W świecie bez litości nie ma miejsca na cierpienie. Są tylko żądze. A te Kent rozumie bardzo dobrze. Obraz pełen nieuzasadnionej przemocy, uzasadnionej zemsty, brutalnej, trudnej i może nawet niesatysfakcjonującej. Wszystkie konteksty i wątki trafne. O ile potrafi zmęczyć psychicznie - a to w tym przypadku komplement - o tyle jednak niestety, że i 136 minutowy seans daje się odczuć. A mam wrażenie, że dało by się zamknąć wszystko w trochę krótszym, mniej męczącym czasie.
-
6.528 września 2020
- 1
- Skomentuj
-
-
Ponad dwie godziny zlatują jak godzina, kiedy obserwuje się tyle przemocy i bezradności bohaterów na ekranie, jednocześnie Kent odpowiednio dawkuje miażdżące emocjonalnie sceny w surowych, ale wysmakowanych kadrach. Mam jednak trochę mieszanych odczuć co do zachowania głównej bohaterki (szybka przemiana z ofiary w kata) i niektórych zbiegów okoliczności. W drugiej połowie pojawiło się też trochę nierówne tempo. Ale za końcową scenę daję 7,5.
-